Wilki w owczej skórze

„Wilki w owczej skórze”

Jedynie ci, którzy zrozumieli sens słów Apostoła dotyczących właściwego rozważania Słowa Prawdy – tylko ci, którzy przyswajają nauki Pism, że plan Boży rozwija się stopniowo, a kolejne wieki stanowią jego kolejne etapy – są w stanie zrozumieć, dlaczego Boska opatrzność w określonym czasie pozwala na doświadczenia i próby w Kościele, które wcześniej były niedopuszczalne. Módlmy się, aby wszyscy chrześcijanie obudzili się do odpowiedniego studiowania Biblii – aby zrozumieli cel Bożego postępowania z Żydami w Wieku Żydowskim, z chrześcijanami w Wieku Ewangelicznym oraz ze światem w Wieku Tysiąclecia.

„A przetoż weźmijcie zupełną zbroję Bożą, abyście mogli dać odpór w dzień zły, a wszystko wykonawszy, ostać się” – Efezj. 6:13.

Jedynie ci, którzy zrozumieli sens słów Apostoła dotyczących właściwego rozważania Słowa Prawdy – tylko ci, którzy przyswajają nauki Pism, że plan Boży rozwija się stopniowo, a kolejne wieki stanowią jego kolejne etapy – są w stanie zrozumieć, dlaczego Boska opatrzność w określonym czasie pozwala na doświadczenia i próby w Kościele, które wcześniej były niedopuszczalne. Módlmy się, aby wszyscy chrześcijanie obudzili się do odpowiedniego studiowania Biblii – aby zrozumieli cel Bożego postępowania z Żydami w Wieku Żydowskim, z chrześcijanami w Wieku Ewangelicznym oraz ze światem w Wieku Tysiąclecia. Patrząc na to z tej perspektywy, dowiemy się, co nauczają Pisma Święte, mianowicie, że istnieje czas siewu i czas żniw, a każdy wiek, osiągnąwszy swój cel, ustępuje miejsca następnemu wiekowi i nowym zadaniom. Na przykład, pod koniec Wieku Żydowskiego, lud ten przechodził przez szczególne oczyszczenie i próby, co zgodnie z nauką Jana Chrzciciela, ostatniego z proroków, miało na celu oddzielenie ziarna od plew, przygotowanie do zbiorów ziarna na czas następnego wieku, a także dopuszczenie, że niektórzy z tego ludu, przeszłością uciskani, staną się jak plewy, całkowicie zniszczeni.

Podobnie Pan opowiada nam w jednej ze swoich przypowieści (Mat. 13:24‑30), że pod koniec Wieku Ewangelicznego nastąpi oddzielenie ziarna od chwastu – ziarno zostanie zebrane do chwalebnego Królestwa, o które modlimy się: „Przyjdź królestwo twoje”, a chwast zostanie zniszczony, chociaż nie jako jednostki. Zniszczenie chwastu, czyli fałszywego chrześcijanina, oznaczać będzie, że ten, kto udaje chrześcijanina, zbliża się do Pana ustami, podczas gdy serce jest daleko od Boga, przestanie udawać prawdziwego wyznawcę. Od tej chwili prawdziwy Kościół będzie uznany na swojej specjalnej pozycji jako wybrani przez Boga, Niewielkie Stado, podążające śladami Mistrza, z radością poświęcające ziemskie zyski dla osiągnięcia niebiańskich. Następnie, zgodnie z przypowieścią, będą świecić w Królestwie jak słońce dla błogosławieństwa narodów ziemi, obejmując nawet klasę chwastu, która od tego momentu nie będzie już pozorować ani oszukiwać co do swojej prawdziwej pozycji, ale razem z resztą ludzkości będzie miała okazję osiągnięcia całkowitej harmonii z Bogiem (Mal. 4:2; Mat. 13:43).

Co do czasu żniwa Wieku Ewangelicznego, pragnę zauważyć, że ten okres żniwa według Pisma Świętego potrwa czterdzieści lat i rozpoczął się w 1878 roku, zakończąc się zatem w 1918 roku. Zwracam waszą uwagę na to, że szczególne trudności, cierpienia i próby wiary i posłuszeństwa, przeznaczone do całkowitego oddzielenia ziarna od chwastu, obecnie spadają na chrześcijaństwo – nadchodzą jak „złodziej w nocy” jakiś czas temu. Nie będziemy teraz omawiać różnych dowodów biblijnych, które wskazują, że znajdujemy się w końcowym okresie Wieku Ewangelicznego i na początku Wieku Tysiąclecia. Wielu z was już zaznajomiło się z naszymi „Wykładami Pisma Świętego”, gdzie te kwestie są szczegółowo omówione wraz z ich biblijnym uzasadnieniem. W tej chwili ograniczymy się do zwrócenia uwagi na pewne zewnętrzne objawy, wskazujące, że żyjemy w okresie, który Apostoł określa jako

„Dzień zły”.

Okres ten ukazany jest w całym Piśmie Świętym jako czas gruntownego testowania, moment, w którym całkowite oddzielenie pszenicy od kąkolu dokona się tak precyzyjnie, że żadne ziarno pszenicy nie będzie stracone, a żadne ziarno kąkolu, nawet przypadkiem, nie przetrwa pośród pszenicy. Pan zapowiada dokładne rozgraniczenie. Wielu ludzi z trudnością akceptuje myśl, że w ich czasach mogłoby dojść do czegoś wyjątkowego – że to oni byliby uczestnikami spełniania się proroctw. Gdybyśmy twierdzili, że te wydarzenia miałyby miejsce w ciągu stulecia czy tysiąclecia, większa liczba osób mogłaby zacząć dociekać i rozważać siłę argumentacji. Jednak z powodu przyzwyczajenia do warunków, doświadczeń, trudności i twierdzeń wielu, jak przepowiedział Apostoł, że wszystko będzie trwało tak od początku stworzenia (2 Piotra 3:4), wielu zamyka oczy swojego zrozumienia na rzeczy, które obecnie zachodzą.

Apostoł zauważa, że tacy „świadomie nie chcą wiedzieć”, a Jezus mówi, że „słysząc, nie słyszą ani nie rozumieją”; ponadto Pan przez proroka ogłasza: „Lud mój ginie z powodu braku wiedzy” (2 Piotra 3:5; Mat. 13:13; Oz. 4:6). Faktycznie, ci, którzy nazywają się chrześcijanami, w większości są nieczuli, obojętni na to, co zostało zapisane z woli Pana jako napomnienie, zachęta i pomoc w tym „trudnym dniu”. Nie należą do tych wybranych, którzy, jak wskazuje Apostoł, nie będą w ciemności, aby dzień ten ich nie zaskoczył jak złodziej. Będą czujni, baczni i pewni w wierze. Dlatego, korzystając z zapewnionych przez Pana środków, otrzymają błogosławieństwo, specjalne wynagrodzenie, podczas gdy inni, zaniedbując swe przywileje, okazują się niegodni wielkich łask, jakie obecnie Bóg udziela Małemu Stadku. Nie twierdzimy, że nie będą mieli okazji znaleźć się wśród tego „wielkiego tłumu”, o którym mówi Pismo Święte, wychodząc z wielkiego ucisku i stając przed tronem zamiast na nim (Obj. 7:15, 3:21).

Zwróćmy uwagę na oświadczenie Pana, który mówi, że próba naszego czasu będzie tak krytyczna, tak wymagająca, że – gdyby to było możliwe – mogłaby wprowadzić w błąd nawet wybranych (Mat. 24:24). Jednak nie będzie to możliwe, ponieważ Pan obiecał im niezbędną pomoc, a oni będą w takim stanie serca i umysłu, by szukać wsparcia i z niego skorzystać. Zauważmy, jak Pan przez proroka Dawida (Psalm 91) przewiduje szczególne trudności tego czasu, obrazując różne metody Szatana – spirytyzmu, „wyższego krytycyzmu”, nauki chrześcijańskiej itp. – jako zarazy morowe i strzały. Mówi nam, że tysiąc może spaść obok nas, nawet dziesięć tysięcy po naszej prawej stronie, wśród tych, których uważamy za najbardziej szlachetnych, a nawet w pewien sposób za naszych przyjaciół w Panu.

Następnie podano przyczynę, dla której te same zarazy i strzały nie spowodują upadku wybranych, a mianowicie: „Ponieważ ty, Panie, jesteś moją nadzieją, Najwyższego uczyniłeś swoim schronieniem, (…) nie spotka cię żadna plaga” – „nikt nie zbliży się do namiotu twego” – „zły nie dotknie cię” (1 Jana 5:18). To, co dla innych będzie kamieniem obrazy, dla tej klasy będzie oparciem – w sensie, że będą się na nim wznosić ku jeszcze wyższemu stopniowi osobistego wzrostu i upodobnienia charakteru do Pana. Wszystko musi działać na ich korzyść, ponieważ prawdziwie kochają Boga, ponad siebie i innych, i są wierni swojemu przymierzu – swojemu poświęceniu dla Pana. Zaraza błędu nie dotknie ich, ponieważ w tajemnicy obecności Pana posiadają zbroję łaski i prawdy specjalnie im udzielonej. Jak napisano: „Tajemnica Pana jest dla tych, którzy się Go boją, a przymierze Jego objawia im” – Psalm 25:14.

„Bo to dzień pokaże”

Wskazując na ten etap żniw, który rozpoczął się w roku 1878, Apostoł określa go jako szczególny dzień, czyli erę; i rzeczywiście taka była jego doniosłość. Żaden okres w historii świata nie był tak wyjątkowy pod wieloma względami. Odnosząc się do tego okresu i do prób wiary, które nadchodzą dla ludu Pana, Apostoł mówi: „Niech każdy z rozwagą na nim buduje [wiarę], ponieważ nie ma innego fundamentu, jak ten, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus”. Apostoł wskazuje tym samym, że jego przemówienie nie kieruje się do pogan, ale do tych, którzy przynajmniej nominalnie uznali Chrystusa za podstawę swojej nadziei. Następnie kontynuuje, mówiąc: „Jeżeli ktoś buduje na tym fundamencie złoto, srebro, drogie kamienie, drewno, siano, słomę, każda praca stanie się widoczna, gdyż dzień go ujawni; bo dzień ten objawi się przez ogień, a jaką jakość każda praca jest, ogień ją zbadają” – 1 Kor. 3:10-15.

Czy może być bardziej wyraźne oświadczenie? Ogień, o którym mowa, jest oczywiście symboliczny, podobnie jak drewno, siano, słoma, złoto, srebro, drogie kamienie. Podobnie jak drewno, siano, słoma mogą ulec zniszczeniu przez dosłowny ogień, tak samo egoistyczne nauki, błędy i wszelkie błędne przekonania zostaną zniszczone w czasie, który wskazuje Apostoł: „Dzień ten ukaże”, czyli uwidoczni wiarę, która przetrwa, a także tę, która zostanie spalona. Apostoł kontynuuje: „Jeżeli praca kogoś przetrwa, otrzyma nagrodę. Jeżeli praca kogoś spłonie, on sam poniesie szkodę”. Niestety, wielu musi stwierdzić, że ich wiara uległa zniszczeniu! Jednakże niewielu otrzyma wielką nagrodę, przekonując się, że ich wiara przetrwa próby tego dnia! Czyż nie jest to prawda, że spirytyzm, teozofia, Chrześcijańska Nauka i „wyższy krytycyzm” pożerają wiarę wielu – wszystkich, którzy zetknęli się z nimi i którzy mają jedynie drewno, siano, słomę ludzkiej tradycji, a którym brakuje złota, srebra i drogich kamieni Bożego Słowa?

Dalej Apostoł zapewnia nas, że wszyscy, którzy budują na Chrystusie, ostatecznie zostaną ocaleni, nawet jeśli poniosą wielką szkodę w związku ze swoją wiarą. Mówi on: „Ale on sam zostanie ocalony, aczkolwiek jak przez ogień”. Ogień tego dnia pokaże niektórym, jak słabo budowali, jak mało uważali na Słowo Pana, w jakim stopniu poddawali się ludzkim tradycjom i wierzeniom z ciemnych wieków. Wielu – możemy być pewni – straci w tym czasie całą wiarę w Chrystusa, lecz jeśli tak się stanie, będzie to jedynie dowodem, że ich wiara nie miała solidnego fundamentu.

Zauważmy również, że nasz tekst odnosi się do czasu żniw tego Wieku i nazywa go również „dniem”, „dniem złym” – dniem, czyli erą, w której próby, utrapienia itp. nadejdą dla ludu Bożego, dla prawdziwych Izraelitów, dla wykazania wartości tych, którzy miłują Pana całym swoim sercem, umysłem, duszą i siłą, oraz dla ujawnienia tych, którzy byli oziębli w miłości ku Panu i bliźnim, a także ci, którzy byli tak obciążeni troskami życia lub złudzeniami bogactw, że zostali zaskoczeni przez „ten dzień” – nasz dzień (1 Tes. 5:4; Efezj. 6:13).

Nasz tekst, doskonale wpasowujący się w cytowany fragment z Księgi Psalmów, wskazuje, że potrzebna jest zbroja, że trudno się oprzeć atakom tego dnia, jak również to, że niewielu przetrwa te próby. Apostoł nawołuje nas, abyśmy wzięli na siebie pełną zbroję Bożą, a nie tylko tarczę wiary, nie sam hełm zbawienia, nie tylko pancerz sprawiedliwości czy miecz ducha, nie tylko pas Prawdy czy sandały, ale wszystkie – bo wszystkich będziemy potrzebować, jeśli chcemy sprostać wszystkim atakom, jakie nas czekają w tym „dniu złym”, i po spełnieniu wszystkiego, pozostać. Niestety niewielu zdaje sobie sprawę z ważności tej zbroi, jaką Bóg nam polecił! Ich trudność wynika z tego, że nie rozpoznają czasu, w którym żyją, nie są wystarczająco obudzeni, nie są wystarczająco skoncentrowani na studiowaniu Pisma Świętego, które jedynie kształtuje, jak przywdziewać tę zbroję i jak przygotować się do walki. Dlatego wszyscy ci letni chrześcijanie na pewno zostaną pokonani w tym „dniu złym”.

Dlaczego Bóg na to zezwoli

Tekst, który przytoczyłeś, odnosi się do nauk apostolskich dotyczących tzw. „dnia zła” czy „złego dnia”, który ma nadejść i przynieść różne próby, zwłaszcza dla ludu Bożego. Apostoł Paweł, w swoich listach, często poruszał tematy związane z eschatologią (nauką o sprawach ostatecznych) oraz próbami, jakie wierni będą musieli przejść.

Jednym z kluczowych punktów, który został podkreślony, to konieczność trzymania się Prawdy Bożej. W kontekście wielu fałszywych nauk i błędów, które pojawią się w tym „dniu zła”, trzymanie się Prawdy jest kluczowe dla przeżycia duchowego. Apostoł Paweł podkreśla, że ci, którzy nie przyjmują miłości do prawdy, zostaną zwiedzeni błędem. To wskazuje na odpowiedzialność każdego chrześcijanina, aby bacznie rozważać nauki, w które wierzy, i upewniać się, że są zgodne z Pismem Świętym.

Tekst również zwraca uwagę na znaczenie uczynków jako wyrazu wiary. Chociaż zbawienie jest darem łaski, a nie zasługą uczynków, to jednak prawdziwa wiara wyraża się w postępowaniu zgodnym z naukami Jezusa Chrystusa. Apostoł podkreśla, że nie wszyscy ci, którzy mówią „Panie, Panie”, wejdą do Królestwa Niebieskiego, ale ten, kto wypełnia wolę Ojca. To podkreślenie prawdziwej wiary jako czegoś, co objawia się w uczynkach, było częstym tematem nauczania apostolskiego.

Ważnym aspektem jest także zrozumienie, że „dni zła” mają na celu sprawdzenie, przesianie i oddzielenie prawdziwego Kościoła od tych, którzy są jedynie zewnętrznymi wyznawcami. Czas ten będzie wymagał od wiernych wytrwałości, umocnienia się w wierze oraz trzymania się Prawdy Bożej, pomimo wszelkich trudności i przeciwności.

Ostatecznie, nauczania zawarte w tych fragmentach biblijnych zachęcają do głębokiego zrozumienia i życiowego stosowania Prawdy Bożej, czerpania z niej mądrości i wytrwałego trzymania się jej, nawet w obliczu trudnych czasów.

Jak obłudnicy dawnych czasów

Zaznaczyliśmy już, że obecnie aktywne siły, które podkopują wiarę, rozkładają ją i niszczą, można porównać do epidemii, która już unosząc się w powietrzu, zaraża wszystkich, których organizmy są podatne na te toksyny. Należy dokładniej rozważyć tę kwestię, ponieważ szkodliwe wpływy otaczające nas obecnie są tak subtelne, zwodnicze i powszechne, że większość ludzi nie jest w stanie ich rozpoznać. Jak wielkie oburzenie wywołałoby to w kręgach chrześcijańskich, gdyby zrozumiano, że te szkodliwe wpływy wypływają z ambon – prawdopodobnie nie ze wszystkich, ale na pewno z czterech na pięć w większych miastach, i coraz szybciej rozprzestrzeniają się na mniejsze miasta i wsie! Przyjrzyjmy się temu zagadnieniu uczciwie i dokładnie. Ważne jest, aby lud Boży znał prawdziwe fakty. Co do reszty, są oni tak zagubieni, tak całkowicie upici winem Babilonu (Obj. 18:3), że nie mamy nadziei wpłynięcia na nich. Odkąd ten „zły dzień” rozpoczął się, ta zaraza szerzy się – minęło już ponad trzydzieści lat.

W dzisiejszych czasach każda uczelnia, każde seminarium teologiczne na całym cywilizowanym świecie naucza tego, co powszechnie określa się jako „wyższy krytycyzm” Biblii, chociaż bardziej odpowiednie byłoby używanie terminu „wyższa niewiara” wśród wybitnych przedstawicieli całego chrześcijaństwa. Ci wybitni krytycy wykonują tę samą pracę co Thomas Paine i Robert Ingersoll, ale prowadzą ją na wyższym poziomie – przemawiają nie do tłumu i ogółu, lecz do ludzi wykształconych, inteligentnych i poszukujących prawdy. Skutki ich wpływów są tysiąckroć bardziej szkodliwe.

Ci, do których zwracali się Paine i Ingersoll, rzadko byli chrześcijanami. Dlatego nie niszczyli oni samej wiary – jedynie czynili niewiarę bardziej odrażającą i zepsutą. Natomiast ci niewierzący wybitni krytycy od tego „złego dnia” wykorzystują całą potężną machinę chrześcijaństwa wszystkich wyznań, zwłaszcza poprzez seminaria teologiczne, aby podkopać i obalić wiarę wszystkich, którzy wyznają imię Chrystusa, bez względu na ich wielkość, bogactwo, wykształcenie czy biedę. Co więcej, robią to systematycznie, zwodniczo i sprytnie, w sposób, który przechodzi niezauważony przez większość ludzi. Można śmiało powiedzieć, że jedynym trafnym obrazem dla tego zgubnego wpływu jest „zaraza morowa”.

„Z ust twoich osądzę cię”

Zgodnie z tymi słowami Pana przekonujemy się, że z Boskiej opatrzności ci wyżsi krytycy stopniowo mówią coraz więcej przeciwko samym sobie. Ale chrześcijanin z imienia jest dość ograniczony, zaś wielu prawdziwych chrześcijan, jak wyjaśnia Apostoł, to jedynie „niemowlęta w Chrystusie”, niezdolne do przyswajania twardego pokarmu Słowa, a potrafiące spożywać i przyswajać tylko „mleczny pokarm” – rozumiejąc jedynie podstawowe zasady. Dlatego te jawne oświadczenia owych wilków w owczej skórze, które przebierają się za owce, nie są brane poważnie. Jeśli owce są zatrwożone słowami, to znów uspokajają się, myśląc: „To jest nasz zacny duchowny, dobrze wychowany i wykształcony; on na pewno nie prowadziłby nas na manowce. On na pewno by nas nie zwodził. Jeśliby przestał wierzyć w Biblię i stał się niewierzącym, to na pewno opuściłby zajmowane stanowisko. Nie mógłby on być tak nieuczciwy, by miał nosić na sobie owczą skórę i posługiwać się nią dla zwodzenia nas i zatracenia”. Biedne niewiniątka! Posłuchajcie zatem wyznania jednego z tych fałszywych pasterzy i wyjaśnienia sztuczek i oszustw, przy pomocy których utrzymuje on spokój wśród ludzi, wszczepiając im od czasu do czasu trochę trucizny „wyższego krytycyzmu”, która w końcu powoduje duchowe odurzenie i prowadzi do duchowej śmierci.

Podaję wam jego słowa tak, jak zostały wydrukowane w najwybitniejszym z religijnych pism na świecie – w nowojorskim „Independent”. Redaktor tego czasopisma, uwzględniając życzenie owego wilka, by nie został ujawniony, i prawdopodobnie sympatyzując z nim w całej tej procedurze, zaręcza za niego jako za człowieka obdarzonego inteligencją i chrześcijańskim charakterem, wysoko postawionego w tak zwanym prawowiernym kościele, którego prawowierności nikt nie może kwestionować. Oto jego wyznanie:

„Nigdy nie wyróżniałem się jako heretyk. Nawet lokalnie nie powstała na mój temat opinia, jakobym zbyt daleko odchodził od prawowiernych poglądów. Gdybym którejś niedzieli zechciał wyłuszczyć mojej kongregacji wszystkie moje odstępstwa od przyjętych wierzeń chrześcijańskich, zgorszyłbym ich ponad wszelką miarę. Ogólnie wiedzą oni, że jestem liberalnie myślącym człowiekiem, a ja nierzadko korzystam z okazji, żeby przyspieszyć ich postępy w porzucaniu zużytych dogmatów, a zdążaniu w kierunku prawdy takiej, jaką powinna ona być. Nie mam wątpliwości, że wkroczyli już na tę drogę i przeważająca ich część skłonna jest zachować rozsądny spokój. Moja kongregacja wyróżnia się ponadprzeciętną inteligencją, wiedzą i sympatią dla ruchów postępowych; niemniej jednak jestem najzupełniej przekonany, że całkowite ujawnienie z mej strony wierzeń, do jakich doprowadziły mnie moje dociekania, podrażniłoby ich uszy i nie tylko wzbudziło antagonizm wobec mojej osoby, ale także spowodowało odwrócenie się ich upodobań w kierunku konserwatyzmu i prawowierności”.

Co myślicie o tym wyznaniu, drodzy przyjaciele? Co myślicie o takim potajemnym, śmiercionośnym rozmyślaniu tego wykształconego człowieka, uznającego się za sługę Bożego Słowa i jako takiego –„uchodzącego za wielkiego między ludźmi”? Jest on modelowym, wspaniałym przykładem około czterech piątych wszystkich kaznodziei wszystkich wyznań – okazem obłudy, jaka się zakradła do Kościoła Chrystusowego. Ale nie zacytowałem jeszcze jego wyznania w całości! Niech mi więc wolno będzie kontynuować czytanie jego własnych słów, które wyszły spod jego własnego pióra, będących wyrazem jego podłej przebiegłości czy zwodniczości, przez które usidla on, chwyta i niszczy owce. Osądźcie sami, czy nie mamy słuszności, przywiązując tak szczególną uwagę do tej sprawy. Czy Pismo Święte nie mówi, że pasterze, pastorzy, którzy widzą nadchodzące wilki, a nie biją na alarm i nie starają się bronić trzody, nie wywiązują się z powierzonych im obowiązków? Chcę uwolnić się od odpowiedzialności przez głośne wołanie i nieoszczędzanie tych wilków w owczym odzieniu. Czytam więc dalej:

„Szybki wzrost wyrafinowanej niewiary”

„Przekształcamy nasze wyznania religijne z niezwykłą prędkością – przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia w parafii – że obecnie nie waham się wyrazić pełnej dezaprobaty wobec całego planu pojednania poprzez ofiarę i związanej z tym koncepcji sprawiedliwości. Ludzie pobożni, którzy wcześniej niecierpliwie pytali po każdym kazaniu na różne tematy, dlaczego nie wspominałem o tym, że Chrystus dokonał pojednania za grzech, teraz spokojnie siedzą podczas kazań, w których nie pada słowo o Chrystusie jako pojednawczej ofierze.”

To jest rzeczywiście zgodne z rzeczywistością! Ponad trzydzieści lat temu, na podstawie Pisma Świętego, przewidzieliśmy, że chrześcijaństwo zostanie poddane próbie w tym konkretnym punkcie, a mianowicie, że pojednanie za grzech dokonane przez naszego ukochanego Zbawiciela jest fundamentem, na którym opiera się cała biblijna wiara i nadzieja. Prognozowaliśmy także, że zostanie ono odrzucone przez ogół chrześcijaństwa, zgodnie z proroczymi zapowiedziami Pisma Świętego, których nie będę teraz rozważać; część z nich można odnaleźć w symbolicznej Księdze Objawienia. Jak duża zmiana zaszła od tamtego czasu! Nie tylko Chrześcijańska Nauka wpłynęła w znacznym stopniu na wszystkie wyznania poprzez swoje błędne twierdzenia, że nie istnieje grzech pierworodny, ani śmierć, a tym samym kara za grzech pierworodny, że stąd Chrystus nie zmarł i nie wykupił od pierwotnej kary, ponieważ nie ma potrzeby odkupienia, twierdzą, że grzech to jedynie iluzja. Ale od tego czasu także „wyższy krytycyzm” szerzy się po całym cywilizowanym świecie i rzeczywiście podważa wiarę w centralny punkt Boskiego planu. Bo ten, kto nie wierzy w pojednawcze dzieło Chrystusa, nie jest prawdziwym chrześcijaninem, mimo że deklaruje się jako uczennica czy uczeń.

Chrześcijaństwo to nie tylko uznanie faktu narodzin i śmierci Jezusa, ani też przyjęcie jedynie moralnych i religijnych nauk Jezusa. Chrześcijaństwo to uznanie, że jesteśmy grzesznikami, że Chrystus umarł za nasze grzechy, a trzeciego dnia zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia, że dzięki Niemu mamy odkupienie oraz darowanie grzechów przez wiarę w Jego krew. Kto stracił tę wiarę w krew Jezusa, utracił związek z prawdziwym chrześcijaństwem, i im szybciej to zrozumie on sam i cała ludzkość, tym lepiej dla wszystkich zainteresowanych. Jeśli byłby uczciwym człowiekiem, otwarcie przyznałby się do swojego stanowiska. Jeśli jednak, tak jak autor, którego cytuję, jest nieuczciwym człowiekiem, to tylko ujawnia, że nie jest godzien Prawdy, ponieważ wybiera, jak sam przyznaje, postępowanie kłamliwe, niszcząc wiarę zbyt ufnej owcy, którą prowadzi i ciesząc się jej pochwałami i wsparciem finansowym. Przeczytajmy, co ten fałszywy pasterz dalej wygłasza (Ezech. 34:2-10):

„Doświadczenie nauczyło mnie, aby nie być zbyt agresywnym w swoich herezjach. Stwierdziłem, że jeśli przechowa się swoje doktrynalne odkrycia w szufladzie biurka przez około pięć lat, a następnie pozwoli, aby od czasu do czasu niepostrzeżenie pojawiały się na jednej czy dwóch stronach kolejnego niedzielnego kazania, to ostatecznie można je wyznawać tak gorąco, jak się tylko komu podoba, a ci, którzy wcześniej gotowi byli podpalić na stosie takiego człowieka, będą teraz siedzieć spokojnie, słuchając jego nauk i zaśpiewają ostatni hymn w przekonaniu, że ponownie usłyszeli prawdę, w którą zawsze wierzyli.”

Przebudź się, owco, i usłysz!

Czy wśród laików znajdzie się ktoś o szlachetnym usposobieniu i miłości do prawdy, gotów zamienić się miejscami z tym, kto zadowolony z siebie zwodzi i fałszuje? Czy poważany biznesmen, nawet jeśli miałby zachować anonimowość, zdecydowałby się przed redaktorem „New York Independent” przyznać do metod prowadzenia interesów? Czy nie odczułby wstydu, nawet jeśli tylko redaktor poznałby prawdę o jego przebiegłości? Możemy z pewnością zrozumieć osoby stosujące pewne chwyty w reklamie i przesadzające w ocenie wartości swoich towarów, gdyż otwarcie dążą do własnych korzyści, a opinia publiczna zdaje sobie sprawę, że ich twierdzenia trzeba podchodzić z rezerwą. Ale kiedy sługa Ewangelii uważa się za dobroczyńcę, który oddaje życie służbie Prawdzie, służbie Panu, budowaniu bliźnich w świętej wierze, jaką otrzymał od świętych, to jego postępowanie staje się nie tylko ohydne, lecz i wstrętne. Im bardziej elegancki, nieskazitelny i wykształcony jest taki człowiek, tym większą ma powinność poczuć wstyd. Posłuchajmy dalej:

„W związku z tym nie ogłaszam co niedzielę, że nie wierzę w niepokalane poczęcie Jezusa ani w fizyczne zmartwychwstanie. Choć bardzo cenię i podziwiam doktora Crapsey’a, nie śpieszę się, aby publicznie przyłączyć się do niego. Pozwalam innym wyrażać swoje poglądy, a ja tylko ostrożnie odpowiadam na pytania”.

Doktor Crapsey, wspomniany tutaj, niedawno był sądzony za herezję i usunięty z ambon episkopalnej. Ten hojny człowiek! Po uroczystym wyznaniu wiary w nauki Biblii, uzyskaniu wysokiego stanowiska wśród tych, którzy szanują Pismo Święte, a także pobieraniu hojnej pensji za nauczanie go w swojej wspólnocie, postanowił złamać swoje przysięgi, zachowując jednak swoje tytuły, zaszczyty i korzyści finansowe związane z jego stanowiskiem. Ogłosił ufającym mu słuchaczom teorię „wyższych krytyków”, negującą natchnienie Pisma Świętego, twierdzącą, że Jezus urodził się jak każdy inny człowiek, że Jego śmierć nie była ofiarnicza, a Jego krew można uznać za „pospolitą” (Hebr. 10:29). Nie dziwi nas, że autor tego zapisu, godny wilk w owczej skórze, chwali go, czci i podziwia. My natomiast nie możemy podziwiać takiej dwulicowości, ale gdybyśmy musieli wybierać między nimi, uznalibyśmy za bardziej uczciwe pozostanie na miejscu doktora Crapsey’a, bo jest on odrobinę bardziej konsekwentny. Przytoczmy jeszcze jeden fragment tego znanego wyznania. Autor twierdzi:

„Mam nadzieję, że za kilka lat herezje, bo takie one są, dotyczące cudownego poczęcia i zmartwychwstania Chrystusa, staną się co najwyżej tolerowanymi opiniami. Cierpliwie, taktownie i wytrwale oczekuję, że kiedyś moja dusza zostanie uwolniona, bo cierpliwie czekam już wystarczająco długo na wyrażenie moich poglądów na temat pojednania. Ujawnienie ich teraz naraziłoby na niebezpieczeństwo moją rzeczywistą pracę, która nie polega na nauczaniu historii, nawet jeśli byłaby to prawdziwa historia Jezusa, Jego apostołów czy Jego Kościoła. To bardziej poszerzanie ludzkiej egzystencji o prawdziwą religijną wiarę i zachęcanie do rozwijania pewnych moralnych i szlachetnych cnot poprzez poświęcanie się obowiązkowi, tak jak Bóg pozwala mi go rozumieć. Nikt nie chciałby być oskarżany o obłudę. Pocieszające jest jednak to, że za czasów Jezusa ci, którzy uważali się za Żydów i obchodzili święta, choć nie zgadzali się z powszechnymi poglądami, nie byli piętnowani jako obłudnicy”.

„Końcem ich jest zatracenie”

Widzimy tu jeszcze tchnienie sumienia, które zdaje się zdawać sobie sprawę, że takie postępowanie niesie ze sobą przynajmniej podejrzenie obłudy. Jednak zauważmy, jak stara się usprawiedliwić. Mówi o „poświęceniu się obowiązkowi, tak jak mu Bóg pozwala go pojmować”. Czy można oczekiwać, że Bóg udzieliłby takiemu człowiekowi zdolności zrozumienia czegokolwiek? Raczej, powiedzielibyśmy, jak Jezus do obłudników w przeszłości: „Jesteście z ojca diabła, a pragnienia ojca waszego chcecie wypełnić. On był mordercą od początku i nie trwał w prawdzie, ponieważ prawdy w nim nie ma” – Jan 8:44. Ten człowiek, jeden z wielu przykładów, jest mordercą duchowym. W sensie duchowym pozbawia swoich podopiecznych iskierki wiary i ducha, działając tak, jak czynił to nasz wielki Przeciwnik – przez kłamstwa i zaprzeczanie Słowu Pana. Jego pojęcie obowiązku jest jasne – polega na utrzymaniu wszystkich ludzkich zaszczytów, jakie zdobył, zdobywając każdy grosz i naruszając przymierze z Bogiem i swoją kongregacją. Ochraniaj nas, dobry Panie, przed takim poczuciem obowiązku, przed tymi obłudnymi wilkami! Ten dżentelmen i wszyscy „wyżsi krytycy” oraz ewolucjoniści, którzy zajmują kazalnice chrześcijaństwa, zajmują dokładnie taką samą pozycję jak dawni nauczyciele Prawa i faryzeusze, których Pan potępił, mówiąc: „Unieważniacie Słowo Boże swoją nauką”. Powiedział im, że na zewnątrz są czysti i zasługują na szacunek, podobnie jak i ten człowiek, ale wewnątrz pełnią wszelkiej maści plugastwa – zdrady, egoizmu, niewiary, tak jak i ów człowiek, który ujawniając się, ukazuje nam swoje prawdziwe oblicze (Mar. 7:5,9,13).

Wówczas, podobnie jak teraz, prosty lud był tak zahipnotyzowany przez nauczycieli Prawa i kapłanów, że obawiał się słuchać głosu Syna Człowieczego i Jego pokornych naśladowców, oczekując najpierw na zgodę obłudnych nauczycieli, którzy udawali sługi Boże i dla zmylenia oczu odprawiali długie modlitwy. To, czego prosty lud potrzebował wtedy, to samo, czego potrzebuje dzisiaj – przebudzenia. Podobnie jak prawdziwi Izraelici, w których nie było zdrady, dostali poselstwo, tak i teraz ta sama klasa dostanie poselstwo. Obietnica danej jest tej klasie, a nie „wyższym krytykom” i ewolucjonistom: „Wam dane jest znać tajemnice Królestwa Niebieskiego”, ale tym, którzy są na zewnątrz, te rzeczy przekazywane są tylko w przypowieściach i niejasnych słowach (Mat. 13:11 NB).

Żyjemy w czasach potrząsania, czasach palenia, gdy wszystko, co jest fałszywe, musi być spalone, gdy tylko cenne prawdy Słowa Bożego – złoto, srebro i drogie kamienie wiary – przetrwają próbę. Posłuchajmy słów Apostoła: „Bądźcie czujni, trwajcie mocni w wierze, odważcie się wszystko robić z miłością”. Szukajcie „starych ścieżek” – nie ścieżek ciemnych wieków i przerażających „nauk diabelskich”, ale nauk Jezusa i apostołów – aby wiara wasza nie była oparta na doktrynach ludzkich, lecz na mocy Bożej (Jer. 6:16; 1 Kor. 16:13, 2:5).