Izrael spotkał na swojej drodze do otrzymania obietnicy Bożej wiele trudności i wyzwań. Część tych trudności wynikała z działań samych Izraelitów, którzy wielokrotnie buntowali się przeciwko Mojżeszowi i w efekcie przeciwko Bogu. Jednakże inne trudności były spowodowane przez inne osoby oraz inne narody, zupełnie niezależnie od postępowania Izraelitów. Wszystkie te przeciwności na drodze Izraela do Kanaanu można jednak sprowadzić do jednego wspólnego czynnika – ufności w Boga. Kiedy wszystko układało się dobrze, kiedy zdarzały się cuda, wiara Izraelitów była silna, a dziękczynienie szerzyło się. Jednak gdy okoliczności przeciwstawiały się słowom Mojżesza i „zmysłowy” Izrael zaczynał wątpić w Boże obietnice, słowa oskarżeń zastępowały słowa wdzięczności.
Podczas całej podróży, Bóg miał swoje powody w tych wszystkich doświadczeniach.
„Zachowaj też w pamięci całą drogę, którą Pan, Bóg twój, prowadził cię przez czterdzieści lat po pustyni, aby cię ukorzyć i doświadczyć, i aby poznać, co jest w twoim sercu, czy będziesz przestrzegał jego przykazań, czy nie.” (5 Mojż. 8:2)
Zatem można przypuszczać, że Bóg dopuszczał do tych trudności nie tylko po to, aby się wydarzyły, ale również po to, aby sprawdzić, jak wartościowe są słowa Izraelitów. Podobnie jest z nami, podążającymi w duchową podróż do Kanaanu. Na naszej drodze spotykamy różne przeciwności, które ostatecznie prowadzą do odpowiedzi na dwa pytania: 1) jak bardzo nam zależy i 2) jak bardzo ufamy Panu Bogu. To właśnie właściwe podejście do doświadczeń i problemów przyczynia się do kształtowania naszych charakterów, gdyż liczba doświadczeń zależy od tego, jak długo potrzebujemy, aby się czegoś nauczyć. Dla jednego wystarczy jedno wyzwanie, dla innego potrzebne są 25 lat ciągłych trudności. W tym kontekście – właściwe podejście do problemów – pojawia się konfrontacja z Amalekitami.
Co złego zrobili Amalekici?
Amalekici nie wyróżniali się spośród innych narodów, które spotkał Izrael w swojej historii. Byli jednymi z wielu przeciwników Izraelitów, którzy pragnęli zniszczyć ich. Jednak historia bitwy opisanej w Księdze Wyjścia 17:8-16 ujawnia, że ich postępowanie było wyjątkowe w porównaniu do innych wrogów. Sposób, w jaki Amalekici zostali pokonani, również nie był typowy. Zamiast atakować wojsko Izraela, skoncentrowali się na cywilach, zwłaszcza na tych słabych i chorych.
„Pamiętaj, co ci uczynił Amalek w czasie drogi, gdy wyszliście z Egiptu, Że stanął ci w drodze i gdy ty byłeś zmęczony i strudzony, wybił wszystkich osłabionych, którzy pozostali w tyle, i nie bał się Boga.” (5 Mojż. 25:17-18)
Planowanie strategii wojennej musi mieć swoje korzenie w najbardziej złych intencjach. Nawet dzisiaj, gdy słyszymy o śmierci żołnierzy w jakimś konflikcie, łatwiej jest nam zaakceptować tę informację niż gdy dowiadujemy się, że bojownicy zabili kobiety, dzieci lub chorych – taka wiadomość zawsze mocniej wpływa na nasze emocje. Podświadomie czujemy, że ofiarami padli ci, którzy byli bezbronnymi. Taki akt jest zwykle motywowany szczególną nienawiścią lub okrucieństwem i wydaje się, że Amalekici mieli do Izraelitów głęboko zakorzenioną nienawiść.
Nienawiść Amalekitów
Pierwszym przykładem jest opowiadana przez nas historia. Drugim przykładem jest to, co Bileam powiedział o Amalekitach.
„Potem ujrzał Amalekitów i wygłosił swoje proroctwo: Amalek był pierwszym z narodów, Lecz jego końcem zagłada.” (4 Mojż. 24:20)
Zauważmy, że w tym proroctwie wymienione są także inne narody, takie jak Moab (werset 17) czy Edom (werset 18). Warto się zastanowić, co oznacza fakt, że Amalek był uznany za pierwszy z narodów. W proroctwie Bileama pojawiają się narody, które są mocno przeciwni Narodowi Wybranemu. Amalekici wyróżniają się jako najbardziej zaciekli wrogowie Izraela w tym kontekście. Bileam wskazuje na Amalekitów jako na przywódców tej nienawiści, parallelnie przewidując ich upadek.
Kolejny przypadek ma miejsce wiele lat później. Ta nienawiść była tak silna, że nawet po całkowitym unicestwieniu Amalekitów przez Izraelitów, jeden z ostatnich potomków królewskiej linii Amalekitów nadal żywił nienawiść do Izraelitów.
„Po tych wydarzeniach król Achaszwerosz wyróżnił znacznie Hamana, syna Hammedaty, potomka Agaga, i wywyższył go, i przyznał mu godność wyższą od innych książąt ze swego grona.; Gdy zaś sam Haman stwierdził, że Mordochaj nie klęka przed nim i pokłonu mu nie oddaje, wpadł we wściekłość, I uznawszy za rzecz uwłaczającą dla siebie podnieść rękę na samego Mordochaja, skoro ujawniono przed nim jego narodowość, szukał Haman sposobności, aby zgładzić wszystkich Żydów, którzy byli w królestwie Achaszwerosza, jako rodaków Mordochaja.” (Est. 3:1, 5-6)
Można przypuszczać, że Haman miał tak silną niechęć do Izraelitów, że Mordochaj posłużył mu jedynie jako pretekst do ukarania wszystkich Żydów w królestwie, zamiast – logicznie patrząc – skoncentrować się tylko na Mordochaju.
Ta prawie dziedziczna nienawiść wynikała z wielopokoleniowej antypatii, która rosła z pokolenia na pokolenie i przybierała różne formy, być może mając swoje korzenie w amalekickim pochodzeniu.
„A Timna była nałożnicą Elifaza, syna Ezawa, i urodziła Elifazowi Amaleka. To są potomkowie Ady, żony Ezawa.” (1 Mojż. 36:12).
Spośród wszystkich potomków Ezawa, Amalek, potomek Ezawa, wzrósł w siłę i po wielu pokoleniach stał się jednym z głównych dziedziców spuścizny Ezawa. Możemy zatem przypuszczać, że potomkowie Amaleka dziedziczyli świadomość tego, co uczynił Jakub, zdobywając pierworodztwo i błogosławieństwo od ich wspólnego przodka Izaaka.
Podczas powrotu Izraelitów z Egiptu do Ziemi Obiecanej po kilku stuleciach nieobecności, Amalekici skorzystali z okazji i zaatakowali. Zrobili to z zaskoczenia, podstępnie i boleśnie.
Ataki złego w słabościach
Zachowanie Amalekitów ilustruje jak i kiedy możemy być narażeni na atak przez wrogów. Pierwszym kluczowym przykładem jest pokusa Pana Jezusa na pustyni. Pomimo tego, że Jezus przebywał na pustyni przez 40 dni, szatan nie go nie kusił przez większość tego czasu, lecz wyłapał odpowiedni moment.
„A gdy pościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, wówczas łaknął. I przystąpił do niego kusiciel (…)” (Mat. 4:2-3)
Po upływie 40 dni Jezus odczuł pragnienie, co spowodowało słabość i stworzyło okazję do odstąpienia od ścieżki poświęcenia. To był odpowiedni moment, którego nie można było ominąć. Z perspektywy człowieka, słabość otwiera drzwi do pytań, wątpliwości i innych myśli czy pomysłów. Poprzez nasze słabości pozwalamy na pojawienie się alternatywnej opcji, tak jak uczynił to Piotr.
„I zaczął ich pouczać o tym, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, musi być odrzucony przez starszych, arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie i musi być zabity, a po trzech dniach zmartwychwstać. I mówił o tym otwarcie. A Piotr wziął go na stronę i począł go upominać. Lecz On odwrócił się, spojrzał na uczniów swoich i zgromił Piotra, mówiąc: Idź precz ode mnie, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boskie, tylko o tym, co ludzkie.” (Mar. 8:31-33)
To, co Jezus powiedział o swojej przyszłości, na pewno wywołało lęk i niepokój, a także podejrzenia co do ich własnej przyszłości. Taka słabość – jak strach – był właściwym momentem, aby całkowicie troszczyć się o Jezusa i zapewnić Go, że istnieje alternatywa.
Musimy pamiętać, że nasze słabości i niedoskonałości nie są automatycznie łączone z działaniem szatana. Ważne jest, jak zachowujemy się w obliczu tych słabości – czy poddajemy się pokusom cielesności, czy może bardziej zdecydowanie zaprzeczymy sobie, by przyjąć zbawienie od Boga. Sam Pan powiedział Piotrowi:
„Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa.” (2 Kor. 12:9).
Pismo Święte Tysiąclecia wyraża to następująco: „Siła bowiem objawia się w naszej słabości”. Nie chodzi o to, aby nie mieć słabości, ponieważ przyznajemy, że choć nie ma powodu do chwalenia się lub usprawiedliwiania, słabości są naturalną częścią naszego życia. Wyzwaniem dla wyznawców jest właściwe zachowanie się w trudnych chwilach. Musimy wtedy pamiętać, że niezależnie od tego, jak bardzo cierpimy lub jak bardzo jesteśmy osłabieni, z jednej strony Bóg na to pozwala, a z drugiej strony nigdy nie jesteśmy sami. Mimo istnienia sił ciemności, które pragną, aby ta myśl w nas zakiełkowała.
Jak walczyć?
„Wtedy rzekł Mojżesz do Jozuego: Wybierz nam mężów i wyrusz do boju z Amalekitami. Jutro ja z laską Bożą w ręku stanę na szczycie wzgórza. Jozue uczynił tak, jak mu rozkazał Mojżesz, i wyruszył do boju z Amalekitami, a Mojżesz, Aaron i Chur weszli na szczyt wzgórza.” (2 Mojż. 17:9-10)
Zauważmy, że Izraelici nie popadają w panikę. Zauważmy również, że Izraelici nie prosili Boga o interwencję. Mojżesz podszedł do sytuacji na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony polecił Jozuemu stoczyć walkę z Amalekitami, a z drugiej sam modlił się do Boga o sukces Jozuego. Choć może to się wydawać niewinne, połączenie tych dwóch aspektów odzwierciedla właściwe podejście człowieka oddanego.
Jozue tutaj symbolizuje nasze osobiste zaangażowanie w nasze poświęcenie i walkę z różnymi trudnościami – zarówno zewnętrznymi wyzwaniami, jak i naszymi własnymi słabościami. Jednak ta praca i nawet największe zaangażowanie mogą się zakończyć porażką, jeśli nie będziemy mieli również dużego zaangażowania na poziomie duchowym, które jest reprezentowane przez Mojżesza. W tej lekcji chodzi nie tylko o działanie ani nie tylko o modlitwę, ale o jednoczesne modlitwy i działanie. Dlaczego jest to tak istotne? Ponieważ jeśli działamy sami, nawet z dobrymi intencjami, jako ludzie niedoskonali, skazani jesteśmy na porażkę z definicji. Jeśli zaś tylko się modlimy, unikamy odpowiedzialności, przenosząc cały ciężar doświadczeń na Boga i zrzucamy wszelkie, często negatywne, konsekwencje naszego postępowania na Boga. Choć może to wydawać się absurdalne, praktyka pokazuje, że ludzie mają tendencję do skrajnego definiowania pewnych kwestii.
Od dawna Salomon spostrzegł taki proces w działaniach ludzkich:
„Jeśli Pan domu nie zbuduje, Próżno trudzą się ci, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, Daremnie czuwa stróż. Daremnie wcześnie rano wstajecie, I późno się kładziecie, spożywając chleb w troskach: Wszak on i we śnie obdarza umiłowanego swego.” (Psalm 127:1-2).
Odwiedzenie się jedynie na własnych siłach i szukanie tymczasowych rozwiązań może dać jedynie krótkotrwałe poczucie stabilizacji. Zwrócenie się natomiast do Boga, aby pobłogosławił nasze wysiłki i odpowiednio nas pokierował, zapewnia zarówno pomyślne przeżycia, jak i formuje nasze postawy. Salomon dostrzegł ten dualizm i wielokrotnie o nim mówił, ostrzegając przed niewłaściwym kładzeniem nacisku.
„Wszystkie drogi człowieka wydają mu się czyste, lecz Pan bada duchy. Powierz Panu swoje sprawy, a wtedy ziszczą się twoje zamysły.” (Przyp. 16:2-3)
Podejście Izraelitów wobec problemu Amalekitów pokazuje nam, jak powinniśmy zachowywać się w sytuacjach, które nas spotykają – powinniśmy kontrolować nasze ciało, powstrzymywać się i stawiać opór, aby przetrwać trudności, ale jednocześnie powinniśmy prosić Boga nie o to, aby pozbawił nas trudności, lecz o wsparcie, abyśmy mogli je pokonać.
Jozue – nasze zaangażowanie
Wielu wyznawców chrześcijańskich mocno podkreśla fragmenty Pisma Świętego dotyczące łaski zbawienia, interpretując je na swój sposób. Koncepcja zbawienia jako daru przyznawanego przez łaskę, oparta na wersetach Biblii, przenosi ciężar zbawienia z ludzi na Boga. Często słyszy się wówczas stwierdzenia typu: „to Bóg przemienił moje serce”. Ważne jest zauważenie, że nie chodzi o to, że „ja przy pomocy Boga…”, ale jedynie o działanie Boga – nawet jeśli pozostaję grzeszny i słaby, to jest to rezultat działania Boga, a nie moje własne zasługi. Takie podejście jest nieprawidłowe w swojej konstrukcji. Owszem, Bóg obdarował nas zbawieniem z łaski, coś za co nie zasłużyliśmy. Jednakże ten dar ma nam pomóc w kształtowaniu naszych charakterów podczas życiowej podróży. To nasze zadanie i nasza odpowiedzialność, o czym przypomina apostoł Piotr.
„Boska jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, Przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość. I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, Poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, Pobożność braterstwem, braterstwo miłością. Jeśli je bowiem posiadacie i one się pomnażają, to nie dopuszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużyteczni w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Kto zaś ich nie ma, ten jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów. Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie. W ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.” (2 Piotra 1:3-11)
Widzimy, że apostoł Piotr rozmawia zarówno o dary, które otrzymujemy od Ojca, jak i o cechach charakteru, nad którymi musimy pracować, aby umocnić nasze zbawienie.
Warto zauważyć, że to nie jest pojedynczy incydent, ale długi proces, który trwa tak długo, jak podróż do duchowego Kanaanu. Pomimo koncentracji na różnych cechach Nowego Stworzenia, które musimy rozwijać, czasami zapominamy, że te cechy są przedstawione w Piśmie Świętym w formie czynnej. Na przykład, wiemy, że powinniśmy się modlić, ale nasze podejście do modlitwy nie powinno być przypadkowe.
„W modlitwie bądźcie wytrwali i czujni z dziękczynieniem” (Kol. 4:2)
Konsekwencja w modlitwie nie polega na częstotliwości modlitw, to zupełnie inne kwestie. Konsekwencja w modlitwie to cecha, która sprawia, że mimo trudności, mimo braku oczekiwanych rezultatów regularnie oddajemy sprawy Bogu i prosimy o prowadzenie zgodnie z Jego wolą. Zdarza się, że tracimy motywację do modlitwy, że tracimy zainteresowanie, a nawet nadzieję! Jednak Apostoł mówi – niezależnie od wszystkiego, trwajcie. Ten aktywny stan naszych serc powinien obejmować wiele obszarów naszego życia duchowego.
„Czuwajcie, trwajcie w wierze, bądźcie mężni, bądźcie mocni.” (1 Kor. 16:13)
W ten sposób możemy przypisać pewnym działaniom status bierny, podczas gdy innym status czynny, co wielokrotnie zachęca Paweł do trwania w Panu, a sam Pan Jezus dobitnie to podkreślił.
„Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie. Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną.” (Jan 15:5-6).
Jozue aktywnie starał się pokonać Amalekitów. Podobnie będzie z nami. Nie możemy polegać na biernym wsparciu ani na innych, żeby osiągnąć nasze cele. Jeśli pragniemy zbawienia, musimy sami wykorzystać dane nam możliwości i aktywnie respektować zasady Boże, aby rozwijać cechy Nowego Stworzenia.
Mojżesz – nasze modlitwy
Gdy mówimy o naszej własnej zaangażowane, nie chodzi o to, aby polegać jedynie na sobie, ale o świadomość, że ponosimy pewien stopień odpowiedzialności. Nie zapominajmy jednak, że Bóg, będąc łaskawy, gotowy jest wspierać nas w naszych wysiłkach, widząc naszą determinację.
„Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach.” (Rzym. 8:26).
Mając takie zapewnienie, że Duch pomaga nam w naszej słabości, możemy być jeszcze bardziej odważni w podejmowaniu kroków, nawet w czasie kryzysu. Z pewnością będziemy mieć solidne podstawy do modlitw o wsparcie. Jednak musimy pamiętać o kolejności działań. Podobnie jak Jozue, który podążał za poleceniami Mojżesza, powinniśmy prosić o wskazówki i objawienie w modlitwie, aby móc działać zgodnie z wolą Bożą i zyskać Jego łaskę.
„Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas.” (1 Jana 5:14)
Nasze prośby i modlitwy, które regularnie składamy, mają prowadzić nas do zwycięstwa w naszym poświęconym życiu, a nie do braku problemów. Kiedy nadejdą trudności, dzięki łasce Bożej, będziemy mieć jasność co do naszych działań i postępowania.
„Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze.” (Hebr. 4:16).
To jest istotne podkreślenie w naszych nadziejach związanych z obietnicami Bożymi. Ich spełnienie jest pewne, ale wymaga właściwego czasu.
„Oczy wszystkich w tobie nadzieję mają, A Ty im dajesz pokarm ich we właściwym czasie.” (Psalm 145:15)
Jestem więc pewien, że mimo opóźnienia w odpowiedzi, Bóg zawsze wysłuchuje nas, jeśli modlimy się o to, co jest zgodne z Jego wolą, a nie naszą własną.
„Ty wysłuchujesz modlitwy, Do ciebie przychodzi wszelki człowiek” (Psalm 65:3).
W związku z tym, jeśli nie potrafimy pokonać naszego wewnętrznego Amalekity, możemy spróbować zmierzyć się z nim na własną rękę lub zwrócić się do Boga o wskazówki, jak przetrwać trudne sytuacje.
„A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez wypominania, a będzie mu dana.” (Jak. 1:5)
Aaron i Chur – nasz zbór
Wszystkie poprzednie przykłady podkreślają nasze zaangażowanie: aktywność i modlitwę. Ważne jest, aby podkreślać znaczenie „trwania” i „wytrwałości”. Kiedy Mojżesz wysłał Jozuego do walki, osobiście wspierał go aktywnie w modlitwie.
„Dopóki Mojżesz trzymał swoje ręce podniesione do góry, miał przewagę Izrael, a gdy opuszczał ręce, mieli przewagę Amalekici.” (2 Mojż. 17:11)
To nas utwierdza w przekonaniu, że nie możemy zaniedbywać naszego rozwoju duchowego ani na chwilę. Musimy być cały czas czujni, bo wystarczy tylko jedna chwila nieuwagi, aby dać naszemu wrogowi szansę zadać cios.
Jednak modlitwa, którą odmawiał Mojżesz, zwraca naszą uwagę na inny istotny problem.
„Lecz ręce Mojżesza zdrętwiały. Wzięli więc kamień i podłożyli pod niego, i usiadł na nim; Aaron zaś i Chur podpierali jego ręce, jeden z tej, drugi z tamtej strony. I tak ręce jego były stale podniesione aż do zachodu słońca.” (2 Mojż. 17:12)
Jesteśmy świadomi, że ze względu na zmęczenie, wiek Mojżesza lub trudności bitwy, nie było litości dla Mojżesza. Niezależnie od okoliczności czy słabości, musiał trzymać ręce stale w górze. Niemniej jednak, czasem osobista słabość może być przytłaczająca i w samotności możemy się załamać. Zmęczenie się pojawia, słabniemy, coś może nam umknąć. Na pewno gdyby Mojżesz był sam na górze, Izraelici by przegrali, bo nie zdołałby trzymać rąk w górze przez cały dzień.
Tuż obok widzimy znaczenie wsparcia ze strony Aarona i Chura. To doskonały przykład dla naszego wspólbrata i współsiostry, którzy są bezcennym wsparciem w naszym poświęceniu. Jezus Pan podkreślił wagę duchowej wspólnoty i konsekwencje uczestnictwa w niej.
„Albowiem gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich.” (Mat. 18:20).
W związku z tym, nie można oczekiwać na określone dobrodziejstwa będąc samotnym. Izolacja sprawia, że osiągnięcie zbawienia jest nadal możliwe, ale znacznie trudniejsze.
Obecność zbiorowości odgrywa tutaj kluczową rolę. To dzięki wspólnocie może dochodzić do wzajemnego pocieszenia i zrozumienia w trudnych sytuacjach, a wkład każdego członka jest często nieświadomym wsparciem w modlitwie. Dlatego warto pamiętać, że uczestnicząc w zborze, nie powinniśmy myśleć tylko o korzyściach dla siebie, lecz także o możliwości dawania.
„Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu.” (1 Kor. 14:26)
Ostateczny efekt, jaki daje budowanie, nie polega na pozytywnym samopoczuciu. Budowanie ma charakter duchowy i jest to oddziaływanie Ducha na nasze serce poprzez dodanie nam sił do wytrwania, zwłaszcza w trudnych doświadczeniach.
Boża opieka
Triumf nad Amalekitami nie był efektem wysiłku Jozuego, ale łaską Boga, który poprzez modlitwę Mojżesza, udzielił mu wsparcia w bitwie. Ta zależność jest niezmiernie istotna. Mojżesz był tego świadomy i oddał Bogu zasłużoną chwałę.
„Potem zbudował Mojżesz ołtarz i nazwał go: Pan sztandarem moim!” (2 Mojż. 17:15)
Warto zaznaczyć, że po zakończeniu próby i odniesieniu zwycięstwa, powinniśmy pamiętać, że jesteśmy jedynie narzędziami w rękach Garncarza.
Historia walki z Amalekitami ukazuje pewien schemat – nasze działania, zaangażowanie, wytrwałość w modlitwie i wsparcie społeczności. Czy któryś z tych elementów jest kluczowy? Czy któryś z nich można pominąć? Izraelici pokonali Amalekitów dzięki harmonijnemu połączeniu wszystkich tych czynników.
Podróżując do Kanaanu i napotykając na swej drodze przeciwności, pamiętajmy, że nie chodzi tutaj o samo doświadczenie, ale o to, jak na nie zareagujemy. Czy popadniemy w zwątpienie czy też stanę będziemy walczyć z wiarą i pewnością.
“Ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus.” (1 Piotra 1:7)