„A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli: w imieniu moim demony wyganiać będą, nowymi językami mówić będą. Węże brać będą, a choćby coś trującego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją” – Mar. 16:17‑18
Raporty z różnych części świata, zwłaszcza z regionów nad Pacyfikiem, donoszą o zjawisku, które zwolennicy nazywają “świeżym błogosławieństwem Pięćdziesiątnicy” – wylaniem Ducha Świętego, podczas gdy przeciwnicy określają to jako religijne szaleństwo. Ten ruch występuje wśród tzw. „świętego ludu” różnych sekt i grup, często zwanych „misjami”. Osoby, które szukają „Boskiego uzdrowienia”, wydają się być szczególnie podatne na te praktyki. Wśród uczestników można zauważyć zarówno szczerość, jak i powierzchowną znajomość Pisma Świętego. Często są oni skłonni do szybkiego wygłaszania opinii, ale brakuje im regularnego studiowania Bożego słowa, co prorok Ozeasz opisuje słowami: „Lud mój ginie, bo brak mu poznania” (Oz 4:6).
Relacje o tym ruchu, które docierają z różnych miejsc, są tak niewiarygodne, że trudno w nie uwierzyć. Zakładamy, że doniesienia ze świeckiej prasy mogą być zniekształcone. Jednakże teraz „płomień” ten dotarł do Pittsburgha, gdzie w jednym z ośrodków Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Misyjnego miała miejsce kontrowersyjna manifestacja tego zjawiska.
To, co tu obserwujemy, zgadza się z opisami z innych miejsc. Zebrania są chaotyczne, modlitwy są często nieuporządkowane, przypominają wycie, wzdychanie lub skomlenie. Czasami ktoś „otrzymuje błogosławieństwo” i w stanie podobnym do transu pada na podłogę, pozostając w tym stanie przez kilka godzin. Inni wypowiadają niezrozumiałe dźwięki zmieszane z angielskim, które są następnie tłumaczone jako „nieznane języki” z czasów Pięćdziesiątnicy. Jednak w Dziejach Apostolskich czytamy, że obecni tam cudzoziemcy rozpoznali te języki jako prawdziwe i zrozumieli przekaz Ewangelii (Dz 2:8).
Uczestnicy tych zgromadzeń nie przywiązują dużej wagi do treści wypowiadanych przez „języki” i ich tłumaczenia. Niektórzy są tam z ciekawości, traktując to jako darmowe przedstawienie; inni z kolei pragną przeżyć trans lub „nieznane języki” i skupiają się jedynie na modlitwach o te „dary” jako dowód Bożej łaski. Doniesienia o szaleńczym ściskaniu, całowaniu i tarzaniu się po podłodze wskazują, że ci ludzie mogą być pod wpływem pewnego ducha, choć nie jest jasne, czy jest to „duch zdrowego zmysłu” (2 Tm 1:7).
Złe słowa ze złego źródła
Możliwe, że w dniu Pięćdziesiątnicy pojawiło się pewne zamieszanie związane z jednoczesnym mówieniem przez wielu ludzi w obcych językach. Jednak w opisach biblijnych nie ma śladu obłąkania czy fanatyzmu, a trudno by było spodziewać się takich zachowań od Apostołów, którzy wykazali się logicznością w swoich pismach. Doświadczenia te potwierdzają słowa św. Pawła, który mówi, że działanie Ducha Bożego w naszych sercach i umysłach prowadzi do większej zdroworozsądkowości dzięki zwracaniu uwagi na Słowo Boże i jego mądrość pochodzącą z góry. Jeden z czytelników „Watch Tower” z Los Angeles napisał, że jego sąsiadka otrzymała tak zwany dar języków, który Chińczyk, znający dany dialekt, rozpoznał. Gdy poproszono go o przetłumaczenie, odmówił, twierdząc, że była to wypowiedź pełna zła.
W naszej ocenie fakty wskazują na to, że te „płomienie” pochodzą od ducha nieczystości, od Szatana. Wydaje się, że Szatan teraz wytwarza te nędzne fałszerstwa, aby oszukać ludzi, których nie może zwieść poprzez spirytyzm, Chrześcijańską Naukę, hipnozę Nowej Myśli czy teorie ewolucyjne „wyższego krytycyzmu”.
Pojawia się pytanie, dlaczego Bóg pozwala Szatanowi zwodzić uczciwe dusze. Odpowiedź jest taka, że Bóg przez wiele stuleci pozwalał na szerzenie się „doktryn diabelskich” wśród pogan (1 Tm 4:1), gdzie z pewnością byli także uczciwi ludzie. Czas na związanie Szatana jeszcze nie nadszedł, choć wierzymy, że jest już blisko (Obj 20:2). Szatan prawdopodobnie zdaje sobie sprawę z nadchodzącego związania i próbuje tego uniknąć, podczas gdy Bóg pozwala na jego działanie, ponieważ może ono służyć pewnemu celowi – przesiewaniu, które ma dotknąć każdą klasę i stan chrześcijan, aby ich wypróbować i sprawdzić. Tę sytuację rozumiemy jako jedno z wielu oszustw naszych czasów. Apostoł Paweł w swoich listach ostrzega, że w dniach ostatecznych „pośle im Bóg skutek błędów, aby wierzyli kłamstwu”. Dlaczego? „Aby ci, którzy upadną, byli wszyscy [tym sposobem] osądzeni” – aby okazało się, kto nie jest godny, nie jest w harmonii z Bogiem i nie jest przygotowany do przynależności do klasy Oblubienicy. Dlaczego? „Ponieważ miłości prawdy nie przyjęli”, ale „sobie upodobali niesprawiedliwość” (2 Tes 2:10,12; Mt 24:23-24).
Innymi słowy, „Teraźniejsza Prawda” była rozpowszechniana pośród wszystkich odłamów chrześcijaństwa, aby przyciągnąć „prawdziwych Izraelitów” do głębszego zrozumienia i przygotować ich na „przemianę” do chwały Królestwa. W międzyczasie Pan pozwala Szatanowi na organizowanie różnych ludzkich działań wśród tych, którzy nie są Jego „wybranymi”, aby tacy coraz bardziej oddalali się od Prawdy, aż ostatecznie tylko wybrani „stojący nad morzem szklanym” z ogniem (Obj 15:2) pozostaną niezachwiani. Wszyscy inni upadną w mniejszym lub większym stopniu, choć niektórzy zostaną uratowani „jak przez ogień” (1 Kor 3:15).
Nienatchniony zapis
Przytoczyłem ten fragment z dwóch głównych powodów: (1) Jest to jeden z najczęściej cytowanych tekstów przez tych, którzy utrzymują, że wszyscy chrześcijanie powinni być rozpoznawalni przez szczególne dary duchowe, takie jak zdolność mówienia w nieznanych językach, wypędzanie demonów, uzdrawianie chorych i inne. (2) Chciałbym zwrócić waszą uwagę na fakt, że te słowa nie są częścią oryginalnej Ewangelii św. Marka. Krytyczni badacze zgodnie stwierdzają, że Ewangelia św. Marka kończy się na ósmym wersecie szesnastego rozdziału. Fragment od dziewiątego wersetu do końca rozdziału, jak widnieje w powszechnie dostępnych wydaniach Biblii, został dodany później do oryginalnego tekstu. Uważa się tak, ponieważ te wersety nie pojawiają się w najstarszych rękopisach Nowego Testamentu. Najstarsze i najbardziej autentyczne greckie rękopisy, takie jak Kodeks Watykański 1209 i Kodeks Synajski, oba datowane na około 350 rok, nie zawierają wersetów od dziewiątego do dwudziestego, w tym naszego omawianego tekstu. Najwcześniejszy grecki rękopis zawierający te wersety to Kodeks Aleksandryjski, datowany na piąty wiek. Dlatego dziwi nas, że niektórzy uczeni mogą traktować słowa naszego tekstu jako natchnione przez Boga lub posiadające autorytet apostolski.
Niemniej jednak, wnioski oparte na tych słowach zasługują na nasze rozważenie, ponieważ Pismo Święte jasno pokazuje, że nasz Pan, apostołowie oraz niektórzy członkowie wczesnego Kościoła posiadali i używali wielu darów Ducha Świętego w sposób zbliżony do tego, co opisują dodane wersety. Dlatego chcemy zwrócić waszą uwagę na to, co według naszego przekonania jest nauczaniem Biblii na temat „darów Ducha Świętego” i „owoców Ducha”.
„Dary” w pierwotnym Kościele
Nie ma żadnych zapisów, które sugerowałyby, że nasz Pan kiedykolwiek mówił w nieznanych językach, ale jest dobrze udokumentowane, że wypędzał demony, uzdrawiał chorych i wskrzeszał zmarłych. Kiedy Jezus rozsyłał swoich uczniów, obdarzył ich mocą i autorytetem, by dokonywali tych samych czynów. Należy jednak zauważyć, że chociaż Jezus czynił wiele cudów, wyraźnie wskazano, że były one znakami. Cuda te były manifestacją Jego chwały, jak napisano: „aby objawił [naprzód] chwałę swoją” (Jan 2:11), będącymi zapowiedzią wspaniałych dzieł Jego Królestwa, które mają na celu uwolnienie ludzkości z niewoli grzechu, chorób, demonów i śmierci, w zależności od przestrzegania praw Królestwa. Nie oznacza to, że za czasów Jezusa lub później, zgodnie z Bożą wolą i Jego mocą, wszystkie choroby miały być uzdrawiane, a wszystkie demony wypędzane. Celem było raczej dokonanie wystarczającej liczby cudów, które stanowiłyby dowód na zmianę dyspensacji oraz świadczyły na rzecz Jezusa i Jego uczniów, potwierdzając wiarygodność ich służby i nauczania jako pochodzących od Boga.
Warto również zauważyć, że uzdrowienia te nie były przeznaczone wyłącznie dla osób, które nawróciły się do Pana, przyjęły Go jako Mesjasza, uwierzyły w Niego i stały się Jego uczniami. Wręcz przeciwnie, opisy cudów często dotyczą osób, które były jawnie grzesznikami. Przykładem może być historia człowieka przy sadzawce Betesda. W miejscu tym znajdowały się pięć krużganków, w których zawsze przebywało wielu chorych, jak napisano: „W tych leżało mnóstwo wielkie niedołężnych, ślepych, chromych, wyschłych”. Jednak tylko do jednego z nich Jezus powiedział: „Wstań, weź swoje łoże i chodź. A zarazem człowiek ten stał się zdrowy, wziął swoje łoże i chodził”. Z opisu jasno wynika, że ten człowiek nie wiedział, kto go uzdrowił, co potwierdza stwierdzenie: „A on uzdrowiony nie wiedział, kto by to był, co go uzdrowił”. Nie był on również osobą świętą, co wynika z dalszych słów Jezusa: „Otoś się stał zdrowym, nie grzesz więcej, aby co gorszego na cię nie przyszło” (Jan 5:3,13,14). Można by przytoczyć więcej podobnych przykładów, ale to już nie jest konieczne.
Używanie i wartość tych „darów”
Po śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa Chrystusa, wierzący doświadczyli błogosławieństwa Pięćdziesiątnicy, kiedy to otrzymali chrzest w Duchu Świętym. Jako dowód tego chrztu, choć nie jako jego integralną część, zostały im udzielone różnorodne dary, podobne do tych, które posiadał Jezus. Dary te zostały rozdzielone wśród wszystkich wierzących tamtych czasów, jak czytamy, że Duch Święty udzielał każdemu w Kościele według jego potrzeby, aby służyć zarówno jednostkom, jak i wspólnocie, w celu budowania Kościoła. Apostoł Paweł w liście do Koryntian (1 Kor. 12:4‑31) wyraźnie pokazuje, że Duch Święty działał w pierwotnym Kościele, obdarzając niektórych darem mówienia językami, innych darem uzdrawiania, a jeszcze innych darem tłumaczenia języków itp. Byli również ci, którzy posiadali różne dary, a niektórzy bardziej znaczący apostołowie mieli wszystkie te dary. Apostoł napomina cały Kościół, aby nie tylko pragnął tych darów, ale także rozumiał, że niektóre z nich są bardziej pożądane niż inne. Paweł mówi: „Izali wszyscy są Apostołami? Izali wszyscy prorokami? Izali wszyscy nauczycielami? Izali wszyscy cudotwórcami? Izali wszyscy mają dary uzdrawiania? Izali wszyscy językami mówią? Izali wszyscy tłumaczą? Starajcie się usilnie o lepsze dary”. Dodaje również, że ten, kto ma dar języków, powinien modlić się o dar tłumaczenia (1 Kor. 12:29‑31, 14:1).
Paweł jasno przewiduje, że te dary przestaną istnieć, mówiąc: „Bo choć są proroctwa, te zniszczeją; choć języki, te ustaną; choć umiejętność, wniwecz się obróci” (1 Kor. 13:8). Wyjaśnia, że przyczyną ustania tych darów będzie dojście Kościoła do bardziej rozwiniętego stanu, w którym te dary nie będą już potrzebne, ustępując miejsca wyższej, szlachetniejszej i bardziej pewnej manifestacji obecności Ducha Świętego. Apostoł ilustruje to, mówiąc: „Albowiem po części znamy i po części prorokujemy, ale gdy przyjdzie to, co jest doskonałego, tedy to, co jest po części, zniszczeje”. Porównuje to do procesu dojrzewania, mówiąc: „Pókim był dziecięciem, mówiłem jako dziecię, rozumiałem jako dziecię, rozmyślałem jako dziecię; lecz gdym się stał mężem, zaniechałem rzeczy dziecinnych” (1 Kor. 13:9‑11). Mimo że nie osiągnęliśmy jeszcze pełni doskonałości ani pełnego członkostwa w Chrystusie, które nastąpi dopiero podczas „pierwszego zmartwychwstania”, jako członkowie Jego Ciała, Kościoła, zrobiliśmy postęp w stosunku do początkowego stadium duchowego niemowlęctwa tego wieku. Jest to zgodne z apostolskim nauczaniem, że „mleko jest dla niemowląt, a twardy pokarm dla tych bardziej rozwiniętych” i że jako uczniowie Chrystusa powinniśmy wzrastać w łasce, znajomości i miłości.
W czasie, gdy Apostoł Paweł pisał do świętych w Koryncie, dary Ducha Świętego były już obecne w Kościele przez wiele lat. Apostoł napominał wiernych, aby pragnęli lepszych darów, ponieważ zauważył, że podobnie jak dzieci, byli zafascynowani mówieniem nieznanymi językami, co łagodnie krytykował jako błędne pojmowanie znaczenia tych darów jako dowodu łaski Bożej. Paweł nie potępiał samego mówienia językami, bowiem sam wyznał, że znał więcej języków niż oni wszyscy, ale pragnął, aby zrozumieli, że posiadanie tych darów niekoniecznie oznaczało uznanie przez Pana. Podkreślał, że „owoce” Ducha są wyższym przejawem duchowego rozwoju niż same „dary”. Owoce te to m.in. wiara, nadzieja, radość i miłość, podczas gdy dary, takie jak cudotwórstwo czy języki, były tylko znakami nadprzyrodzonej mocy. Paweł nawoływał wiernych do dążenia do lepszych „darów”, jednocześnie wskazując na „owoce” Ducha jako jeszcze ważniejsze, mówiąc: „A ja wam jeszcze zacniejszą drogę ukażę” (1 Kor. 12:31) — drogę, która jest wyrazem Bożej łaski wykraczającej poza same dary.
Aby podkreślić wyższość owoców Ducha, w tym miłości, która przejawia się w życiu i sercu wierzącego, Paweł podaje ilustrację: „Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, [oznaczałoby to, że] stałem się jako miedź brząkająca albo cymbał brzmiący” (1 Kor. 13:1). Tak jak mosiężna trąba wydaje dźwięk, ale sama nie jest ceniona, tak osoby obdarzone darami cudotwórstwa czy języków, jeśli nie mają prawdziwego ducha Pana i Jego Prawdy, mogą nie mieć głębszego związku z mocą, którą manifestują. Nawet dar prorokowania, rozumienia tajemnic czy przenoszenia gór wiarą, choć użyteczne, bez miłości nie miałyby znaczenia dla duchowego rozwoju ich posiadacza.
Paweł idzie dalej w swoim wywodzie, stwierdzając, że nawet największa hojność i ofiarność nie wystarczą bez miłości. Nawet jeśli ktoś oddałby wszystko, co ma, na pomoc ubogim, a swoje ciało na spalenie z wierności Panu, bez miłości, która jest owocem Ducha, nie mógłby osiągnąć pełni życia wiecznego ani członkostwa w Ciele Chrystusowym. Apostoł kończy swoje rozważania stwierdzeniem: „Lecz z nich największa jest miłość” (1 Kor. 13:13), podkreślając, że miłość przewyższa wszystkie dary Ducha, niezależnie od ich zaszczytności czy użyteczności. Miłość, jako owoc Ducha, nie tylko pozostanie do końca Wieku, ale będzie trwać wiecznie, stanowiąc podstawowy przymiot tych, którzy będą cieszyć się Bożą łaską na zawsze.
Korzyść z „darów” w Kościele
Wczesne lata istnienia Kościoła ukazują, jak istotne były dary duchowe w jego rozwoju. Apostoł Paweł opisał charakter ich zgromadzeń: podczas spotkań jeden mógł przynieść psalm, inny modlitwę, ktoś inny słowa napomnienia, jeszcze inny hymn, kolejny mówił w językach, inny posiadał dar tłumaczenia tych języków, a inny dar prorokowania. Tego rodzaju spotkania były pełne treści, co czyniło je interesującymi, inspirującymi i użytecznymi. Oczekiwanie na Boże poselstwo poprzez mówienie w językach i jego tłumaczenie wzmacniało więzi między wierzącymi, podtrzymywało ich zainteresowanie oraz dostarczało tematów do rozmyślań i rozmów.
Początkowo chrześcijanie nie mieli dostępu do Biblii. Nowy Testament nie został jeszcze napisany, a Stary Testament, przechowywany na drogich pergaminach, był dostępny tylko w nielicznych synagogach. Kopie te były starannie chronione i odczytywane głównie podczas sabatów, aby wierni mogli ich słuchać. Wierni chrześcijanie, wykluczani z synagog, nie mieli dostępu do regularnego nauczania, z wyjątkiem tego, co pamiętali z kazań Pana i proroków, jeśli słyszeli je w młodości. Dlatego Bóg obdarzył ich darami prorokowania, rozumienia tajemnic, mówienia w językach i ich tłumaczenia. Wszystko to miało na celu nauczenie ich polegania na Panu, zacieśnienie wspólnoty oraz uświadomienie, że Ewangelia była przekazywana Kościołowi jako całości, a nie indywidualnie.
Z czasem powstały pisma Nowego Testamentu – cztery Ewangelie, listy Pawła, Piotra, Jana, Jakuba itd. W miarę rozpowszechniania się tych tekstów, potrzeba darów duchowych zaczęła maleć, ponieważ Kościół nie potrzebował ich już do budowania swojej struktury ani nauczania. Zauważamy, że w listach apostolskich Nowego Testamentu pojawia się stosunkowo mało odniesień do darów duchowych, ale jest nacisk na rozwijanie owoców Ducha Świętego. Nigdzie nie sugeruje się, że wierni mają spodziewać się ponownego pojawienia się takich darów jak podczas Pięćdziesiątnicy. Zamiast tego, wierzący są wezwani do dążenia do doskonałości, która osiągnięta zostanie w zmartwychwstaniu, poprzez pielęgnowanie owoców Ducha. Warto podkreślić, że chrzest w Duchu Świętym, który wierni otrzymali na początku, nie był obiecywany jako powtarzalne wydarzenie, a dary duchowe, które początkowo towarzyszyły wiernym, miały ustąpić miejsca owocom i łaskom Ducha.
„Uciśnienie przez diabła”
Pismo Święte wyraźnie wskazuje na rolę Szatana w kuszeniu Ewy, co w konsekwencji doprowadziło do nieposłuszeństwa Adama. W Biblii określany jest on jako „mężobójca od początku”. Jest odpowiedzialny za śmierć miliardów ludzi, którzy zmarli, oraz za wszelkie choroby, ból i cierpienie, które doświadczamy. Szatan nadal ma zdolność wywierania znacznego wpływu na nas poprzez oszustwa i kuszenie, osłabiając nasze ciało. Doprowadził większość ludzkości do degradacji na poziomie umysłowym, moralnym i fizycznym. Należy uznać, że każdy grzech, niezależnie od formy, prowadzi do śmierci. Każda grzeszna i nieczysta myśl wpływa na nasz umysł i ciało, przyczyniając się do osłabienia i choroby – stanu umierania.
W związku z tym nasuwa się naturalne pytanie: czy Pan Jezus nadal interesuje się uwolnieniem tych, którzy są „uciśnieni przez diabła” (Dzieje Ap. 10:38 Biblia Brzeska)? Podobnie jak Ojciec Niebieski, Jezus się nie zmienia, co oznacza, że nadal jest zainteresowany uwolnieniem ludzkości spod władzy grzechu, śmierci oraz „tego, który miał władzę śmierci, to jest diabła” (Hebr. 2:14). W związku z tym, czy powinniśmy oczekiwać, że uzdrawianie chorób i wypędzanie demonów wciąż jest częścią Jego misji, nawet jeśli Kościół jest już dobrze ustanowiony na świecie i nie potrzebuje tych „darów” do nauczania, mając Biblię, zarówno Stary, jak i Nowy Testament? Odpowiedź brzmi: Tak – niewątpliwie to wszystko prawda. W związku z tym, dlaczego nie miałoby być jednym z głównych zadań i przywilejów wierzących, naśladować swojego Pana i apostołów w uzdrawianiu chorych?
Choć Pan Jezus jest określany jako Dobry Lekarz i planuje wielkie dzieło uzdrawiania chorób świata — zarówno umysłowych, moralnych, jak i fizycznych — to jednak czas na to jeszcze nie nadszedł. To, co Jezus i Jego uczniowie czynili na początku ery chrześcijańskiej, miało na celu jedynie bardzo małą część świata — w rzeczywistości tylko niewielką grupę ludzi, z którymi mieli bezpośredni kontakt. Według Pisma Świętego, rzeczywista praca uzdrawiania i naprawy ma nastąpić w przyszłości, w okresie Tysiąclecia, po wtórym przyjściu naszego Pana. Wtedy Jezus jako Prorok, Kapłan i Król będzie podnosił i błogosławił miliony, które odkupił swoją cenną krwią.
Obecny wiek nie jest czasem restytucji, a to, co działo się w pierwotnym Kościele, było jedynie cieniem przyszłych dobrych rzeczy. Główna praca w obecnym Wieku Ewangelii nie koncentruje się na uzdrawianiu i odnowie ludzkości.
Okres restytucji jeszcze nie nadszedł i, jak wskazuje Apostoł, nie nadejdzie aż do drugiego przyjścia naszego Pana (Dzieje Ap. 3:19‑21). Obecnie żyjemy w czasach, kiedy odbywa się praca o zupełnie innym charakterze – jest to okres ofiary. Nasz Pan Jezus Chrystus nie używał swojej mocy uzdrawiania dla własnych korzyści. Przeciwnie, oddał swoje życie w służbie prawdy i sprawiedliwości. Przez trzy i pół roku tracił swoją żywotność, gdy „moc wychodziła z niego, gdy uzdrawiał ich wszystkich”. Na krzyżu był wyczerpany, co potwierdza pocenie się krwią i niemożność dźwigania swojego krzyża, co było nietypowe dla innych skazanych.
Apostołowie również nie używali swojej mocy do poprawy swojej sytuacji ani nie modlili się o uzdrowienie dla siebie lub innych, jak na przykład Trofimusa, który był chory, bliski śmierci, lub Tymoteusza, któremu Paweł zalecił dietę, zamiast modlitwy o uzdrowienie (1 Tym. 5:23). Uzdrawianie dotyczyło przede wszystkim osób spoza Kościoła i było przewidziane na określony czas. Kościół nie miał spodziewać się cudownych interwencji na rzecz swoich członków. Wręcz przeciwnie, wierzący byli napominani, aby poświęcać swoje życie w służbie, a nie starać się je zachować, co mogłoby sugerować modlenie się o uwolnienie od chorób czy dolegliwości związanych z ich misją. Mieli raczej cieszyć się z tego i ćwiczyć się w rozsądku i ostrożności, co przynosi największe korzyści w zakresie ziemskich spraw i stanowi część odpowiedzialności w służbie dla Pana.
Widzimy zatem, że w Bożym planie przywrócenie zdrowia fizycznego i siły nie było przeznaczone dla Jezusa ani Jego Kościoła, lecz dla świata. Czas na udzielanie tych błogosławieństw jeszcze nie nadszedł. Jest on odłożony do czasu, gdy ofiara Kościoła, wraz z jego Panem, zostanie zakończona. Dopiero wtedy uwielbiony Kościół, uczestnicy Niebieskiego Królestwa wraz z Odkupicielem, wyleją błogosławieństwa restytucji – zdrowia umysłowego, moralnego i fizycznego – na całą ziemię, dając wszystkim pełną możliwość nawrócenia się i uwolnienia spod mocy grzechu i śmierci oraz panowania Szatana, który będzie związany na tysiąc lat, aby nie zwodził narodów (Obj. 20:2‑3; Hebr. 2:14‑15).