Kto może być zbawiony

„Kto zatem będzie zbawiony?”

Słowa zawarte w naszym tekście brzmią donośnie, niezależnie od perspektywy, z jakiej je analizujemy. Dla naszych przyjaciół o różnych przekonaniach, którzy utrzymują, że śmierć oznacza zakończenie wszelkiej nadziei, te słowa powinny brzmieć nie tylko donośnie, ale także niezmiernie przerażająco. Obserwują, jak ich przyjaciele i sąsiedzi umierają, a statystyki wskazują, że dziewięćdziesiąt tysięcy mieszkańców tego kraju odchodzi z tego świata w ciągu zaledwie dwudziestu czterech godzin.

„A ponieważ sprawiedliwy ledwie zbawiony będzie, niezbożny i grzeszny gdzież się okaże?” – 1 Piotra 4:18

Słowa zawarte w naszym tekście brzmią donośnie, niezależnie od perspektywy, z jakiej je analizujemy. Dla naszych przyjaciół o różnych przekonaniach, którzy utrzymują, że śmierć oznacza zakończenie wszelkiej nadziei, te słowa powinny brzmieć nie tylko donośnie, ale także niezmiernie przerażająco. Obserwują, jak ich przyjaciele i sąsiedzi umierają, a statystyki wskazują, że dziewięćdziesiąt tysięcy mieszkańców tego kraju odchodzi z tego świata w ciągu zaledwie dwudziestu czterech godzin. Zgodnie z tymi danymi zdają sobie sprawę, że niewielu z nich, nawet przy dużym przychyleniu się do pobłażliwości, może być uważanych za sprawiedliwych czy nawet posiadających sprawiedliwe intencje. Jeśli ci przyjaciele poważnie rozważą własne nauki, zgodnie z którymi wszyscy oprócz sprawiedliwych, wszyscy oprócz świętych, zmierzają ku nigdy niekończącym się mękom piekielnym, bez nadziei na ulgę w cierpieniu, to może to wstrząsnąć ich dotychczasowymi przekonaniami. Na szczęście dla nich nie traktują oni zbyt poważnie swoich własnych, czasem nonsensownych i niebiblijnych poglądów na ten temat.

Wydaje się, że wielu ludzi nie odczuwa pragnienia zbawienia, tak samo jak nie są skłonni zrezygnować z grzechu. Słyszeliśmy ludzi, którzy twierdzą, że woleliby skryć się w małym, ciemnym zakątku nieba i cieszyć się chwałą i błogosławieństwami, byle tylko uniknąć okropności, której ich błędnie nauczono. Żal nam tych biednych istot. Nie potrafią cieszyć się ani teraźniejszym życiem, ani perspektywami na przyszłość. Zamiast nadziei na chwałę, cześć i nieśmiertelność, jakie powinni odczuwać zgodnie z naukami Apostoła, posiadają jedynie nadzieję, że z trudem unikną męczarni – smutnej, niepocieszającej nadziei, wręcz przeciwstawnej temu, co Ewangelia przedstawia przed nami.

Ten sam Apostoł wzywa wspólnotę wierzących do postępowania zgodnego z wolą Bożą i zapewnia, że „tak bowiem hojnie wam będzie dane wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i Zbawiciela Jezusa Chrystusa” (2 Piotra 1:11). Warto zastanowić się, dlaczego te słowa obiecują obfite zbawienie, podczas gdy nasz tekst sugeruje, że sprawiedliwy jedynie z trudem będzie zbawiony. Przeanalizujmy go dokładniej, gdyż na pierwszy rzut oka wydaje się być niespójny i niezgodny z tym, co moglibyśmy oczekiwać od nieskończenie bogatego, mądrego i wszechmocnego Ojca Niebieskiego, który jest niezrównany pod każdym względem.

Do kogo nasz tekst się odnosi?

Zadajemy sobie pytanie: kto jest tym sprawiedliwym, o którym wspomina nasz tekst? Odpowiadamy, że Apostoł odnosi się ogólnie do zasady Boskiego Prawa, które stwierdza, że ten, kto spełnia Bożą wolę, będzie żył, a wszelkie odstępstwa od doskonałej woli Bożej są uznawane za grzech, za który „zapłatą jest śmierć” (Rzym. 6:23). Innymi słowy, Apostoł mówi o Boskim planie. Bóg obiecał życie wieczne jedynie sprawiedliwym. Jeśli przyjmiemy sto jako reprezentatywną miarę sprawiedliwości, nikt nie mógłby zdobyć sto jeden punktów, bo nikt nie może być bardziej sprawiedliwy. A jeśli brakuje komuś choćby jednego punktu do stu, nie może być uznany za sprawiedliwego. Przyjmując sto jako miarę sprawiedliwości, osoba posiadająca dziewięćdziesiąt dziewięć punktów sprawiedliwości nadal byłaby niesprawiedliwa i zgodnie z Boskim Prawem nie mogłaby otrzymać życia wiecznego. Boskie Prawo nie przewiduje więc żadnego ułaskawienia dla grzechu; wręcz go potępia i stwierdza, że wszelka niesprawiedliwość to grzech (1 Jana 5:17).

To stanowi podstawę oświadczenia Apostoła, że zgodnie z Boskim prawem sprawiedliwy człowiek nie może oczekiwać więcej niż zbawienia. Nie może powiedzieć, jak niektórzy nauczają: „Panie, zrobiłem więcej niż było ode mnie wymagane; byłem bardziej niż sprawiedliwy. Z racji mojej sprawiedliwości mogę domagać się obiecanego przez Ciebie życia wiecznego, a ponieważ jestem bardziej niż sprawiedliwy, mam zapas zasług, którymi mogę obdarzyć innych ludzi.” Taka teoria, w pewnym stopniu, jest zgodna z wiarą naszych przyjaciół katolików. Modlą się do Marii, apostołów i innych świętych, uważając, że ci przekazali im pewien nadmiar swoich zasług. Słowa Apostoła przeczą takiemu rozumowaniu, zapewniając, że nikt nie może być bardziej niż sprawiedliwy, a zatem Boża oferta zbawienia dla sprawiedliwych nie może być niczym więcej niż to, co jest. Sprawiedliwy zaledwie może być zbawiony, co oznacza, że nie zatrzymuje żadnej nadwyżki zasług. Już samo dostosowanie się do miary sprawiedliwości wymagałoby od niego najwyższego wysiłku.

W świetle tego oświadczenia Apostoła słowa stają się jasne, logiczne i zrozumiałe, co natychmiast rzuca światło na drugą część naszego tekstu: „Niegodziwy i grzeszny, gdzie się pokaże?”. Jakie mają szanse? Innymi słowy, Apostoł chce przez to powiedzieć, że gdyby Boskie Prawo zdecydowało, że życie wieczne jest przeznaczone tylko dla tych, którzy są doskonali w oczach Boga, to jakie widoki, jakie szanse mieliby wszyscy grzesznicy, potępiani za liczne lub niewielkie przewinienia? Co do niepobożnych, którzy nie akceptują swojej odpowiedzialności przed Wszechmogącym, gdzie by się znaleźli, jakie by mieli perspektywy? Odpowiedź jest jednoznaczna: żadne! Boskie Prawo by ich potępiło i skazało.

Jednakże nic w Piśmie Świętym nie wskazuje, aby Boskie Prawo skazało ich na wieczne męki. Raczej stwierdza, że „zapłatą za grzech jest śmierć”. „Dusza, która grzeszy, ta umrze” – Ezech. 18:4. Życie wieczne jest darem od Boga (Rzym. 6:23) i będzie dane jedynie tym, którzy cieszą się Jego aprobata, czyli sprawiedliwym. Ponieważ niepobożni nie otrzymają tego daru od Wszechmogącego, a od innych źródeł go nie uzyskają, jasne jest, że nie mogą żyć ani w mękach, ani w inny sposób – zostaną ukarani wiecznym unicestwieniem.

Kto jest sprawiedliwy?

Przechodząc teraz do bardziej szczegółowego zbadania tego zagadnienia, pytamy: Kto wśród ludzi jest uznawany za sprawiedliwego? Pismo Święte jednoznacznie odpowiada: „Nie ma nikogo sprawiedliwego, ani jednego” (Rzym. 3:10). Dodaje również, że Jezus był jedynym sprawiedliwym i umarł jako sprawiedliwy za niesprawiedliwych, dokonując pojednania z Ojcem. Powstaje jednak pytanie: Jeśli Zakon Boży jest tak rygorystyczny, że tylko całkowite sto procent może uzyskać Jego akceptację i zagwarantować życie wieczne, to jaką nadzieję mają ludzie, z których większość zamiast osiągnąć dziewięćdziesiąt dziewięć procent doskonałości, czyli sprawiedliwości, nie może rościć sobie pretensji do więcej niż dwudziestu pięciu procent? Co z tymi, którzy mogliby wytrzymać jedynie czterdzieści lub pięćdziesiąt procent, podczas gdy niektórzy z naszego upadłego rodu ludzkiego, zrodzeni w grzechu i poczęci w nieprawości, osiągnęliby jedynie dziesięć procent – byliby więc w dziewięćdziesięciu procentach niesprawiedliwi w swoim naturalnym stanie? Jak więc pod Boskim prawem można mieć nadzieję, czy to dla najlepszych, czy dla najgorszych z naszego zepsutego rodu?

Odpowiadamy: klucz do zrozumienia Ewangelii Chrystusowej tkwi właśnie w tym, co zapewnia nas, że ponieważ wszyscy odziedziczyliśmy nasze niedoskonałości od naszych rodziców, a oni od swoich, aż w końcu wszyscy od Adama, Jezus Chrystus, oddając samego siebie jako okup, czyli odpowiednią cenę za grzech Adama, dając swoje życie za grzech, ma odpowiednią zasługę dzięki wartości swojej ofiary. Z Bożego punktu widzenia stanowi to pełnię zadośćuczynienia za grzech Adama, anulując jego dług i potępienie oraz równoważąc wpływy tego grzechu i potępienia, które skażyły dwadzieścia miliardów potomków naszego rodu. To połączenie mądrości, miłości i sprawiedliwości Boga! Jego mądrość pozwoliła opracować plan, dzięki któremu Jego sprawiedliwość mogła być w pełni wymierzona w Adama, grzesznika, a pośrednio także w jego potomstwo. Jednocześnie pozostawiła wystarczająco miejsca, aby Jezus przez swoją ofiarę mógł zadośćuczynić za grzechy całego świata w odpowiednim czasie. Bo tak jak wszyscy zostaliśmy potępionymi przez jednego człowieka, tak też sprawiedliwe było, aby wszyscy zostali usprawiedliwieni, czyli mieli przebaczenie za sprawą zasługi jednego Odkupiciela, a anulowanie grzechu dzięki kosztownej krwi Jezusa dotyczyło nie tylko Adama, ale także wszystkich jego dzieci, które dzieliły z nim potępienie (Rzym. 5:18-19).

Ten, kto zrozumie powyższą argumentację, nie tylko zobaczy, że wśród ludzi nie ma nikogo sprawiedliwego, ale także zauważy, że Jezus dzięki swojej ofierze jest gotów usprawiedliwić, czyli przykryć i wybaczyć wszelką niesprawiedliwość na świecie. Jednak ponieważ celem Boga nie jest wspieranie niesprawiedliwości czy ignorancji, On tak zaaranżował, że tylko ci, którzy świadomie przyjmą Jezusa, zrezygnują z grzechu i nawrócą się ku sprawiedliwości według swoich możliwości, będą mogli w pełni skorzystać z Jego zarządzenia, znane w obecnych czasach jako usprawiedliwienie z wiary, czyli uczynienie kogoś sprawiedliwym poprzez wiarę.

W związku z tym zauważamy również, że są pewni ludzie uznawani za sprawiedliwych na świecie, zgodnie z zasadą przypisania, choć w ścisłym rozumieniu Zakonu nie ma faktycznie sprawiedliwych. Niemniej jednak nie możemy twierdzić, że wielu jest sprawiedliwych, nawet przy dobroczynnym planie stworzonym przez Boga. W stosunkowo małym gronie naszego upadłego rodu słyszało dotychczas jedynie imię dane pod niebem i wśród ludzi, przez które mamy być zbawieni. Nie znając tego imienia, nie mogą w to uwierzyć, a nie wierząc, nie mogą stać się usprawiedliwionymi poprzez wiarę w krew Jezusa, gdyż wiara pochodzi ze słuchania – słuchania poselstwa Pana. O tych sprawiedliwych (usprawiedliwionych przez wiarę w krew Chrystusa) mówi Apostoł. Ich związek z Boskim Zakonem jest ukazany w jego oświadczeniu: „Aby sprawiedliwość Zakonu była wypełniona w nas, którzy nie według ciała [ze swoimi skłonnościami do grzechu], lecz według Ducha [stara się żyć zgodnie z doskonałą miarą Bożego Zakonu, zbliżając się do jego rzeczywistego znaczenia, z pominięciem tylko tych obszarów, gdzie nasze niedoskonałości i upadek czynią posłuszeństwo niemożliwym]” (Rzym. 8:1-4). To jest zgodne z innym stwierdzeniem Apostoła, że nie czynimy tego, co chcielibyśmy (Gal. 5:17).

Wyznawca Chrystusa, który oddał siebie Panu i służy sprawiedliwości, a także został spłodzony z Ducha Świętego, jest uznawany za Nowe Stworzenie, odmienne od swojego ciała, gdzie pociąg do grzechu wciąż może mieć wpływ, mimo nowego umysłu, nowej woli i sprawiedliwej intencji serca. Przy pomocy swojego umysłu może doskonale służyć Zakonowi Bożemu, miłować sprawiedliwość z serca i nienawidzić nieprawości. Mimo to, chociaż jego ciało stopniowo podlega przemianie, nie może oczekiwać całkowitego zwycięstwa nad nim, dopóki nie umrze jako Nowe Stworzenie, zrodzone z Ducha w „pierwszym zmartwychwstaniu”.

Boskie standardy niezaniżone

Religia chrześcijańska wyłamuje się nie tylko poprzez przedstawienie Boga jako miłującego i miłosiernego wobec grzesznika, lecz także poprzez unikalne podejście do koncepcji miłosierdznego zbawienia grzeszników, nie naruszając w żaden sposób Boskiego prawa jako nienaruszalnego standardu sprawiedliwości. Bóg nie stawia warunku grzesznikowi: „Masz tylko dwadzieścia procent charakteru, więc zignoruję resztę osiemdziesiąt procent, uznając cię za doskonałego.” Nie proponuje również takiej umowy temu, kto przyznaje się do posiadania pięćdziesięciu procent charakteru. Boskie prawo nadal żąda od każdej jednostki stu procent, lecz umożliwia osiągnięcie pełnej doskonałości. Jak to możliwe? Dwufazowo: (1) Osobie mającej zaledwie dwadzieścia procent charakteru przypisuje się pozostałe osiemdziesiąt procent dzięki zasłudze ofiary Chrystusa, złożonej za grzech Adama. Osobie z pięćdziesięcioma procentami charakteru przypisuje się brakujące pięćdziesiąt procent w podobny sposób. (2) Jednak od obu wymaga się nie tylko utrzymania obecnej wartości, lecz także, aby serca w pełni odpowiadały stu procentowym standardom; mają pragnąć jedynie doskonałości i dążyć do niej, nie akceptując niczego, co nie spełnia tych norm. Będą oceniani według standardów ich serc, umysłów i woli, a nie według niedoskonałości ciał.

W międzyczasie oczekuje się od nich, aby przetrwali doświadczenia, próby i trudności, które zostaną na nich zastosowane, w celu sprawdzenia autentyczności ich wiary, jej umocnienia, sprawdzenia szczerości ich miłości do sprawiedliwości oraz sprzeciwu wobec nieprawości. To również ma wzmocnić ich postanowienie dotrzymania przymierza z Panem. Jeśli nie wytrwają w tych próbach, nie zostaną przyjęci do klasy, która obecnie jest powoływana, do klasy świętych, Królewskiego Kapłaństwa, „malutkiego stada”, które Ojciec pragnie obdarzyć Królestwem.

Zatem ich pozycja w przydzielonej sprawiedliwości zależy od wierności ich serc wobec Pana, a nie od ich aktualnych cech. Tam, gdzie wiele jest posiadane, tam wiele jest wymagane; tam, gdzie posiadają mniej, wymagania są mniejsze, jeśli chodzi o ciało, pod warunkiem, że serce posiada pełną, sto procentową wierność Bogu i sprawiedliwości. W przedstawionym obrazie użyliśmy ilustracji słów Apostoła: „Gdzie zaś grzech się rozmnożył, tam łaska jeszcze bardziej obficie płynęła” (Rzym. 5:20 NB). Tam, gdzie grzech się rozwinął tak, że zniszczył osiemdziesiąt procent charakteru, pozostawiając tylko dwadzieścia procent, rozprzestrzenił się bardziej niż w osobie, w której zniszczył pięćdziesiąt procent, a pozostałe pięćdziesiąt pozostawił. Apostoł głosi, że korzystamy z łaski Bożej w Chrystusie, która przebacza i usprawiedliwia, uznając nas za sprawiedliwych, w proporcji do tego, jak grzech się rozmnożył. Innymi słowy, dla tych, w których grzech rozwinął się najbardziej, łaska działa najbardziej obficie. Innymi słowy, Pan postrzega nas tak, jakim jesteśmy według ciała; jeśli jednak przyjmiemy Chrystusa i całkowicie Mu się oddamy, będziemy sądzeni nie według ciała, ale według ducha, intencji i woli.

„Niezbożny i grzeszny gdzież się okaże?”

Co więc powiedzieć o grzeszniku i bezbożnym – gdzie znajdą swoje miejsce? Zauważmy, że Apostoł unika określenia, że zakończą w piekle, znosząc katusze wieczności! Nie wyraża tego, co brat Jonathan Edwards, że sprawiedliwi będą świadkami wiecznych cierpień swoich bliskich, sąsiadów, rodzeństwa i rodziców, którzy umarli bez przyjęcia Chrystusa. Apostoł pyta: Gdzie oni się znajdą, czyli w bardziej współczesnym języku: Jaka będzie ich perspektywa? Odpowiadamy, że nie posiadają perspektyw. Ci, którzy nie uzyskali usprawiedliwienia przez wiarę w Chrystusa zgodnie z Bożym nakazem, z punktu widzenia Boga, nie mają obecnie żadnych perspektyw. Są nieusprawiedliwieni. Są, jak Apostoł kiedyś o nas powiedział, że i my byliśmy tacy – „dziećmi gniewu, podobnie jak inni” (Efezj. 2:3), lub jak to stwierdził w innym miejscu: „bez nadziei i bez Boga na świecie” (Efezj. 2:12).

Nie mają przywileju, jakby nam niektórzy sugerowali, aby uważać Boga za swego Ojca, a chrześcijan za swoich braci. Przeciwnie, naszą teologię czerpiemy od naszego Odkupiciela, który stwierdził, że niektórzy są dziećmi diabła, gdyż wykonują jego uczynki (Jan 8:44), oraz z oświadczenia Apostoła, że Szatan obecnie działa w sercach synów niedowiarstwa (Efezj. 2:2), którzy bez wątpienia stanowią ogromną większość, podczas gdy święci, idący śladem Jezusa, stanowią niewielką mniejszość, przeciwstawiając się biegu tego świata. Przypomnijmy słowa Apostoła, gdy mówi: „Tego boga [Szatana] oślepił umysły niewierzących” – 2 Kor. 4:4. Stąd nie mamy nic do powiedzenia na temat niepobożnych i grzeszników w obecnym czasie. Nie możemy obiecać im zbawienia w ich nieświadomości ani tez, że zostaną zbawieni w stanie buntu. Bóg ma tylko jeden sposób na zbawienie – przez wiarę w drogocenną krew Chrystusa i wysiłki zmierzające do osiągnięcia zgodności z Jego sprawiedliwym prawem poprzez zasługę Zbawiciela.

Co zatem? Czy istnieje nadzieja dla niepobożnego i grzesznika? Odpowiadamy: Tak, istnieje nadzieja. Słowo Boże wyraźnie przewiduje tę nadzieję, mówiąc nam, że w odpowiednim czasie wszystkie narody na ziemi będą błogosławione; że w odpowiednim czasie każde kolano ugnie się, a każdy język wyzna na chwałę Boga; że w odpowiednim czasie, gdy sprawiedliwe dzieła Boże staną się widoczne, wszystko, co Bóg uczynił, zostanie ujawnione, przynosząc Mu chwałę; że w odpowiednim czasie Chrystus, który smakował śmierci za każdego człowieka, użyje swojej wielkiej mocy i królować będzie, przynosząc błogosławieństwo każdemu członkowi rodzaju ludzkiego, teraz pozbawionemu wiedzy przez działanie Szatana, boga tego świata, poprzez nieświadomość, uprzedzenia itd. (1 Tym. 2:4; Psalm 22:27-28).

Nasz kochany Odkupiciel zapewnia nas, że ci, którzy są dziećmi gniewu, bez nadziei i bez Boga na świecie, zaślepieni przez Szatana, utrzymywani przez niego w niewoli z powodu upadku swojej natury, nie zostali skazani na miejsce wiecznych męk, lecz jedynie spoczywają w śnie śmierci w swoich grobach, oczekując na czas, gdy Bóg ustanowi swoje Królestwo sprawiedliwości pod całym niebem, w czasie, gdy Jego Królestwo Tysiąclecia będzie rządzić światem, gdy Szatan zostanie związany i nie będzie już mógł zwodzić narodów. Wówczas nie tylko ci, którzy żyją w tym czasie, otrzymają błogosławieństwo Bożego pouczenia i wsparcia, ale również wszyscy ci, którzy spoczywają w swoich grobach, wyjdą – nie zstąpią z nieba, ani nie wyjdą z piekła czy z czyśćca, ale ze SWOICH GROBÓW (Jan 5:25-29).

Jakże dziwne, że tak długo byliśmy zwodzeni, że posłuchaliśmy głosu człowieka zamiast głosu Syna Człowieczego! Jak wielki pokój płynie z Jego przesłania, które mówi nam, że niepobożni przestali się martwić, a znużeni mają odpoczynek, śpiąc w grobach, w szeolu, w hadesie, w grobie! Jak się cieszymy z Jego zapewnienia, że nie tylko „maluczkie stadko” Jego wiernych, uczestników „pierwszego zmartwychwstania”, wyjdą, ale także wielkie rzesze ludzi nieuznanych przez Boga, którzy odeszli do grobu jako dzieci gniewu! Mówi nam także, w jakim celu wyjdą. Jego słowa mogą być nieco zaciemnione przez tłumaczenia naszych powszechnych przekładów. Powinny one brzmieć: „wyjdą do zmartwychwstania [zmartwychwstania z grzechu i śmierci] przez sądzenie” – poprawienie, naprawa, z nagrodą za każde dobre dążenie.

W ten sposób w ciągu Wieku Tysiąclecia niepobożni i źli obecnej epoki będą mieli lepszą szansę niż obecnie, aby poznać Boga i Jezusa Chrystusa, którego On posłał, a poprzez posłuszeństwo – zdobyć umiejętność, jaką im wtedy udzieli, aby, jeśli zechcą, osiągnąć żywot wieczny i pełną restytucję, doskonałość na poziomie ludzkim, wraz z ziemią jako ich rajem (Izaj. 11:1-11, 35:1-10).

Coś lepszego dla nas

Ktoś mógłby zauważyć: Przyznajemy, że gdy Chrystus nadejdzie, a Szatan zostanie związany, a prawdziwa wiedza o Panu wypełni ziemię, a czynienie dobra będzie tak łatwe jak czynienie zła, warunki te sprawią, że Wiek Tysiąclecia stanie się bardziej przyjazny dla niepobożnych i grzesznych niż obecny wiek. Jednak czy takie spojrzenie nie sugeruje, że Bóg jest niesprawiedliwy, pozostawiając obecnie taką wąską i trudną drogę? Czy to nie sugeruje, że Bóg jest stronniczy, nadając tym, którzy gorliwie dążą do sprawiedliwości, ostrzejsze doświadczenia, próby i prześladowania?

Odpowiadamy, że takie spojrzenie byłoby wynikiem niedoskonałego zrozumienia Boskiego planu. Nie uwzględnia ono oświadczenia Pana, że ci, których On obecnie wybiera w Wieku Ewangelii, aby podążać wąską ścieżką za Jezusem i poświęcić ziemskie korzyści, otrzymają znacznie wyższą nagrodę, bardziej wspaniałe zbawienie, niż to, które jest przeznaczone dla świata w ogóle. Człowiek był stworzony z ziemi, ziemski, jako obraz Boga dostosowany do życia na ziemi, ciałem i krwią. Grzech sprawił, że stracił on ludzką doskonałość; odkupienie i naprawa przywrócą go do doskonałości ludzkości w harmonii z Bogiem. Jednak nie uczyni to z ludzi istot duchowych ani nie przygotuje ich do stanu niebiańskiego. Bóg oferuje powszechne przywrócenie naszej rasy do ludzkiej doskonałości w ziemskim domu, który, jak sam mówi – „stać będzie na wieki” (Kazn. 1:4). Natomiast Boską nagrodą dla Kościoła jest przyjęcie „malutkiego stadka” jako Oblubienicy Chrystusa i współdziedziczkę w chwalebnym Królestwie Tysiąclecia. Zasiądą z Nim na Jego tronie. Staną się uczestnikami boskiej natury i będą dzielić Jego chwałę, cześć i nieśmiertelność.

Apostoł oznajmia, że „Bóg zobaczył coś lepszego dla nas [Kościoła]” [Hebr. 11:40] niż dla świętych z minionych czasów. Oni będą pierwsi w osiągnięciu doskonałości ludzkiej natury, podczas gdy nam obiecano uczestnictwo z Chrystusem w niebiańskiej naturze, której ciało i krew nie mogą odziedziczyć. Patrząc na różnice w nagrodzie, z zachowaniem różnic w zbawieniu, można zauważyć, że ci, którzy są teraz prowadzeni, usprawiedliwiani i powoływani do ofiarowania natury ludzkiej i przyjęcia natury boskiej, mają znaczną przewagę pod każdym względem nad resztą rodzaju ludzkiego, ponieważ dostają samą „śmietankę” Bożych bogactw łaski i miłosierdzia. Niemniej jednak błogosławieństwo dla ludzkości w Wieku Tysiąclecia będzie tak ogromne, że nie pozostanie nic, czego można by pragnąć. W tym okresie wszyscy ochotni i posłuszni będą mogli powrócić do ludzkiej doskonałości w globalnym Edenie.

„Przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę”

Nikt nie powinien uważać, że głosimy uniwersalizm, z wyjątkiem bardzo ograniczonego sensu, zgodnie z nauczaniem Biblii, mówiącego o powszechnym odkupieniu i uniwersalnej możliwości zbawienia, która będzie dostępna każdemu członkowi rodzaju ludzkiego, czy to w obecnym życiu, czy w przyszłości, pod rządami Królestwa Tysiąclecia. Apostoł, rozmawiając o Kościele, oznajmia, że jeśli ktoś, będąc świadomym Prawdy, skosztuje Dobrej Nowiny i mocy przyszłego Wieku, a następnie świadomie odstąpi, to już nie będzie możliwe przywrócenie go do wspólnoty z Bogiem i udzielenie mu błogosławieństwa życia wiecznego. Ta zasada będzie miała zastosowanie także do świata ogólnie, gdy w ciągu Wieku Tysiąclecia będzie poddany próbie życia wiecznego. Ktokolwiek więc, mając korzyści z błogosławieństw tego chwalebnego okresu, nie dąży do wierności wobec Boga i sprawiedliwości, oraz nie osiąga odpowiedniego rozwoju charakteru, nie będzie mógł przejść poza Wiek Tysiąclecia i osiągnąć wieczności, ale zostanie całkowicie wyłączony. Ten sam Apostoł, Piotr, mówiąc o tym, stwierdza: „Każda dusza, która nie posłucha tego proroka [wielkiego Kaznodziei, Mesjasza, w ciągu Tysiąclecia], zostanie wyeliminowana spośród społeczeństwa” – Dzieje Ap. 3:23. Natomiast ci, którzy będą słuchać i będą posłuszni, zostaną naprowadzeni na właściwą drogę i osiągną życie wieczne przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana.

Jednak ci, którzy nie są godni życia w obecnym Wieku, a także ci, którzy zostaną uznani za niegodnych życia wiecznego w Wieku Tysiąclecia, nie zostaną zachowani przez Bożą moc, aby cierpieć męki wieczne. Wręcz przeciwnie, Apostoł oznajmia, że zostaną traktowani „jak nierozumne zwierzęta, przeznaczone z natury na schwytanie i zagładę” (2 Piotra 2:12 BT). Jak mówi św. Paweł: „ich koniec jest zguba”, a nie wieczne męki (Filip. 3:19). To jest zgodne z Pismem Świętym, które mówi, że ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie wierzy Synowi, nie doświadcza życia, lecz podlega gniewowi Bożemu (Bożemu osądowi) [Jan 3:36]; ze względu na odmowę przyjęcia Chrystusa, takie osoby poniosą drugą śmierć (1 Jana 5:12).

Warto podkreślić, że Pismo Święte pokazuje, że stopień naszej wiedzy jest miarą naszej odpowiedzialności wobec Boga. Niemowlęta i osoby niedorosłe, które nie posiadają wiedzy, nie ponoszą odpowiedzialności i nie są poddane karze w ciągu Wieku Tysiąclecia. Co do pogan i tych, którzy żyją w cywilizowanych społeczeństwach, każdy ma pewien stopień wiedzy i sumienia, a ich odpowiedzialność jest mierzona zdolnością rozróżniania dobra od zła oraz słuchania lub ignorowania własnego sumienia. Im więcej światła, inteligencji i wiedzy ma społeczeństwo, tym większa jest jego odpowiedzialność, a także surowość kary w przypadku niewierności.

Warto zaznaczyć, że nie mówimy tutaj o Kościele, którego członkowie otrzymują swoje kary już w obecnym życiu, aby – jak twierdzi Apostoł – nie byli potępiani wraz ze światem w przyszłości, w sądny dzień świata, w Wieku Tysiąclecia. Mówimy tutaj o tych, którzy mają pewną wiedzę i pewien zakres sumienia, czyli światła Bożego Słowa, ale nie korzystają z tego światła, i w większym lub mniejszym stopniu prowadzą życie z pogwałceniem swojego sumienia. Osoby takie mogą być pewne, że w miarę tego, jak lekceważą posiadane przez siebie światło, zbierają kary na przyszłość, a w zależności od tego, jak są świadome i postępują właściwie, kształtują swoją przyszłość. To zasada, którą Pan wyraził, mówiąc: „Sługa, który zna wolę swojego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś, godnego kary, otrzyma małą chłostę” – Łuk. 12:47‑48.