Tajemnica prawdziwego pokoju

Nikt nie zna lepiej ciężarów życiowych niż współczujący lekarze, prawnicy i duchowni. Stworzenie, które cierpi w wyniku swoich specjalnych dolegliwości i udręki fizycznej, umysłowej i moralnej, zwraca się do tych, którzy, znając pewne środki przynoszące tymczasową ulgę zarówno fizyczną, jak i duchową, otwierają okno nadziei, które pokrzepia uciśnione dusze. Te trzy profesje są uważane za najszlachetniejsze i najbardziej pożyteczne spośród wszystkich znanych, a gdy są podparte współczuciem i miłością, na pewno zdziałają wiele dobrego, przyniosą ulgę i zainspirują nową nadzieję.

„Niechaj się nie trwoży serce wasze” – Jan 14:1.

Świat obfituje w zatroskane serca, gdyż jest naszpikowany niedoskonałościami, będącymi pośrednim bądź bezpośrednim efektem grzechu i jego kary – śmierci, która przez sześć tysięcy lat dotyka naszą ludzką egzystencję, nadwyrężając nasze umysłowe, moralne i fizyczne zdolności, a także przynosząc deprawację, rozczarowanie, smutek i cierpienie. Nawet gdybyśmy każdy dźwigali tylko swoje własne brzemiona, byłoby to już ponad nasze siły. Dodatkowo, w życiu każdy z nas styka się z innymi ludźmi – w domu, w pracy, w społeczeństwie, we wszystkich obszarach życia. Nasze własne słabości i niedoskonałości powiększają się, a trudności mnożą się poprzez kontakt z cechami innych, ich kłopotami, wadami i słabościami – zarówno umysłowymi, moralnymi, jak i fizycznymi. Apostoł mądrze zauważył: „Wszystko stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd”. Podobnie prorok trafnie napisał: „Człowiek, zrodzony z niewiasty, krótkiego życia doznaje i pełen jest nieszczęść” (List do Rzymian 8:22; Księga Joba 14:1).

Nikt nie zna lepiej ciężarów życiowych niż współczujący lekarze, prawnicy i duchowni. Stworzenie, które cierpi w wyniku swoich specjalnych dolegliwości i udręki fizycznej, umysłowej i moralnej, zwraca się do tych, którzy, znając pewne środki przynoszące tymczasową ulgę zarówno fizyczną, jak i duchową, otwierają okno nadziei, które pokrzepia uciśnione dusze. Te trzy profesje są uważane za najszlachetniejsze i najbardziej pożyteczne spośród wszystkich znanych, a gdy są podparte współczuciem i miłością, na pewno zdziałają wiele dobrego, przyniosą ulgę i zainspirują nową nadzieję. Niestety jednak nie wszyscy lekarze, prawnicy i duchowni działają z pobudek miłości i współczucia! Bez oceniania ich indywidualnie, możemy przypuszczać, że podobnie jak reszta ludzkości, także ci ludzie, posiadając najwyższe możliwości w dziedzinie przynoszenia ulgi bliźnim, są ogólnie poddani egoizmowi, który rozwinął się w ludzkich sercach w wyniku grzechu i częściowej utraty Boskiego obrazu, na który został stworzony człowiek – doskonałego odwzorowania Boga w ciele – Boga miłości, „Boga wszelkiej łaski” (1 Piotra 5:10).

„Cudowne słowa żywota”

Nasza opowieść stanowi część orędzia naszego Pana, skierowanego do uczniów tuż przed zbliżającym się ukrzyżowaniem. Jako Jego serce było przepełnione troską i smutkiem wobec nieuchronnej, haniebnej śmierci, której miał wkrótce doświadczyć, skupił swoją uwagę na pocieszających słowach dla swoich uczniów, którzy sami byli zakłopotani i przejęci. W ukrywaniu własnej boleści, był dla nich źródłem otuchy, dając przykład wszystkim swoim naśladowcom. Ci, którzy podążają Jego śladami, stają się dobrymi lekarzami w świecie, wykładowcami Bożego prawa i orędownikami Boskiego zakonu miłości.

Mimo że oceniamy cuda dokonane przez naszego Pana – uzdrowienia chorych, wskrzeszania umarłych, przywracania wzroku niewidomym i słuchu głuchym – najpiękniejszą manifestacją dla nas jest Jego nauka, Jego doktryna. Tak jak kiedyś niektórzy zauważyli: „Nigdy człowiek nie mówił tak, jak ten człowiek” (Jan 7:46), a także: „Wszyscy przyznawali Mu świadectwo i zdumiewali się łaską tych słów” (Łuk. 4:22) – „pięknych, cudownych słów życia”.

Podobnie jest z naśladowcami Jezusa. Chociaż Pan mógłby poświęcić cały swój czas i energię na uzdrawianie chorych czy wskrzeszanie umarłych, nie było to Jego głównym celem. Poprzez te cuda udzielił jedynie dowodu mocy Bożej w Nim i zapewnił przedsmak błogosławieństw, które nadejdą podczas Jego drugiego przyjścia – czasu naprawy wszystkich rzeczy, jak zapowiedział Bóg przez usta swoich proroków od wieków (Dzieje Ap. 3:21). Choć tłumy czekały na uzdrowienie przy sadzawce Betesda, Pan uzdrowił tylko jedną osobę, aby wyrazić swój zamiar. Odpowiedni czas na uzdrowienie nieszczęść i trudności świata jeszcze nie nadszedł. Ci, których zainteresowanie wzbudziło fizyczne uzdrowienie, powinni zwrócić uwagę na gotowość Pana do uzdrowienia wszystkich skruszonych serc, ofiarując im olej radości zamiast ducha strapionego i obudzając tych, którzy umarli w przestępstwach i grzechach, do nowego życia przez wiarę (Izaj. 61:1‑3).

Podobnie naśladowcy Jezusa, jako Jego reprezentanci, są upoważnieni do głoszenia radosnej wieści wszystkim, którzy mają uszy do słuchania, informując ich o Bożym planie – że tak jak grzech, śmierć i nieposłuszeństwo przyszły przez jednego człowieka, tak też odkupienie zostało osiągnięte przez drugiego, przez „człowieka Chrystusa Jezusa, który dał samego siebie na okup za wszystkich, świadectwem w odpowiednim czasie” (1 Tym. 2:5‑6). Są upoważnieni do pełnienia roli dobrych lekarzy i opatrywania zranionych serc. Jako biegli prawnicy w prawie Bożym, są upoważnieni do wskazywania tym, którzy chcą słuchać, że grzech, jako złamanie Bożego prawa, przyniósł wszelkie nieszczęścia ludzkości, wywołując lament niezliczonych tysięcy. Mają także uprawnienia do informowania, że Jezus, nasz Pan, ofiarował samego siebie jako pełny okup, zaspokajając żądania naruszonego prawa, umożliwiając wszystkim, którzy odwracają się od grzechu i dążą do harmonii z Bogiem poprzez Jego doskonałe przykazanie miłości, zbliżenie się do Niego za pośrednictwem Chrystusa jako orędownika i uświadomienie sobie, że nie są już potępiani, lecz są bezpłatnie usprawiedliwieni od wszystkiego przez wiarę w Odkupiciela i Orędownika.

Jako słudzy Ewangelii, Królewskie Kapłaństwo, są także upoważnieni do ogłaszania dobrą nowinę wszystkim, którzy chcą słuchać, o pojednaniu osiągniętym przez naszego Pana Jezusa. Nie tylko zakrywa ono nasze grzechy z przeszłości, ale również ukrywa słabości i niedoskonałości teraźniejszości i przyszłości dla wierzących, o ile są one nieumyślne, niepozwalane i zwalczane. W imieniu Mistrza mają prawo zapewnić wszystkich, że „Ojciec sam ich miłuje”, że „wszystko współdziała ku dobrem dla tych, którzy miłują Boga, tych, którzy są wezwani zgodnie z Jego planem”, a ostatecznie, poprzez uwielbionego Chrystusa – Głowę i Ciało, Oblubieńca i Oblubienicę, błogosławiona szansa pojednania z Bogiem na mocy warunków Nowego Przymierza będzie rozciągnięta na „wszystkie narody ziemi” – włączając w to tych, którzy odeszli do więzienia śmierci, nieznający w pełni Pana i Jego planu, a którzy zgodnie z zapewnieniem Chrystusa, otrzymają szansę przed drugą śmiercią (Jan 16:27; Rzym. 8:28).

„Abym zawiązał rany tych, którzy są skruszonego serca”

Patrząc z tej perspektywy, Poświęcone Maluczkie Stadko, czyli Królewskie Kapłaństwo, ma obecnie wspaniałe możliwości służenia swoim braciom i tym spośród świata, którzy mają uszy ku słuchaniu i pragną dołączyć do klasy „braci”. Nie jest prawdą, że Bóg udzielił swoim ambasadorom upoważnienia do przemierzania życia, krusząc serca swoich bliźnich. Wręcz przeciwnie, nakazał im głosić, że ci członkowie Ciała Chrystusowego, którzy otrzymali namaszczenie Ducha Świętego od Pana Jezusa, swojej Głowy, są upoważnieni do leczenia ran tych, którzy mają skruszone serce, pocieszania płaczących na Syjonie oraz ogłaszania miłościwego roku Pańskiego.

Jeśli niektórzy twierdzą, że pocieszanie strapionych i leczenie ran tych, którzy mają skruszone serce, oznacza, że posłańcy Boga, słudzy Prawdy, powinni głównie kruszyć serca i sprawiać cierpienie, to odpowiadamy: Nie! Nie jest to napisane, i nie powinniśmy dodawać nic do Słowa Bożego. Wokół nas działa wiele czynników, które kruszą serca i zadają rany. Powinniśmy przyjąć tyle ducha Pana, ile to możliwe, abyśmy, jeśli tylko jest to możliwe, nie powodowali krzywdy ani cierpienia, lecz starali się wyleczyć tych, którzy znajdą się w naszym zasięgu wpływów. Grzech kruszy serca tysięcy ludzi. Rozczarowanie sobą, swoimi ambicjami, staraniami, poczucie zawodu w stosunkach z przyjaciółmi, w pracy, w przyjemności – wszystko to powoduje rany i kruszenie. Dlatego zadanie kruszenia serc lepiej pozostawić Przeciwnikowi i tym, którzy są w zewnętrznych ciemnościach grzechu oraz nieznają Pana i Jego Ducha (Izaj. 42:16).

Zgodnie z naszym zrozumieniem, Pismo Święte naucza, że wielki czas ucisku jest bardzo blisko – czasu, który zakończy historię tego świata, gdy podczas bezprecedensowej anarchii wszystkie ludzkie nadzieje i ambicje całkowicie zawiodą. Jak stwierdza Pismo Święte: „Będzie to czas ucisku, jakiego nie było od początku świata” (Dan. 12:1; Mat. 24:21). Ten wielki ucisk, jak wskazuje Pismo Święte, będzie wynikiem rozwiniętego egoizmu, który dojrzewa i wkrótce wyda swoje owoce. Świat zawsze był skłonny do egoizmu, ale według Pisma Świętego i naszych własnych obserwacji, duch chciwości i egoizmu szerzy się coraz bardziej, pozostawiając swoje piętno na niemal każdym członku rodzaju ludzkiego. Ostatecznie spełni się to, co opisuje Biblia: „Ręka każdego człowieka przeciwko jego bliźniemu”, a skutkiem będą słowa: „Nawet wychodzącemu i wchodzącemu nie będzie pokoju dla nieprzyjaciela” (Zach. 8:10).

Świat nieznający Boga i Jego planu, jakie On przygotował dla błogosławienia wszystkich narodów w czasie Tysiąclecia, odczuje czas ucisku najdotkliwiej. Jednak Pismo Święte daje nam zrozumieć, że ich smutki, cierpienia i skruszone serca w końcu przyniosą korzyść, gdyż ten powszechny pług ucisku i trudności, gdy rozwieją się wszelkie nadzieje, ostatecznie okarze się dla nich zbawczy. Odwróci ich uwagę od fałszywych nadziei, które trzymali przez długi czas, i skieruje ich ku lepszej, prawdziwej nadziei, jaką Pan przygotował. Jej ośrodkiem jest Królestwo Chrystusowe, a fundamentem – ofiara okupu złożona na Kalwarii (1 Tym. 2:5‑6).

Przyszłe dzieło błogosławienia

Jakże mądry jest Boski plan, aby ci, którzy mają być złączeni z Panem Jezusem w czasie Jego tysiącletniego królowania, włączając się w dzieło podnoszenia ludzkości i pomagania jej w pokonywaniu trudności oraz różnego rodzaju zepsucia, byli tymi samymi, którzy nabierają w tym wprawy już teraz. Przez opatrywanie ran skruszonych serc stosunkowo niewielkiej grupy tych, którzy mają uszy ku słuchaniu oraz pragną odpowiedzieć na łaskę Bożą w ciągu obecnego Wieku Ewangelii, ci, których Pan powołał do chwalebnego Królewskiego Kapłaństwa przyszłości, zdobywają doświadczenie potrzebne do pełnienia swojej roli w przyszłości. Podobnie jak lekarze i pielęgniarki są szkoleni do przyszłej pracy, tak ci, którzy mają błogosławić ludzi w przyszłym Królestwie, praktykują już teraz w swoich sercach, rodzinach, wśród krewnych i wśród współwyznawców.

Nasza przyszła zdolność do otrzymania „dyplomu” i uczestnictwa w dziele Królestwa zależy od tego, jak teraz uczymy się sztuki opatrywania skruszonych serc tych, z którymi mamy kontakt. Ważniejsza jest miłość niż praktyczne umiejętności. Ten, kto obecnie okazuje miłość wobec skruszonych wokół siebie, będzie gotów czynić dobro wszystkim, zwłaszcza domownikom wiary. Jednak jeśli czyjaś miłość i współczucie nie są skierowane ku tym, którzy są skruszeni, a energia jest wykorzystywana dla zdobywania bogactwa lub dla egoistycznych celów, to jak może w nim mieszkać miłość Boża? Pamiętajmy o słowach Pisma Świętego: „Gdyż was doświadcza Pan, Bóg wasz, aby wiedział, czy miłujecie Pana, Boga waszego, ze wszystkiego serca waszego” (5 Mojż. 13:3). Apostoł przypomina, że ten, kto nie miłuje swojego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widział (1 Jana 4:20). Dlatego próba dla nas wszystkich to miłość – „Kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu”, a kto nie miłuje, nie jest zrodzony z Boga (1 Jana 4:7‑8,16).

Warto również zauważyć, że mając współczujące serce, niektórzy mogą błędnie czy szkodliwie opatrywać rany skruszonych. Popularnym przekonaniem stało się, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi, a stwierdzenie Pana Jezusa, że niektórzy są z ojca diabła, to błąd. Jednak taki pogląd nie znajduje uzasadnienia w Piśmie Świętym, a ci, którzy go głoszą, odciągają serca ludzi od prawdziwego Lekarza i balsamu danego przez Boga. Tylko imię Jezusa jest imieniem, które może zbawić, i nikt inny nie kwalifikuje się do skutecznego przekazywania pokoju skruszonym duszom i leczenia ran skruszonych serc (Dzieje Ap. 4:12).

„Umieć tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”

Nasz Pan ostrzegał nas przed różnymi koncepcjami zbawienia, które nie zgadzają się z tym, co Bogu zależy. Jasno wyraził, że On jest jedynym wejściem do owczarni, a ci, którzy próbują wejść inaczej, są nieuczciwymi i rabusiami. Mówił, że nikt nie może dotrzeć do Ojca poza Jego pośrednictwem (por. Jan 14:6). Z tego powodu ostro przestrzegamy przed teoriami, które proponują inne rozwiązania niż wiara w ofiarę Chrystusa, jako jedyny sposób na doświadczenie Bożej łaski i miłosierdzia. Również krytykujemy nauki, które, ze względu na teorię ewolucji, negują istnienie pierworodnego grzechu i pierwotnego wyroku, co zdaniem naszego Stwórcy wymagało zbawienia. Odrzucając te nauki, zwracamy uwagę na Bożą gałązkę oliwną, która jest zaproszeniem do przyjścia do Ojca przez Odkupiciela, uzyskując pewność, że grzechy zostały odpuszczone, a łaska Boża przywrócona. Pan miłosierny troszczy się o nasze sprawy, kieruje nimi ku dobremu końcowi, a Jego obietnica spełni się w Wieku Tysiąclecia, gdy Szatan będzie uwiązany.

Innym błędem, przed którym ostrzegamy, jest przyjęcie Jezusa i nadziei w Nim w sposób niezgodny z Pismem Świętym. Czasami ludzie odrzucają ideę, że Jezus umarł jako Odkupiciel, ale jednocześnie uznają Go za Nauczyciela i Wzór. Jednakże, nasz Nauczyciel nauczył nas, że przyszedł, aby dać swoje życie jako okup za wielu (por. Mat. 20:28) – za wszystkich. Odrzucając tę koncepcję, kwestionują Jego nauki i nie mogą uznać Go za godnego nauczyciela. Jeśli Jego życie nie było okupem, to Jego nauki byłyby fałszywe, a ci, którzy w to wierzą, popełniają błąd. Ponadto, gdyby Jezus przyszedł jedynie jako przykład życia, a nie jako Nasz Zbawiciel i Odkupiciel, to Jego misja byłaby daremna, ponieważ nikt nie mógłby postępować zgodnie z Jego doskonałym przykładem. Postrzeganie Pana jedynie jako wzoru życia byłoby nonsensem, ponieważ nikt z ludzkiego rodzaju nie jest w stanie sprostać Jego doskonałemu standardowi.

Pismo Święte wyraźnie przekazuje odwrotną wizję, mówiąc, że cała ludzkość jest niedoskonała z powodu upadku i podlega wyrokowi śmierci. Jezus „z łaski Bożej za wszystkich śmierci skosztował”, oddając samego siebie jako okup za wszystkich, co jest potwierdzone w czasach Jego obecności na ziemi. Biblia uczy, że ta ofiara, pierwotnie za grzech Adama, była odpowiednia jako okup za grzechy całego świata. Zadośćuczynienie to było niezbędne, aby pogodzić Boski wyrok i umożliwić Boże przebaczenie oraz przywrócenie do wiecznego życia i łaski. Większość ludzkości doświadczy tego przywrócenia w Wieku Tysiąclecia, podczas gdy nieliczna mniejszość, tych, których Pan, nasz Bóg, powołał, mają nadzieję na udział w chwale, czci i nieśmiertelności Królestwa poprzez przyjęcie zasługi ofiary Chrystusa.

„Niech się nie trwoży serce wasze”

Na zakończenie, przyjrzyjmy się, w jaki sposób ten fragment odnosi się do apostołów i tych, którzy przyjęli wiarę na podstawie ich nauk. Ich serca nie powinny drżeć w żadnych okolicznościach. Są oni już poza sferą świata, ponieważ odłączyli się od niego, przyjmując Pana i zostając przez Niego przyjętymi. Mimo że doświadczają ogólnych trudności tego świata, teraz mają pocieszenie Pisma Świętego, co pozwala im znosić te wyzwania i traktować je jako „lekki ucisk”, niegodny przyszłej obietnicy chwały, która ma się ujawnić w nich (2 Kor. 4:17; Rzym. 8:18). Faktycznie, nie jest to nadzwyczajne, że Pan pozwala, aby próby i trudności dotykające Jego wiernych były nawet bardziej wymagające niż te, które dotykają większość ludzi (Hebr. 12:6‑11; Obj. 3:19).

Jak Apostoł stwierdza, powinno to być zrozumiane przez każdego z nas, gdyż „ja na nic nie dbam” – żadne z tych życiowych doświadczeń nie wywołuje trwożliwych myśli. Dlaczego? Apostoł tłumaczy nam: „Miłość Boża została wylana w sercach naszych” (Dzieje Ap. 20:24; Rzym. 5:5). Nie tylko dowiedzieliśmy się, że Bóg przebaczył nam grzechy, jest naszym Ojcem i najlepszym Przyjacielem, jest miłosierny wobec naszych niedoskonałości, powołał nas do chwały i wspólnoty z Odkupicielem, ale także te błogosławieństwa staną się udziałem naszym w czasie ponownego przyjścia Pana w zmartwychwstaniu sprawiedliwych i ustanowienia Królestwa. Teraz cieszymy się także pokojem, radością i błogosławioną nadzieją, które płyną z tych łaskawych obietnic. Świat nie może nam ich dać ani odebrać.

Zatem nie ma w tym nic dziwnego, że serca tej grupy nie drżą. Ich Ojciec wie, czego potrzebują. Dzień po dniu uczą się oni, że ten, który opiekuje się ptaszętami i dostarcza im potrzeb, troszczy się o nich bardziej niż mogliby sobie wyobrazić, a nawet włos z ich głowy nie spadnie bez Boskiego pozwolenia. Mistrz zapewnia ich, mówiąc: „A nic wam nie zaszkodzi” (Łuk. 10:19 NB). Dlaczego więc mieliby się martwić? To dowodziłoby braku wiary, braku zaufania lub nieświadomości w odniesieniu do Bożych obietnic, Jego charakteru i zamiarów.