Bóg stawia przed ludzkością wybór pomiędzy życiem a śmiercią – życie zostaje obiecane tym, którzy przyjmują Jego wolę i są jej posłuszni, natomiast śmierć czeka tych, którzy odrzucają Bożą wolę, trwają w grzechu i nie spełniają Jego wymagań. Z perspektywy biblijnej, zarówno życie, jak i śmierć mają charakter ostateczny i wieczny – mówimy o wiecznym życiu lub wiecznej śmierci. Każdy człowiek zostanie osądzony, co ostatecznie zdecyduje o jego losie – kto osiągnie życie wieczne, a kto zostanie skazany na wieczną śmierć. Słowo Boże jasno podkreśla, że ci, którzy dostąpią wiecznego życia, będą doświadczać niekończącej się błogości.
Ludzie o wysokiej inteligencji często nie chcą zaakceptować przekonania, że Boski cel dotyczący stworzenia ziemi został już w pełni zrealizowany. W literaturze światowej nieustannie pojawiają się odniesienia do "świtu nowego dnia" lub "złotego wieku". Jednak prawdziwe wskazówki na ten temat znajdujemy nie w ludzkich pragnieniach, lecz w Bożych obietnicach.
Tekst, który jest inspiracją do tej refleksji, pochodzi z Ewangelii i opisuje burzę na Jeziorze Galilejskim. W czasie tej gwałtownej nawałnicy Jezus spał w tylnej części łodzi. Przerażeni uczniowie, choć byli doświadczonymi rybakami, obudzili Go, wołając: „Nauczycielu! nie dbasz, że giniemy?” [Mar. 4:38]. Na to Jezus wstał, zgromił wiatr i burzę, po czym nastąpiła wielka cisza. Zdumieni uczniowie, widząc to, zapytali: „Kim jest Ten, że nawet wiatry i morze są mu posłuszne?”
Fragment, z którego pochodzi nasz cytat, wydaje się opisywać drogę Kościoła Chrystusowego, od dnia Pięćdziesiątnicy aż do momentu, gdy ostatni członek tego Kościoła – Ciała Chrystusa – zostanie przemieniony w jednej chwili, w okamgnieniu. Wtedy wszyscy, zjednoczeni w jedności, staną przed obliczem Jego chwały, bez skazy, z radością (Judy 1:24). To upragnione miejsce jest celem każdego, kto został narodzony z Ducha Świętego, kto został „nauczony przez Boga” i kto przynajmniej częściowo pojął to, co oko nie widziało, co ucho nie słyszało i co nie wstąpiło w ludzkie serce, a co Bóg przygotował dla tych, którzy Go miłują (1 Kor. 2:9).
Ludzie myślący zazwyczaj zgadzają się z Apostołem, że cała ludzkość cierpi i wzdycha. Apostoł nie mówi tu o Kościele, co ma swoje powody, które zaraz wyjaśnimy, jednak zaznacza, że również Kościół wzdycha w obecnych okolicznościach. Spacerując ulicami i słuchając muzyki dochodzącej z różnych miejsc, zarówno publicznych, jak i prywatnych, możemy na pierwszy rzut oka pomyśleć, że znaczna część ludzi nie cierpi tak bardzo. Jednakże, przy bliższym przyjrzeniu się rzeczywistości, odkrywamy, że wiele z tego śmiechu jest powierzchowna, służy jako przeciwwaga dla wewnętrznego smutku, a muzyka, podobnie jak inne formy rozrywki, jest kupowana, aby dostarczyć chwilowej ulgi i przyjemności, często jako sposób na zapomnienie o troskach.
Ewangelia ma praktyczny wymiar. Wszystkie nakazy kierowane do naśladowców Chrystusa, jak również wszelkie wyzwania, jakim stawiani są w ich życiu, zostały mądrze opracowane w celu kształtowania charakteru opartego na wartościach dobroci, siły i piękna. Błąd polegałby na myśleniu, że wola Boża sprowadza się jedynie do słuchania o Chrystusie, przyjęcia Jego przesłania na sposób jedynie nominalny i zaniechania grzechu tylko na poziomie zewnętrznych zachowań.
Należy zrozumieć, że przymierze Boga z Adamem, obiecujące życie wieczne, bazowało na doskonałości Adama, którą stworzenie Boże uważało za wzorcową. To przymierze wymagało od człowieka zachowania tej doskonałości poprzez posłuszeństwo Bogu. Jednak szatan, w postaci węża, uwiodł pierwszych ludzi do jedzenia owocu, którym zostali zakazani. To spowodowało upadek ludzkości.