Jezus orędownikiem tylko dla wierzących

W przeszłości brakowało nam wystarczającej uwagi podczas studiowania Słowa Bożego. Nie dostrzegając, że zbawienie wybranej wspólnoty Kościoła różni się zasadniczo od zbawienia całego świata, często używaliśmy wersetów biblijnych dotyczących grzechu i jego przebaczenia w sposób niedokładny, co uniemożliwiło nam uzyskanie pełnego zrozumienia tego zagadnienia. Na przykład, gdy nasze duchowe zrozumienie zaczęło się stopniowo rozwijać, zauważyliśmy, że w Piśmie Świętym stwierdzone jest, iż ofiara Chrystusa stanowi ubłaganie, zadośćuczynienie za nasze grzechy, czyli za grzechy Kościoła, a nie tylko za nasze, lecz także za grzechy całego świata. W tym wersecie dostrzegamy wyraźne rozróżnienie, jakie Pan czyni między Kościołem a światem, wskazując na różnicę między zbawieniem Kościoła a zbawieniem świata.

„Dziatki moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli, a jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, sprawiedliwego, a on jest ubłaganiem za grzechy nasze, a nie tylko za nasze, ale też za grzechy wszystkiego świata” – 1 Jana 2:1‑2.

W przeszłości brakowało nam wystarczającej uwagi podczas studiowania Słowa Bożego. Nie dostrzegając, że zbawienie wybranej wspólnoty Kościoła różni się zasadniczo od zbawienia całego świata, często używaliśmy wersetów biblijnych dotyczących grzechu i jego przebaczenia w sposób niedokładny, co uniemożliwiło nam uzyskanie pełnego zrozumienia tego zagadnienia. Na przykład, gdy nasze duchowe zrozumienie zaczęło się stopniowo rozwijać, zauważyliśmy, że w Piśmie Świętym stwierdzone jest, iż ofiara Chrystusa stanowi ubłaganie, zadośćuczynienie za nasze grzechy, czyli za grzechy Kościoła, a nie tylko za nasze, lecz także za grzechy całego świata. W tym wersecie dostrzegamy wyraźne rozróżnienie, jakie Pan czyni między Kościołem a światem, wskazując na różnicę między zbawieniem Kościoła a zbawieniem świata.

Choć prawdą jest, że kiedyś takiej różnicy nie było, gdyż wszyscy byliśmy „dziećmi gniewu, jako i drudzy” wciąż nimi pozostają, to my, którzy usłyszeliśmy głos Ojca Niebieskiego zwiastujący pokój przez Jezusa Chrystusa, przyjęliśmy to poselstwo i zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna. Z Boskiej perspektywy, nie należymy już do świata, lecz stanowimy odrębną, wybraną grupę – niewielką mniejszość, „maluczkie stadko”. Pismo Święte naucza, że jesteśmy powołani, wybrani i oddzieleni od świata. Jak powiedział nasz Pan: „Nie jesteście ze świata, ale jam was wybrał ze świata” oraz „Nie wyście mnie obrali, ale Jam was obrał i postanowił.”

Nasz orędownik, pośrednik świata

W przyszłości planujemy zająć się kwestią Chrystusa jako pośrednika i przedstawić, jak w trakcie Wieku Tysiąclecia Chrystus będzie pełnił tę funkcję, działając między Bogiem a ludźmi. Tak jak złożył już fundament pod wielkie dzieło pojednania świata z Ojcem poprzez ofiarowanie siebie, tak w Wieku Tysiąclecia ma dokończyć to dzieło, prowadząc do pojednania tych wszystkich ludzi, którzy w sprzyjających warunkach wybiorą poznanie Boskiego planu i podporządkowanie się Jego woli. Pismo Święte jasno stwierdza, że nasz Pan Jezus już jest pośrednikiem, gdyż Ojciec uczcił Go i powołał do pełnienia tej roli – jako tego, który będzie królować, aż położy wszystkich swoich przeciwników pod swoje stopy, aż każde kolano się przed Nim skłoni, a każdy język będzie wyznawał i chwalił Boga Ojca (1 Kor. 15:25; Filip. 2:9-11). Jednak czas na pełne wykorzystanie Jego mocy jako pośrednika jeszcze nie nadszedł.

Chcielibyśmy podkreślić, że nasz Pan Jezus nie jest pośrednikiem Kościoła wobec Ojca, lecz orędownikiem Kościoła. Jest to zasadnicza różnica. „Pośrednik” zakłada istnienie konfliktu między dwiema stronami, wymagającego interwencji trzeciej osoby, a to nie dotyczy Kościoła. My nie jesteśmy buntownikami, nie żyjemy w niezgodzie z Bogiem – przez wiarę w krew Jezusa zostaliśmy uznani za dzieci Boże, a nasz Zbawiciel zapewnia nas, że „sam Ojciec miłuje was” (Jan 16:27). Zanim jeszcze nadszedł czas, w którym Królestwo Boże zostanie ustanowione, a buntownicy zostaną poddani, my już usłyszeliśmy głos Ojca i przyjęliśmy Jego poselstwo pokoju przez Jezusa Chrystusa. Dlatego też nie potrzebujemy pośrednika między Ojcem a Jego dziećmi, które Go kochają. Nasze pojednanie z Bogiem opiera się na tym, że wyrzekliśmy się grzechu i przyjęliśmy ofiarę Jezusa jako przebłaganie za nasze grzechy. Ojciec przyjął nas w Chrystusie pod warunkiem, że odtąd będziemy podążać Jego śladami – nie według ciała, ale według ducha, jak to pokazuje doskonałe prawo wolności, prawo miłości do Boga i bliźniego.

Ktoś może zapytać: Jeśli jesteśmy dziećmi Bożymi i sam Ojciec nas miłuje oraz przyjął nas w Chrystusie przez zasługę Jego krwi, to dlaczego potrzebujemy orędownika u Ojca? Odpowiadamy, że Boskie wymaganie, aby nasze serca były doskonałe w miłości do Niego i do innych, przewyższa nasze zdolności. Nie jest to poza naszymi pragnieniami ani staraniami, ale przekracza nasze możliwości ze względu na to, że posiadamy nowy umysł w ziemskich, niedoskonałych ciałach, które zostały zrodzone w grzechu i ukształtowane w nieprawości. Apostoł Paweł wyjaśnia: „Nie to, co byśmy chcieli, czynimy” (Gal. 5:17). Dlatego właśnie potrzebujemy orędownika u Ojca, aby nie stracić stanu łaski, który już uzyskaliśmy przez wiarę.

„Odpuść nam nasze winy”

Temat odpuszczania grzechów prowadzi nas do refleksji nad istotą tego procesu. Niektórzy mogą zadać pytanie: Jeśli nasze grzechy zostały raz odpuszczone, to dlaczego mielibyśmy powracać do tego tematu przed tronem łaski? Czemu mielibyśmy nadal uznawać się za grzeszników, skoro Słowo Boże zapewnia nas, że nasze grzechy i słabości są zakryte przed Bogiem, a my zostaliśmy usprawiedliwieni darmo z Jego łaski? To rozumowanie jest w pewnym sensie słuszne, ale jednocześnie niepełne. Jeśli chodzi o grzech pierworodny – nasze dziedzictwo wynikające z potępienia Adamowego, które przeszło na całą ludzkość – Pismo Święte wyraźnie mówi, że zostaliśmy uwolnieni od tego potępienia, które ciąży na świecie (Rzym. 8:1-4).

Jeśli zatem wierzymy świadectwu Słowa Bożego, że nasze grzechy są zakryte i że zostaliśmy uwolnieni od tego potępienia, nie powinniśmy powtarzać modlitwy Pańskiej, prosząc o przebaczenie naszego udziału w grzechu pierworodnym. Ta kwestia została już rozwiązana, a wiara w Boże obietnice zabrania nam wciąż prosić o coś, co już zostało załatwione. Niemniej jednak, zawsze powinniśmy pamiętać o Bożej dobroci w odpuszczeniu nam naszego udziału w grzechu pierworodnym i dziękować Mu za wyrwanie nas z grobu śmierci oraz z błota grzechu i jego potępienia, za postawienie naszych stóp na Opoce, którą jest Jezus Chrystus, oraz za danie nam nowej pieśni radości, dziękczynienia i chwały, która jest naszym przywilejem od momentu, gdy przeszliśmy ze stanu potępienia do usprawiedliwienia, z pozycji dzieci gniewu do współdziedzictwa z Jezusem, naszym Panem.

Jednakże grzech pierworodny to nie jedyny grzech, z którym mamy do czynienia. W modlitwie Pańskiej są one określane mianem win i to właśnie te winy powinniśmy codziennie przynosić przed tron łaski. Jako Nowe Stworzenia zawarliśmy przymierze z Bogiem, że będziemy kroczyć śladami Jezusa po wąskiej drodze, kierując się prawem miłości. Mimo naszych szczerych intencji, ciągle odkrywamy, że z powodu naszych słabości i niedoskonałości ciała, nie jesteśmy w stanie w pełni sprostać tym wymaganiom. Nasze winy przeciwko prawu miłości muszą być nieustannie przynoszone przed tron łaski. Apostoł Paweł daje nam wskazówki, jak możemy zachować społeczność z Ojcem i Jego Synem, Jezusem Chrystusem, pomimo naszych niedoskonałości, które nas od Nich oddzielają. Mówi nam, że jako Nowe Stworzenia mamy chodzić w światłości, zgodnie z naszą nową naturą, prawdą i sprawiedliwością, a nie według grzesznych dróg upadłej ludzkiej natury.

Jednakże, nosząc skarb nowego zmysłu w ułomnym, ziemskim naczyniu, nie jesteśmy w stanie uniknąć zanieczyszczenia się w tym świecie. Apostoł wyjaśnia, że niemożliwe jest zachowanie nieskazitelności naszej szaty Chrystusowej sprawiedliwości bez żadnej plamy czy zmarszczki. A przecież nasza szata musi być bez skazy i zmarszczki, jeśli mamy być przyjęci na uczcie weselnej jako członkowie niebiańskiej Oblubienicy. Jak więc powinniśmy postępować wobec tych pozornie sprzecznych okoliczności? Apostoł tłumaczy, że krew Chrystusa nie tylko raz zaspokoiła wymagania sprawiedliwości, usuwając potępienie, które ciążyło na nas jako potomkach Adama, ale również stale oczyszcza nas z każdej plamy, niedoskonałości i słabości. Jak czytamy: „Krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, [stale] oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” (1 Jana 1:7). W ten sposób, i tylko w ten sposób, dzieci Boże mogą trwać w społeczności z Ojcem i Synem oraz być przygotowywane do chwalebnej przemiany w „pierwszym zmartwychwstaniu.”

Jeślibyśmy sami siebie zwodzili

Apostoł, przewidując, że niektórzy mogą twierdzić, iż osiągnęli doskonałość i że ich codzienne życie jest wolne od grzechu, daje ostrzeżenie: „Jeślibyśmy rzekli, iż grzechu nie mamy [że jesteśmy wolni od jakiegokolwiek naruszenia doskonałego zakonu miłości wobec Boga i człowieka], sami siebie zwodzimy, a prawdy w nas nie masz”. Taki stan pokazuje, że ci ludzie są ślepi na swoje własne słabości. Nawet ich bliscy – sąsiedzi, przyjaciele czy krewni – mogliby zauważyć te niedoskonałości, a tym bardziej dostrzega je Ojciec Niebieski, jak mówi w swoim Słowie, że nie wypełniają w pełni Jego chwały i doskonałości, jakiej wymaga Jego doskonały zakon miłości (1 Jana 1:8-10).

Choć nasza wiara w Pana oraz znajomość Jego Słowa pozwalają nam zrozumieć, że z Boskiej perspektywy jesteśmy oczyszczeni z naszych dawnych grzechów, to mimo naszych najusilniejszych starań, codziennie napotykamy nasze niedoskonałości. Pomimo naszych najlepszych chęci, często nie jesteśmy w stanie w pełni wypełnić wskazań Bożego Prawa. W rzeczywistości, im dłużej kroczymy drogą chrześcijańskiego życia, tym wyraźniej dostrzegamy nasze słabości. Nawet najbardziej oddani spośród ludu Bożego, z każdym rokiem wzrastając w łasce i miłości, coraz bardziej zdają sobie sprawę z własnych braków. W miarę jak lepiej poznają Boży charakter i doskonałość Jego Prawa, coraz wyraźniej widzą swoje naturalne niedoskonałości. Być może popadliby w zniechęcenie, gdyby nie rozumieli pełnego znaczenia słów Apostoła: „Jeślibyśmy wyznali grzechy nasze, wiernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby nam odpuścił grzechy i oczyścił nas od wszelkiej nieprawości”.

Apostoł nie odnosi się tu do pierwotnego grzechu prowadzącego do śmierci ani nie mówi o potrzebie przyjęcia nowej szaty Chrystusowej sprawiedliwości. To wszystko zostało już dla nas zrealizowane w przeszłości. Szata sprawiedliwości została nam dana i powinna pozostać nienaruszona, jeśli chcemy trwać w łasce Bożej. Jednak ta szata musi być zachowana bez skazy. Dlatego Boże miłosierdzie przez Jezusa Chrystusa daje nam możliwość oczyszczenia się z wszelkich niedoskonałości i grzechów, nawet tych najdrobniejszych. Dzięki tej łasce możemy z odwagą przystępować do tronu łaski, aby otrzymać miłosierdzie i łaskę na czas potrzeby (Hebr. 4:16).

Zrozumienie tego nie sugeruje, że możemy zaniedbywać duchową czujność. Lud Boży, pełen miłości do sprawiedliwości, powinien – jak mówi Apostoł – mieć „w nienawiści szatę, która by była od ciała pokalana” (Judy 1:23) i z coraz większym zaangażowaniem starać się unikać błędów i konieczności wyznawania win. Chociaż w miarę wzrostu duchowego potrzeba ta może się zmniejszać, to dopóki Nowe Stworzenie działa w ułomnym ciele, potrzeba ta pozostaje. Nie powinniśmy jednak tracić nadziei w naszych dążeniach do sprawiedliwości, ale z coraz większą gorliwością oczekiwać wspaniałej przemiany, która nastąpi podczas zmartwychwstania. Wtedy otrzymamy chwalebne ciała duchowe, doskonałe pod każdym względem, i już nigdy nie będziemy znać grzechu ani potrzebować wyznawać win, gdyż nasze nowe, doskonałe stworzenie będzie w pełni zdolne do doskonałego posłuszeństwa sprawiedliwości.

Obmywają szaty swoje

Bóg zwraca uwagę na to, że w obecnym Wieku Ewangelii istnieją dwie klasy zbawionych, a w przyszłym Wieku Tysiąclecia powstanie jeszcze jedna. Wszyscy, którzy zostaną zbawieni w obecnym czasie, to osoby wierzące w Jezusa Chrystusa, które poprzez wiarę „usprawiedliwieni będąc krwią jego” (Rzym. 5:9). Jednak te klasy zbawionych nie tylko wierzą, ale także podejmują dodatkowe kroki. Oprócz okazania skruchy i starania się żyć sprawiedliwie, obie te grupy zawierają z Panem przymierze, że będą kroczyć śladami Jezusa. W rezultacie tej wiary i poświęcenia obie klasy otrzymują białe szaty usprawiedliwienia. Pierwsza z nich to klasa, która stara się na co dzień żyć zgodnie ze swoim poświęceniem, dbając o nieskalane szaty – „bez skazy czy zmarszczki”. Pismo Święte nazywa tę grupę „maluczkim stadkiem”.

Drugą grupą są ci, których Pismo Święte określa mianem Wielkiego Ludu. O tej klasie czytamy: „Cić są, którzy przyszli z ucisku wielkiego i omyli szaty swoje, i wybielili je we krwi Barankowej” (Obj. 7:14). Wielki Lud nie zdołał utrzymać swoich szat w nieskazitelności, zaniedbując regularne przychodzenie do Pana w modlitwie po każdym grzechu. Z czasem ich szaty zostały splamione przez światowe wpływy, a brak czujności doprowadził do dalszych zaniedbań. W efekcie nie będą oni uznani za godnych najwyższych zaszczytów, jakie Pan przygotował dla „maluczkiego stadka”. Zanim doświadczą jakiejkolwiek chwały w przyszłym Królestwie, będą musieli przejść przez ogniste próby, mające na celu ich oczyszczenie i doskonalenie. Pismo Święte nazywa te próby „ogniem, który na was przychodzi ku doświadczeniu” (1 Piotra 4:12). Obejmuje to wielki ucisk, który prawdopodobnie dotknie wszystkich oprócz Maluczkiego Stadka pod koniec obecnego Wieku (Łuk. 21:36).

Podczas tego czasu ucisku nastąpi powszechne oczyszczenie, a poświęceni powrócą do Pana i zostaną przez Niego przyjęci. Pismo mówi, że gdy wyjdą oni z wielkiego ucisku, zostaną im wręczone gałązki palmowe i będą mogli służyć Panu w Jego świątyni przed tronem. Jednakże Maluczkie Stadko, które zachowało swoje szaty nieskalane dzięki codziennemu poleganiu na oczyszczającej mocy krwi Chrystusa, dostąpi wyższego zaszczytu – zamiast stać przed tronem, będą zasiadać na nim jako Oblubienica Chrystusa, „małżonka Barankowa”. W rękach będą mieli nie gałązki palmowe, symbolizujące zwycięstwo, ale korony, które świadczą o pełnym zwycięstwie dzięki Chrystusowi (Rzym. 8:37).

W skrócie, Wielki Lud przechodzi przez cierpienia, aby oczyścić swoje szaty i osiągnąć duchową naturę, co umożliwi im służbę Panu podczas Jego tysiącletniego panowania. Tymczasem członkowie Maluczkiego Stadka będą współdziedzicami Chrystusa w Królestwie. Obie te grupy zostały przedstawione w Psalmie 45. Maluczkie Stadko symbolizowane jest przez Oblubienicę, przybraną w piękne, haftowane i złocone szaty, które oznaczają owoce ducha oraz boską naturę. Wielki Lud zaś ukazany jest jako „panny za nią, towarzyszki jej”, które zmierzają przed oblicze Króla.

W Księdze Objawienia Maluczkie Stadko przedstawione jest jako 144 000 wybranych, po 12 000 z każdego pokolenia Izraela. Jak zauważyliśmy wcześniej, Izrael cielesny był tylko obrazem, a Izrael duchowy to rzeczywisty lud Boży. Obietnice i sposobności były pierwotnie skierowane do cielesnego Izraela, a ci, którzy odpowiedzieli na wezwanie, stali się członkami „domu synów” (Jan 1:12). Pozostali zostali odsunięci od uczestnictwa w najwyższym błogosławieństwie, ale w przyszłym Wieku Tysiąclecia będą mieli szansę na niższy stopień błogosławieństwa. Odrzucenie części cielesnego Izraela stworzyło wolne miejsca w gronie 144 000, które są teraz zapełniane przez tych, którzy mają uszy ku słuchaniu prawdy i otwarte serce na jej przyjęcie. Wielu zostanie powołanych, ale tylko nieliczni zostaną wybrani. Wielki Lud, choć powołany, nie odpowiedział z pełnym uznaniem i dlatego nie wszedł do Maluczkiego Stadka. Niemniej jednak, poprzez cierpienia i próby, osiągną oni wysoką pozycję, choć niższą od tej, którą będą cieszyć się wybrani.

„Mamy orędownika”

Świat nie posiada orędownika u Ojca, ale my, poświęceni domownicy wiary, mamy taką osobę w niebie – Jezusa Chrystusa, który odkupił ludzkość. Po dokonaniu swojej ofiary na Kalwarii, nasz Pan został wzbudzony trzeciego dnia, a po czterdziestu dniach spędzonych z uczniami, przygotowując ich do czekającej ich misji, wstąpił na wysokości, aby stanąć przed obliczem Boga za nami. To właśnie nasz dzisiejszy tekst podkreśla – Jezus jest naszym orędownikiem (Hebr. 9:24). Funkcja orędownika, podobnie jak adwokata, polega na reprezentowaniu swojego klienta, nie innych. Tak więc, chociaż Jezus złożył okup za grzechy całej ludzkości, co potwierdza nasz tekst – że jest ubłaganiem za grzechy całego świata – nie wstawia się On obecnie za wszystkimi. Świat nie przyjął Jezusa jako swojego orędownika. Tylko wierzący są w tej wyjątkowej relacji z Nim, i to za nich Jezus się wstawia, za nich złożył zadośćuczynienie. To oni zostali wprowadzeni w przymierze z Ojcem, jak mówi Pismo Święte.

W przyszłym Wieku, na podstawie tej samej ofiary za grzech, dokonanej na Kalwarii, Jezus zajmie się sprawami świata – ale nie jako orędownik, nie jako ten, który wstawia się przed Ojcem i usprawiedliwia ludzkość przez wiarę. Zamiast tego, będzie działał jako pośrednik między Bogiem a człowiekiem. Bóg pozostaje wierny swojej sprawiedliwości, podczas gdy ludzkość – świat – znajduje się w stanie buntu, kochając grzech i pozostając ślepy wobec swoich prawdziwych potrzeb. Pośrednik podejmie dzieło na rzecz świata, starając się doprowadzić do pojednania między Bogiem a ludzkością poprzez otwarcie ich oczu na prawdę. Dzięki temu ludzie otrzymają cenne lekcje o błogosławieństwach sprawiedliwości i bezowocności grzechu. Celem jest przywrócenie jak największej liczby ludzi do społeczności z Bogiem, a także ich duchowe, moralne i fizyczne odnowienie do pierwotnego podobieństwa do Boga. Na końcu Wieku Tysiąclecia Pośrednik przedstawi Ojcu doskonałych, bez skazy ludzi, a ci, którzy odrzucą Jego dzieło pojednania, zostaną odcięci w drugiej śmierci. Wówczas nie będzie już więcej smutku, bólu, wzdychania, płaczu ani śmierci, gdyż wszystko, co poprzednie, przeminie. Pośrednik zakończy swoje wspaniałe dzieło, usuwając grzech i ustanawiając wieczną sprawiedliwość.

Jaka to wspaniała perspektywa, że choć świat jest umysłowo, moralnie i fizycznie zniszczony przez grzech i nieświadomy swoich prawdziwych interesów, to przyjdzie czas, gdy wszystkim ludziom otworzą się oczy ich zrozumienia i zostaną pobłogosławieni odpowiednią pomocą do uzdrowienia! Jak słodkie są słowa Pana, które słyszymy: „Oczy wasze błogosławione, że widzą, i uszy wasze, że słyszą” (Mat. 13:16). Możemy dziękować Bogu, że światło Jego dobroci zabłysło w naszych sercach i że nie musimy czekać na przyszłe pojednanie przez Pośrednika, ale już teraz możemy zwrócić się do Pana, gdy tylko usłyszymy o Jego łasce w Chrystusie. Co więcej, jakże wspaniałe jest Jego postanowienie pod każdym względem – przyjmuje nas do swojej rodziny, odradza nas z Ducha do nowej natury, abyśmy mogli stać się dziedzicami Bożymi i współdziedzicami z Jego Synem w chwalebnym Królestwie, które ma błogosławić cały świat – „wszystkie narody ziemi”.