Braterstwo Chrystusowe

Założyciele miasta Filadelfia, nadając mu imię oznaczające „braterską miłość”, kierowali się szlachetnymi intencjami. Chcieli podkreślić wartość pokoju, braterstwa i wspólnego dobra. Trudno zaprzeczyć, że te ideały w pewien sposób pozytywnie wpłynęły na rozwój miasta. Jednakże nie sposób również pominąć faktu, że w historii jego mieszkańcy często doświadczali konfliktów, smutku, a nawet śmierci z powodu niezgody i braku miłości. Początkowo może to wywoływać zdziwienie – dlaczego zło wydaje się bardziej powszechne niż sprawiedliwość? Biblia wyjaśnia, że cała ludzkość ma naturalną skłonność do grzechu, tak jak iskry unoszą się ku niebu. Pytanie brzmi, czy pierwsi mieszkańcy Filadelfii byli bardziej cnotliwi i bliżsi Boga niż ich dzisiejsi potomkowie?

„Bądźcie (…) pełni braterskiej miłości, miłosierni, pokorni. Nie oddawajcie złym za złe ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo” – 1 Piotra 3:8‑9 BT.

Założyciele miasta Filadelfia, nadając mu imię oznaczające „braterską miłość”, kierowali się szlachetnymi intencjami. Chcieli podkreślić wartość pokoju, braterstwa i wspólnego dobra. Trudno zaprzeczyć, że te ideały w pewien sposób pozytywnie wpłynęły na rozwój miasta. Jednakże nie sposób również pominąć faktu, że w historii jego mieszkańcy często doświadczali konfliktów, smutku, a nawet śmierci z powodu niezgody i braku miłości. Początkowo może to wywoływać zdziwienie – dlaczego zło wydaje się bardziej powszechne niż sprawiedliwość? Biblia wyjaśnia, że cała ludzkość ma naturalną skłonność do grzechu, tak jak iskry unoszą się ku niebu. Pytanie brzmi, czy pierwsi mieszkańcy Filadelfii byli bardziej cnotliwi i bliżsi Boga niż ich dzisiejsi potomkowie?

Nie chcemy stawiać tak zdecydowanych tez. Wierzymy, że również współcześnie wśród ludzi można znaleźć jednostki równie dobre, szlachetne i oddane prawdzie, jak kiedyś. Jednak przypominamy sobie słowa Apostoła, odnoszące się do końca obecnego Wieku Ewangelii: „źli ludzie i zwodziciele postąpią w gorsze, jako zwodzący, tak i zwiedzeni” (2 Tym. 3:13). Apostoł również przestrzega: „A to wiedz, iż w ostateczne dni nastaną czasy trudne. Albowiem ludzie będą sami siebie miłujący, łakomi, chlubni, niepobożni, bez przyrodzonej miłości, przymierza nietrzymający, potwarcy, niepowściągliwi, nieskromni, dobrych niemiłujący, zdrajcy, skwapliwi, nadęci, rozkosze raczej miłujący niż miłujący Boga, którzy mają kształt pobożności, ale się skutku jej zaparli” (2 Tym. 3:2‑5).

Współczesne raporty prasowe i sądowe potwierdzają wzrost przestępczości, co doskonale wpisuje się w prorocze słowa Pisma Świętego. Powstaje więc pytanie: dlaczego świat doświadcza takiego wzrostu nieprawości, mimo że wielu spodziewało się, iż powszechna edukacja i szerokie rozpowszechnienie Biblii przyniosą światu nawrócenie?

Blisko sto lat temu rozpoczęto działalność wielkich towarzystw biblijnych, a misje protestanckie działały z nową energią i nadzieją. Ostatnie stulecie zapisało się w historii jako czas niezwykłej gorliwości religijnej, wzmożonych działań misyjnych i rozpowszechniania Pisma Świętego w stopniu nieporównywalnym z wcześniejszymi epokami. Mimo to, współczesne statystyki ukazują, że liczba pogan na świecie wzrosła z 600 milionów sto lat temu do 1,2 miliarda dzisiaj. Co więcej, sto lat temu seminaria duchowne i uczelnie w dużej mierze trzymały się wiernie nauki o Bogu, Biblii i Chrystusie. Dziś trudno znaleźć placówki naukowe, które nie nauczają teorii ewolucji człowieka i „wyższego krytycyzmu”, stojących w sprzeczności z nauką Pisma Świętego. Nawet w tych nielicznych, które pozostają wierne Biblii, często spotyka się profesorów, którzy w prywatnych rozmowach odrzucają naukę Bożą i Jego plan zawarty w Słowie. Uważamy, że to jest jednym z głównych powodów rosnącego egoizmu, niesprawiedliwości, bezbożności i przestępczości.

„Ponieważ wszyscy zgrzeszyli”

Sytuację tę wyjaśniają słowa Apostoła: „Jako przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak też na wszystkich ludzi śmierć przyszła, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rzym. 5:12). Przez cztery tysiąclecia ludzkość doświadczyła nieustannego upadku moralnego, co w wielu częściach świata doprowadziło do głębokiego zepsucia. Jak prorok zauważył: „Ciemności okryły ziemię, a zaćmienie narody” (Izaj. 60:2). Światło, które zapoczątkował nasz Odkupiciel prawie dwa tysiące lat temu, stanowiło przeciwwagę dla ciemności, a jego blask przenikał przez życie dzieci światłości, wywierając wpływ na wszystkie miejsca, gdziekolwiek znajdowali się święci Pańscy.

Jednak druga połowa XIX wieku przyniosła nową rzeczywistość dzięki opatrzności Bożej, objawiającej się w wynalazkach, które zmieniły oblicze świata. Pismo Święte mówi o tym okresie jako o „dniu jego przygotowania” na nadchodzący Tysiącletni Królestwo. Nowe odkrycia technologiczne pobudzały umysły i ciała ludzi, inspirując ich do zdobywania wiedzy, poprawy warunków życia oraz gromadzenia bogactw. Choć te osiągnięcia przyniosły wiele korzyści i błogosławieństw, jednocześnie ze względu na ludzką słabość wzmocniły istniejące już samolubne tendencje, co sprawiło, że niektórzy doświadczyli szkody zamiast dobra. Wzrost wiedzy, połączony z nasileniem się egoizmu i napięć, które towarzyszą współczesnemu życiu, prowadzi do zwiększenia przestępczości i zanikania bratniej miłości, co obserwujemy na każdym kroku.

Czas próby dla chrześcijaństwa

Wiele fragmentów Pisma Świętego wskazuje, że obecne czasy oraz nadchodząca przyszłość będą okresem szczególnej próby dla chrześcijaństwa. To okres przygotowujący na wprowadzenie Tysiącletniego Królestwa Bożego Syna, które jednak nie nadejdzie zgodnie z powszechnymi oczekiwaniami, jak np. powszechne nawrócenie świata. Zamiast tego, kluczowym momentem będzie ukończenie procesu formowania Kościoła oraz jego uwielbienie wraz z Chrystusem, który jest jego Panem i Oblubieńcem. Wówczas rozpocznie się królowanie sprawiedliwości, prawości i równości, mające na celu błogosławienie i nauczanie całej ludzkości. Będzie to czas podnoszenia wszystkich, którzy zechcą słuchać, ze stanu grzechu i śmierci. To na ten chwalebny dzień świat czekał przez wieki.

Jak już wcześniej wspomniano, nadejście nowej ery nastąpi w sposób całkowicie nieoczekiwany dla większości chrześcijaństwa, co tylko pogłębi skalę tej próby. Sytuacja będzie przypominała tę z czasów pierwszego przyjścia naszego Pana, kiedy to Żydzi nie rozpoznali momentu swego nawiedzenia. Jezus powiedział wtedy: „Dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego” (Łuk. 19:44). Jeśli współczesne chrześcijaństwo przebudziłoby się i zrozumiało właściwe znaczenie obecnych wydarzeń, oznaczałoby to wielką zmianę. Jednak zrozumienie to byłoby dostępne jedynie dla stosunkowo nielicznych, którzy w pełni oddali swoje życie Panu. Reszta ludzi nie byłaby w stanie uwierzyć ani przyjąć tej nauki, zgodnie ze słowami Pisma: „Wszyscy niezbożni nie zrozumieją” (Dan. 12:10).

Z perspektywy osób poświęconych, nadchodzący okres, jak wyjaśnia Pismo Święte, nadejdzie niepostrzeżenie, jak „złodziej w nocy”. Tylko ci, którzy wiernie trwają w swoich poświęceniach, otrzymają Boże wsparcie, które pozwoli im dostrzec i zrozumieć, co dzieje się wokół. Pozostali, nawet ci poświęceni, mogą pozostawać w częściowej lub całkowitej nieświadomości, aż nagle zostaną obudzeni przez całkowity upadek obecnych struktur politycznych, społecznych i religijnych. Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że taki upadek musi poprzedzać ustanowienie Królestwa Tysiącletniego. Tymczasem dla reszty świata, a zwłaszcza dla intelektualistów, idea osobowego Boga oraz Boskiego planu dla ludzkości wydaje się czymś nie do przyjęcia. Coraz częściej wybierają oni racjonalizm, ubóstwiając mamonę, bogactwo, pozycje społeczne oraz wykształcenie. Zachowują jedynie pozory pobożności, ale odrzucają jej prawdziwą moc (2 Tym. 3:5; 1 Tes. 5:1‑6).

Pismo Święte podkreśla, że zanim nadejdzie wielki poranek Tysiąclecia i błogosławieństwa dla ludzkości, świat przejdzie przez ciemny okres pełen strasznego ucisku i anarchii. To będzie sprawiedliwa zapłata dla tych, którzy znając Boga i Jego sprawiedliwość, przedkładali nad nie wartości związane z mamoną. Choć ta lekcja będzie surowa, to jednak dzięki Bożej opatrzności okaże się ostatecznie bardzo korzystna. Nadchodzące trudności głęboko poruszą serca wielu ludzi, przygotowując ich na przyjęcie błogosławieństw Królestwa Tysiąclecia, które nastąpi po tym burzliwym okresie.

Już teraz obserwujemy nasilające się konflikty między narodami, kapitałem i pracą, a także starcie Słowa Bożego z jednej strony oraz poglądów „ciemnych wieków” i współczesnych form teologii oraz agnostycyzmu z drugiej. Pismo Święte przepowiada, że ten upadek nadejdzie z ogromną siłą, ale jednocześnie zapewnia nas, że po tym bolesnym doświadczeniu Bóg objawi światu czyste posłannictwo, aby wszyscy mogli wielbić Jego imię i jednomyślnie Mu służyć (Sof. 3:9). Biblia zapewnia również, że „gdy się sądy Pańskie odprawiają na ziemi, sprawiedliwości się uczą obywatele okręgu ziemskiego” (Izaj. 26:9). Jeżeli Boża mądrość uznała, że to jest najlepszy sposób na przygotowanie ludzkości na nadejście Królestwa światłości i błogosławieństw, wszyscy poświęceni Bogu odpowiedzą: Amen! „Sprawiedliwe i prawdziwe są drogi twoje, o królu świętych! Któż by się ciebie nie bał, Panie! i nie wielbił imienia twego? (…) że się okazały sprawiedliwe sądy twoje” (Obj. 15:3‑4; 16:5).

Kościół nominalny a Kościół rzeczywisty

Patrząc na chrześcijaństwo, czyli na cywilizowaną część świata utożsamianą z Kościołem Chrystusa, włączając w to wszystkie denominacje i ludzi związanych z nimi bezpośrednio lub pośrednio, zauważamy, że przyczyną nadchodzącego wielkiego ucisku jest zastąpienie miłości przez samolubstwo. Choć samolubstwo naturalnie występuje u wszystkich ludzi, w ostatnich latach znacznie się ono nasiliło, szczególnie wśród cywilizowanych narodów. To właśnie to narastające samolubstwo doprowadzi do chaosu i anarchii, która według Pisma Świętego zakończy obecny wiek. W wielu fragmentach Biblii zapowiedziano, że podczas nadchodzącego ucisku ludzie będą zwracać się przeciwko sobie nawzajem, każdy walcząc tylko o własne dobro.

Zostawmy jednak na chwilę tę wizję nominalnego Kościoła i przyjrzyjmy się prawdziwemu Kościołowi, ukrytemu w tłumie tych, którzy nazywają się chrześcijanami. Szacuje się, że na świecie jest około 400 milionów ludzi nazywających siebie chrześcijanami, reprezentowanych przez setki różnych wyznań i organizacji. W tej olbrzymiej masie trudno jest znaleźć tych wiernych, którzy są nazywani „maluczkim stadkiem”. Są oni rozsiani pośród różnych denominacji, a także poza nimi. Jednak musimy pamiętać, że nasz Pan zawsze miał swoich świadków, nawet w czasach największego odstępstwa. Tak jak w czasach proroka Eliasza, gdy Bóg powiedział: „Zachowałem w Izraelu siedem tysięcy, których wszystkich kolana nie kłaniały się Baalowi” (1 Król. 19:18), tak i dziś są tacy, którzy nie uginają kolan przed sekciarstwem ani przed złotym cielcem mamony.

Pytanie brzmi: jak możemy rozpoznać tych prawdziwych naśladowców Jezusa, o których Pismo mówi: „Zna Pan tych, którzy są jego”? Jakie mają charakterystyczne cechy? W czym są oni wyjątkowi i odmienni od mas, które jedynie nazywają się chrześcijanami? Czy można ich rozpoznać po jakiejś nazwie, przynależności do szczególnej grupy czy organizacji? Czy są to ludzie elitarni, bogaci, uczeni, wpływowi? Pismo Święte jasno odpowiada: Nie! Wśród nich znajdzie się niewielu możnych, niewielu uczonych, niewielu bogatych. Większość z nich to ludzie biedni w sensie materialnym, ale bogaci w wierze – dziedzice Królestwa. Dlatego musimy szukać innych znaków i cech charakterystycznych, które pomogą nam ich rozpoznać.

„Po tym wszyscy poznają”

Słowa naszego Zbawiciela dają jasne wskazówki co do cech, które powinniśmy rozpoznać u prawdziwych naśladowców Chrystusa. Jezus mówi: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (Jan 13:35 NB). Wypowiada również: „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (Jan 13:34 NB). To stawia przed nami jasny obraz Kościoła – jest on wspólnotą wszystkich tych, którzy nie tylko miłują Boga ponad wszystko, czerpiąc radość z wypełniania Jego woli, nawet kosztem własnych interesów, ale także miłują się wzajemnie tak, jak Chrystus ich umiłował. Oznacza to miłość tak głęboką, że są gotowi oddać życie za swoich braci.

Kiedy szukamy takiej organizacji wśród ludzi, dostrzegamy różne grupy i denominacje, które odwołują się do miłości – masonów, Odd Fellows, prezbiterian, metodystów, episkopalian, luteranów, katolików i wiele innych. Wszystkie te organizacje głoszą pewien rodzaj braterskiej troski i czci dla Boga, jednak żadna z nich nie spełnia ideału miłości, który przedstawił Chrystus. To, co Jezus zaproponował, to nie zwykła ludzka troska, ale miłość, która skłania do poświęcenia własnego życia w imię woli Ojca i dla dobra braci.

Apostoł Piotr, w jednym ze swoich listów, zwraca uwagę na to, że naśladowcy Jezusa powinni się miłować jak prawdziwi bracia – tak, jak bracia powinni się miłować w swojej najczystszej formie. Oznacza to okazywanie miłosierdzia, dobroci i wyrozumiałości wobec krzywd i oszczerstw, reagowanie na zło nie mszcząc się, ale błogosławiąc. To niezwykle wysoki standard miłości – miłości, której nasz Pan oczekuje od swoich uczniów. Jakże niewielu z nas zdawało sobie sprawę z tej miary braterskiej miłości, która zyskuje uznanie u naszego Pana, miłości, którą musimy praktykować, aby być zaliczonymi do Jego braci. Jezus wyraził to również w modlitwie, której nas nauczył: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. To jest prawdziwa miara miłości, którą musimy okazywać, aby znaleźć się w gronie prawdziwych uczniów Chrystusa.

Apostoł Piotr podkreśla, że aby zostać prawdziwym uczniem Jezusa, nie wystarczy jedynie wiara w Boga i w Pana Jezusa Chrystusa oraz przyjęcie odpuszczenia grzechów. Potrzeba czegoś więcej. W 1 Piotra 1:22 czytamy: „Oczyszczając dusze wasze w posłuszeństwie prawdy przez Ducha Świętego ku nieobłudnej braterskiej miłości, z czystego serca jedni drugich miłujcie uprzejmie”. Właśnie tego nam potrzeba, drodzy bracia! Nie tylko wierzymy i przyjmujemy przebaczenie, ale również poznajemy Prawdę, Bożą wolę, i wprowadzamy ją w życie. Stosujemy tę wiedzę w praktyce, przenikając nią nasze myśli, słowa i czyny, a to prowadzi nas do okazywania nieobłudnej miłości dla braci. Taki właśnie jest cel prawdy przekazanej przez Pana – ma nas uświęcać, zgodnie ze słowami Jezusa: „Poświęćże je w prawdzie twojej; słowo twoje jest prawdą” (Jan 17:17). Gdy prawda zaczyna kształtować nasze postępowanie, usuwa ducha samolubstwa, wytwarza w nas nowe ambicje, nowe pragnienia oraz miłość do Ojca, do braci i do Jezusa. Ta miłość stopniowo staje się coraz bardziej żarliwa i prawdziwa, nie będąc jedynie zewnętrzną ogładą, lecz głębokim uczuciem serca.

Apostoł Jan również podkreśla wagę tej miłości: „Nie dziwcie się bracia, jeżeli was świat nienawidzi” (1 Jana 3:13). Nie powinniśmy spodziewać się sympatii ze strony świata, lecz raczej niezrozumienia. Wśród braci jednak możemy oczekiwać czegoś innego, jak mówi dalej Jan: „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci” (1 Jana 3:14). Kto nie miłuje braci, nie może być pewien, że przekształcił się ze stanu śmierci do życia, wolności ducha i serca. Jakże powinniśmy pragnąć, aby to świadectwo Apostoła potwierdziło nasze nadzieje, że jesteśmy Nowymi Stworzeniami w Chrystusie, że przeszliśmy z ciemności do Królestwa umiłowanego Syna Bożego, a także ze stanu potępienia i śmierci do usprawiedliwienia do życia.

Apostoł Jan ostrzega dalej: „Kto nie miłuje [brata], pozostaje w śmierci. Każdy, kto nienawidzi brata swego, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie żywota wiecznego” (1 Jana 3:15). Są to mocne słowa skierowane do braci, dlatego nie zapominajmy o ich doniosłym znaczeniu. Powinniśmy badać swoje serca i naszą relację z Panem poprzez naszą miłość lub brak miłości do braci, zgodnie z zaleceniami Apostoła. Jan kończy swoje przesłanie mocnym akcentem: „Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci” (1 Jana 3:16 NB).

Ta głęboka miłość, gotowa do poświęcenia własnego życia dla innych, jest prawdziwym znakiem uczniów Chrystusa. To jest miara, według której powinniśmy oceniać siebie i swoją wiarę.

Kim są bracia?

Jeśli mamy poznać ludzi po ich owocach, to niewielu braci o takim charakterze można znaleźć na świecie. Wczesny Kościół dał nam liczne przykłady wspaniałego braterstwa. Sam Jezus był najstarszym Bratem, który oddał życie za nas. Apostołowie oraz osoby o pokornym sercu naśladowali wiernie swojego Mistrza; podobne postacie, jak wierzymy, można było spotkać w ciągu wieków, i są one obecne także dzisiaj we wszystkich wyznaniach i poza nimi – choć ich liczba jest ograniczona. Apostoł pisze o naszym Panu: „Nie wstydzi się ich braćmi nazywać” – Hebr. 2:11. Podobnie jak On, oddali swoje życie w służbie dla Boga i Prawdy.

Zrozumiawszy, że Bóg obecnie wybiera spośród świata ludzi dla swojego imienia, ci bracia uczynili głównym celem swojego życia współpracę z Bogiem w poszukiwaniu wybranej klasy oraz wspieranie ich w umacnianiu swojego powołania i wybrania. Ani czas, ani wpływy, ani pieniądze nie są dla nich zbyt wartościowe, aby nie mogły być poświęcone w tej służbie – nawet ich życie, podobnie jak życie Mistrza i apostołów, jest stopniowo zużywane w tym celu – „to jedno czynię”. Owszem, bracia ci muszą jeść, spać i zajmować się swoimi codziennymi obowiązkami, ale ich głównym celem, radością i pasją jest służba Bogu poprzez służenie innym.

Nie można jednak zapominać, że choć wielu z tych braci, pełnych miłości i szlachetnych pragnień, stara się naśladować „Wzór”, nie są w stanie tego uczynić doskonale, ze względu na „słabości ciała”. Święty Paweł, będący jednym z nich, mówi to, co dotyczy nas wszystkich: „Nie czynię dobrego, które chcę”. Nasze ideały i standardy są wyższe niż to, co jesteśmy w stanie osiągnąć. Często odkrywamy, że grzech i egoizm, będące częścią naszej starej natury, wciąż są obecne w naszym śmiertelnym ciele, wymagając naszej ciągłej uwagi i czasami zdobywając nad nami przewagę. Chociaż wola nowych zmysłów jest silna, realizacja tej woli nie zawsze jest łatwa. Nawet najbardziej oddani bracia muszą czasem przyznać się do tego, że nieprzemyślane słowo lub nieostrożny czyn ujawniły niewłaściwe uczucia serca. Jednak nawet takie potknięcia i pokorne wyznanie winy mogą być przez Boga przemienione w błogosławieństwo, a zdobyte doświadczenie może przyczynić się do wzmocnienia umysłu, lepszej kontroli nad słowami w przyszłości oraz do rozwinięcia cichości i pokory – cech o wielkiej wartości w oczach Boga.

„Jakimiż macie być”

Apostoł szczególnie podkreśla wagę naszego nowego związku z braćmi w Chrystusie oraz z synami Bożymi. Chce, byśmy głęboko zrozumieli to powiązanie, gdy mówi: „Jakimiż wy macie być w świętych obcowaniach i pobożnościach, którzy oczekujecie i spieszycie się na przyjście dnia Bożego” – 2 Piotra 3:11‑12. Słowa te mają wielką moc! Gdy zastanowimy się nad naszymi własnymi niedoskonałościami oraz cierpliwością, jaką wykazuje Pan, który nieustannie wybacza nasze uchybienia, powinniśmy z jeszcze większą wspaniałomyślnością podchodzić do naszych braci. Przecież oni, podobnie jak my, dążą do życia pełnego samozaparcia i poświęcenia, idąc pod prąd świata. Jak bardzo ich słabości powinny wywoływać w nas współczucie! Jak ich zmagania powinny budzić w nas pragnienie wsparcia ich, otuchy i słów zachęty! Musimy sobie uświadomić, że oni, podobnie jak my, spotykają się z oporem świata, ciała i Przeciwnika. Powinniśmy z całego serca pragnąć, aby z łaski Pańskiej mieli wśród braci wszystko, co potrzebne do pocieszenia, podniesienia i umocnienia ich nowej natury, oraz by nic ich nie zniechęcało! Nasze słowa i czyny powinny emanować uprzejmością, a ich dobro powinno leżeć nam na sercu.

Stale powinniśmy dążyć do zbliżenia się do tej wspaniałej miary, którą ukazuje Ewangelia. Pamiętajmy również, że choć wielki nacisk kładzie się na miłość do braci, która jest kluczowym kryterium dla domowników Pańskich, istnieje jeszcze wyższy stopień – miłość do naszych nieprzyjaciół, czynienie dobra tym, którzy nas wykorzystują i prześladują. Niekiedy największe nasze przeciwności przychodzą od braci – tych, którzy zostali mniej lub bardziej zwiedzeni przez Przeciwnika, podobnie jak Saul z Tarsu, zanim jego oczy zostały otwarte na prawdę.

Nasza miłość do braci powinna być tak wielka, że nawet jeśli spotka nas od nich złorzeczenie i oczernianie, nie będziemy odpłacać złem za zło ani przekleństwem za przekleństwo. Wręcz przeciwnie, zgodnie z nauką Pisma, będziemy błogosławić, jak zaleca nasz tekst. Taka postawa, zgodna z Boską instrukcją, przyniesie nam duchowe udoskonalenie, którego nie moglibyśmy osiągnąć w żaden inny sposób. Będzie to proces, który coraz bardziej upodabnia nas do obrazu umiłowanego Syna Bożego, który również doświadczał podobnych przeciwności ze strony swoich braci według ciała oraz ze strony tych, którzy twierdzili, że należą do Kościoła Bożego. Także wierni z wczesnego Kościoła naśladowali Go w tych doświadczeniach. Dlatego dzisiaj nie powinno nas dziwić, jeśli prześladowania, trudności i sprzeciwy pochodzą głównie od tych, którzy noszą imię Chrystusowe – niektórzy z nich są braćmi tylko z imienia, inni zaś są bez wątpienia prawdziwymi braćmi.