Czynny sługa Pański

W chrześcijaństwie krążą dwa błędne przekonania co do osobistego poświęcenia. Pierwsze to to, które mówi, że Biblia jest dla wszystkich ludzi, a drugie, że wystarczy być chrześcijaninem, aby być zbawionym. Po pierwsze, Biblia jest dla tych, którzy zgodzili się przyjąć jej przesłanie i żyć według jej zasad. Masa ludzi, obecnie uważa, że Biblia jest w dzisiejszych czasach bezwartościowa. Po drugie, „być chrześcijaninem” nie oznacza przynależności frakcyjnej, ale wprowadzenie w codzienność zasad Biblii.

„Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie.” (Mat. 7:21)

W chrześcijaństwie krążą dwa błędne przekonania co do osobistego poświęcenia. Pierwsze to to, które mówi, że Biblia jest dla wszystkich ludzi, a drugie, że wystarczy być chrześcijaninem, aby być zbawionym. Po pierwsze, Biblia jest dla tych, którzy zgodzili się przyjąć jej przesłanie i żyć według jej zasad. Masa ludzi, obecnie uważa, że Biblia jest w dzisiejszych czasach bezwartościowa. Po drugie, „być chrześcijaninem” nie oznacza przynależności frakcyjnej, ale wprowadzenie w codzienność zasad Biblii.

W tytułowym wersecie, Pan Jezus dokonał swoistej polaryzacji tych, którzy przez cały Wiek Ewangelii zwracają się do Jezusa w swoich modlitwach. Oznajmienie, że jest się chrześcijaninem, że powierzyło się swoje życie Jezusowi, że chodzi się do tego czy innego kościoła lub zboru, jest w gruncie rzeczy nie wiele warte. Pan Jezus powiedział sam, że to nie jest czynnik wiodący, by być zbawionym: „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios”. Oznacza to, że jedni wejdą, a inni nie wejdą. Prowadzi to do wniosku, że wielu „praktykujących” chrześcijan, uczestniczących w obrzędach i nabożeństwach, nie zostanie zbawionych. Zbawienia dostąpią ci, którzy aktywnie wprowadzają Biblię w czyn.

Warunki Zbawienia

Wszyscy ludzie mają szanse na zbawienie, ponieważ bezsprzecznie, Jezus złożył swoją ofiarę za wszystkich: „Który siebie samego złożył jako okup za wszystkich, aby o tym świadczono we właściwym czasie.” (1 Tym. 2:6). Pozwala nam to stwierdzić, że każdy ma równe szanse na zbawienie. Dodatkowo, możemy zauważyć, że wszyscy startujemy z tej samej pozycji: „Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” (Rzym 3:23) Prowadzi to do wniosku, że w drodze osobistego poświęcenia nie ma uprzywilejowanych. Tym samym zasady i reguły dla wszystkich są takie same.

Nowy Testament dostarcza nam szereg nauk, które pomagają nam lepiej zrozumieć przesłanie Ewangelii. Apostołowie w swoich listach często odnoszą się do poszczególnych sytuacji panujących w zborach, aby pokazać odpowiedni mechanizm postępowania. Fundamentem tego szerokiego przesłania jest generalna zasada, o której powiedział Pan Jezus w Mat. 7:21, a prorocy i apostołowie wielokrotnie podkreślali.

Bardzo wyraźnie podkreśla to apostoł Paweł, który dokonuje takiego samego podziału: „Gdyż nie ci, którzy zakonu słuchają, są sprawiedliwi u Boga, lecz ci, którzy zakon wypełniają, usprawiedliwieni będą.” (Rzym 2:13). Generalnie, wierzący dzielą ludzi na chrześcijan i nie-chrześcijan. Paweł nie czyni takiego podziału, ponieważ on stosuje podział wewnątrz rozwijającego się Kościoła. Wierzących i poświęconych, dzieli na tych, którzy u Boga są sprawiedliwi i na tych co nie są sprawiedliwi – mówiąc wprost, na tych, co w rzeczywistości nie będą zbawieni (mimo, że na zebrania chodzą). Nadmierne zajmowanie się grzechem ludzi światowych czy ciągłe utwierdzanie się w błędach Kościoła Katolickiego, prowadzi wprost do uśpienia swojej osobistej czujności. Nie mam na myśli zaprzestanie tych tematów. Należy jednak podkreślić, że samo uczestnictwo w nabożeństwach niedzielnych czy znajomość doktryn nie gwarantuje zbawienia, o czym przekonują nas Pan Jezus czy apostoł Paweł.

Nieistotność osobistych deklaracji

Pan Jezus zwrócił uwagę, że nie do każdego ochrzczonego On się przyzna: „Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie; Ale tego, kto by się mnie zaparł przed ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie.” (Mt. 10:32-33) Ciężko uznać to, za bezapelacyjne mówienie na lewo i prawo, do każdego przypadkowego człowieka, że jest się chrześcijaninem, szczególnie że nie każdy na to zasługuje (Mat. 7:6). Jednak to co innego, kiedy w naszym życiu ludzie widzą światło Ewangelii, a co innego, kiedy żyjemy tak, aby ludzie te światło widzieli.

Pan Jezus porównał, ile znaczy osobiste słowo, przeciwstawiając je osobistym czynom. „(…) Pewien człowiek miał dwóch synów. Przystępując do pierwszego, rzekł: Synu, idź, pracuj dziś w winnicy. A on, odpowiadając, rzekł: Tak jest, panie! Ale nie poszedł. I przystępując do drugiego, powiedział tak samo. A on, odpowiadając, rzekł: Nie chcę, ale potem zastanowił się i poszedł. Który z tych dwóch wypełnił wolę ojcowską? (…)” (Mt. 21:28-31) Doskonale widać, ile znaczy słowo i to, co będzie finalnie ocenione! Co z tego, jeśli pojawia deklaracja umartwiania własnego ja, jeśli za tym nie idzie praktyka? Co mi z deklaracji rozwoju „Nowego Stworzenia”, jeśli nie idzie za mną umartwianie własnego ja? Pewne słowa są potrzebne. Chrzest, który jest publiczną deklaracją naszej wewnętrznej wiary, jest potrzebny. Ale jeśli, za tym symbolem, nie idzie codzienna, ciężka, duchowa i osobista praca, to sam symbol chrztu niczego nie da.

Uświadomienie sobie całości wagi tego zagadnienia jest niezwykle kluczowe, ponieważ zlekceważenie go, może prowadzić do wtórej śmierci. Zauważmy, że my nie mówimy o niewierzących, którzy mają szanse restytucyjną. Powyższe zagadnienie dotyczy tylko i wyłączenie poświęconych, którzy w kontekście zbawienia nie mają alternatywy, ze względu na rezygnacje z praw Restytucji.

Wielokrotnie przywołując miłość i cierpliwość Bożą względem nas, nie możemy zapominać, o twardych regułach społeczności z naszym Panem. Kluczem do uczniostwa jest bycie aktywnym wykonawcą Słowa. Bez przełożenia teorii na praktykę, nie ma sensu się do Jezusa w modlitwach zwracać: „Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łk. 6:46). Skoro nie czynisz tego co Pan mówi, a tylko (być może nawet z zapałem) słuchasz co On mówi, to po co się do nie zwracasz i chcesz się publicznie do niego przyznawać? W podobnym tonie wypowiada się Jakub, który rozprawia nad wiarą bez uczynków: „Cóż to pomoże, bracia moi, jeśli ktoś mówi, że ma wiarę, a nie ma uczynków? Czy wiara może go zbawić?” (Jak. 2:14) Te słowa są niezwykle mocne. One wprost negują wiarę, jeśli nie ma przełożenia w życiu. Jeśli mocno wierzę w okupową śmierć Chrystusa, znam i jestem ugruntowany w doktrynach, mam niesamowitą wiedzę biblijną, a w domu na półkach mam wszystkie komentarze, to i tak nie mam szans na zbawienie: Czy wiara może go zbawić? Natomiast, jeśli ta sama mocno ugruntowana wiara, w doktrynach i szerokiej wiedzy biblijnej, ma przełożenie na uczynki, to jest ona niczym autostrada do nieba. Kluczem, jest bycie czynnym sługą Pańskim, a nie biernym.

(Nie)chętna ofiara izraelska

„Zgromadźcie mi wiernych moich, Którzy zawarli ze mną przymierze przez ofiarę.” (Ps. 50:5) Przez wieki uznawano, że ten werset dotyczy tylko cielesnego Izraela, ponieważ tylko z narodem Izraelskim Pan zawarł przymierze. Te przymierze, osobiście było już zawarte z Abrahamem, ale z Izraelem, jako narodem, zostało ono zawarte na Pustyni i padły tam daleko idące deklaracje: „Potem wziął Mojżesz połowę krwi i wlał do czaszy, a drugą połowę krwi wylał na ołtarz. Następnie wziął Księgę Przymierza i głośno przeczytał ludowi, ten zaś rzekł: Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni. Wziął też Mojżesz krew i pokropił lud, mówiąc: Oto krew przymierza, które Pan zawarł z wami na podstawie wszystkich tych słów.” (2 Mojż. 24:6-8) Przez kolejne pokolenia Izraelici skrupulatnie wypełniali przymierze zakonu względem ofiar, świąt czy wszelakich rytuałów. Robili, bo tak trzeba było robić. Nie robili tego, bo chcieli. Z biegiem kolejnych pokoleń, życie sakralne zanikało i w Izraelu rozwinął się kult bałwochwalczy. On się rozwijał, nie dlatego, że Izraelici musieli, ale dlatego że był on atrakcyjniejszy, ciekawszy, bardziej spektakularny. Izraelitom podobały się uczty na cześć Baala z prostytutkami świątynnymi, aniżeli pokutne składanie ofiar Panu.

Pan Bóg widząc pustość rytuałów, mimo że wypełnianych zgodnie z Zakonem, odrzucał te ofiary, bo nie widział w tych uczynkach sensu: „Nienawidzę waszych świąt, gardzę nimi, i nie podobają mi się wasze uroczystości świąteczne. Nawet gdy mi składacie ofiary całopalne i ofiary z pokarmów, nie mam w nich upodobania, a na ofiary pojednania z tłustych waszych cieląt nie mogę patrzeć.” (Am. 5:21-22) Należy podkreślić, że na żadnym etapie, Pan Bóg nie wycofał się z nakazu składania ofiar. Nie powiedział, że one nigdy nie były potrzebne albo, że w gruncie rzeczy to są sprawy nie ważne. Panu Bogu nie podobało się, że za tym gestem nie szła praktyka. Ofiara jaką mieli składać Izraelici, nie była celem samym w sobie, ale środkiem do celu. Dlatego, Bóg widząc puste gesty, mówi: „Niech raczej prawo tryska jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający! Czy składaliście mi ofiary krwawe i ofiary z pokarmów na pustyni przez czterdzieści lat, domu Izraela?” (Am. 5:24-25) Izraelici wypełniali rytuał i przepis, a odchodząc od ołtarza, żyli tak, jakby tej ofiary nigdy nie składali. Nic nie znaczyła w ich serach. Nie niosła ze sobą żadnych konsekwencji. Składali ofiary pokutne, ale w rzeczywistości nie pokutowali.

Prawdziwy post

Przykładem sensu danego rytuału jest post. Zauważmy, że izraelici na co dzień generalnie zachowywali się tak jak należy, co zauważył sam Pan Bóg: „Wprawdzie szukają mnie dzień w dzień i pragną poznać moje drogi, jakby byli narodem, który pełnił sprawiedliwość i nie zaniedbał prawa swojego Boga, domagają się ode mnie sprawiedliwych praw, pragną zbliżenia się do Boga powiadając: Dlaczego pościmy, a Ty tego nie widzisz? Dlaczego umartwiamy nasze dusze, a Ty tego nie zauważasz? (…)” (Iz. 58:2-3) Szukali Pana, modlili się, pościli, chodzili do Świątyni. Tyle trudu wkładali i żadnego efektu! Chociaż post był sumienny, to jednak był tylko głodzeniem ciała, a nie przemianą ich ducha: „(…) Oto w dniu waszego postu załatwiacie swoje sprawy i uciskacie wszystkich swoich robotników. Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie, i bezlitośnie uderzacie pięścią. Nie pościcie tak, jak się pości, aby został wysłuchany wasz głos w wysokości.” (Iz. 58:3-4) Zwróćmy uwagę, że zasada dotycząca postu, kiedy powstrzymywano się od pokarmów została zachowana. Ale żadna zasada nie mówiła o tym, aby się nie kłócić, nie uciskać czy nie załatwiać swoich spraw. Dlatego izraelici wyrażali swoje wielkie zdziwienie, że poszcząc nie mają z tego nic.

A dla Pana Boga, post sam w sobie nie miał większego znaczenia, ale to, co ten post ze sobą niósł: „Czy to jest post, w którym mam upodobanie, dzień, w którym człowiek umartwia swoją duszę, że się zwiesza swoją głowę jak sitowie, wkłada wór i kładzie się w popiele? Czy coś takiego nazwiesz postem i dniem miłym Panu?” (Iz. 58:5) Post, który jest powiązany ze zmianą stanu serca, to było coś, co Pan Bóg akceptował, czego dowodem jest zmiana wyroku względem Niniwy: „A gdy wieść o tym doszła do króla Niniwy, wstał ze swojego tronu, zdjął swój płaszcz i oblókł się we włosiennicę, i usiadł w popiele. Na polecenie króla i jego dostojników ogłoszono taki rozkaz: Ludzie i zwierzęta, bydło i owce niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i niech nie piją wody! Niech włożą włosiennice, zarówno ludzie jak i bydło, i niech żarliwie wołają do Boga, niech każdy zawróci ze swojej złej drogi i od bezprawia, własnoręcznie popełnionego. A może Bóg znów się użali i odstąpi od swojego gniewu, i nie zginiemy. A gdy Bóg widział ich postępowanie, że zawrócili ze swojej złej drogi, wtedy użalił się Bóg nieszczęścia, które postanowił zesłać na nich, i nie uczynił tego.” (Jon. 3:6-10) Pan Bóg nie tyle co dostrzegł post i włosienicę, ale zwrócił uwagę na ich autentyczną bojaźń i zmianę postępowania. W Niniwie, było wszystko to, czego zabrakło w Jerozolimie, kiedy pościli.

Pan Bóg jasno powiedział, jaki post ma dla niego wartość: „Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, Że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz.” (Iz. 58:6-7) Mówiąc to, nie wspomina o teorii postu, albo o samej procedurze postu. Zwraca uwagę na okoliczności jakie powinny towarzyszyć przy poście. Dodatkowo, Pan Bóg zwraca uwagę, jakie są warunki, by ich post został przyjęty przez Boga: „Gdy potem będziesz wołał, Pan cię wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc, odpowie: Oto jestem! Gdy usuniesz spośród siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i bezecne mówienie, Gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe” (Iz. 58:9-10) I znowu, słowa nie ma o poście, ale o tym, o czym czytamy o Jakuba: o uczynkach.

Smutek i przygnębienie jakie może wywołać w człowieku post, to nie jest cel Pana Boga. Ale smutek, który prowadzi nas do zmiany postępowania, to jest coś, co ma wartość w jego oczach. Łzy z oczu wyschną, ale te duchowe łzy, zostawią w nas ślad na lata: „Zraszacie łzami ołtarz Pana wśród płaczu i westchnień. Lecz On nie może już patrzeć na ofiarę, ani jej przyjąć łaskawie z waszych rąk.” (Mal. 2:13) I w tym miejscu jak u Iz. 58:3 izraelici są zdziwieni postawą Pana Boga. W swojej religijności, cielesny aspekt wiary wypracowali do perfekcji, zapominając o jej duchowym przełożeniu, co Pan Bóg wielokrotnie podkreślał: „(…) Pilnujcie się więc w waszym duchu i nie bądźcie niewierni!” (Mal. 2:16)

Duchowe przełożenie ofiary

Rozdzielenie teorii od praktyki, to nie jest novum Pana Jezusa i przesłania Nowego Testamentu. Ta perspektywa bogato pojawia się w Zakonie i Prorokach: „Oznajmiono ci, człowiecze, co jest dobre i czego Pan żąda od ciebie: tylko, abyś wypełniał prawo, okazywał miłość bratnią i w pokorze obcował ze swoim Bogiem.” (Mich. 6:8) Zestawienie tych dwóch sfer, powtarzane jest w Prawie Zakonu jak i w praktyce życiowej: „Samuel odpowiedział: Czy takie ma Pan upodobanie w całopaleniach i w rzeźnych ofiarach, co w posłuszeństwie dla głosu Pana? Oto: Posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, a uważne słuchanie lepsze niż tłuszcz barani.” (1 Sam. 15:22) Te porównania nie są przedstawiane na zasadzie ‘albo ofiara – albo posłuszeństwo’. To nie jest kwestia złego lub dobrego wyboru. Pan Bóg podkreśla, niekompletność ofiary. Złożenie ofiary całopalnej przez Saula było ważne. Ale posłuszeństwo, by zrobić to właściwie, w odpowiednich okolicznościach było ważniejsze, ponieważ wynikało by z serca Saula, a nie z tego by przypodobać się ludziom lub wypełnić konkretne zapisy Zakonu.

Kompletność to wydaje się być słowo klucz, ponieważ Izraelici wypełniali tylko aspekt ceremonialny Zakonu, a przecież Pan Bóg oznajmił co dla Niego jest ważne: „Teraz więc, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg! Tylko, abyś okazywał cześć Panu, swemu Bogu, abyś chodził tylko jego drogami, abyś go miłował i służył Panu, swemu Bogu, z całego serca i z całej duszy, Abyś przestrzegał przykazań Pana i jego ustaw, które Ja ci dziś nadaję dla twego dobra.” (5 Mojż. 10:12-13)

Jest to na tyle ważne, że niesie z sobą daleko idące konsekwencje. Ci którzy są opisani w tytułowym Mat 7:21, to są chrześcijanie, którzy uczestniczą w życiu duchowym, w różnych formach, więc mogą by postrzegani przez innych jako gorliwi i zaangażowani. A jednak, ze względu na brak pełnienia woli Ojca, są właśnie tymi chrześcijanami, do którym Pan Jezus zapowiedział, że się nie przyzna: „W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie.” (Mat. 7:22-23)

To w gruncie rzeczy jest surowa zasada. Generalnie, kiedy sobie o tym rozmawiamy, to z reguły problemu nie ma: wszyscy się zgadzają, że nie słowa są istotne, ale czyny. Problem pojawia się, kiedy chcemy tą zasadę wdrożyć w nasze życie. Wyzwanie nie jest w tym, że to są trudne rzeczy. Wyzwanie polega na pokonaniu swojego ego. Bo łatwo się mówi o miłości braterskiej, kiedy nie musimy wybaczyć komuś zrobionej nam krzywdy. Łatwo się mówi o pokorze, której potrzebujemy, ale trudniej ją przełknąć, kiedy nie jestem wybrany na starszego. Łatwo się mówi o potrzebie wspólnego zbudowania zboru, ale kiedy zbór nie akceptuje mojej wizji, to już to jest działanie złego. Przyczyn tych problemów i głównego winnego, trzeba szukać w sobie samym, a nie zwalać wszystko na okoliczności czasów końca.

W swoim nauczaniu Jezus dobitnie podkreślił, że Królestwo Boże nie jest wypełnione słuchaczami, ale czynicielami, praktykami, wykonawcami: „Każdy więc, kto słucha tych słów moich i wykonuje je, będzie przyrównany do męża mądrego, który zbudował dom swój na opoce.” (Mat. 7:24) Ta praktyka, te przełożenie słuchanych słów w nasze postępowanie to nic innego jak nasze przygotowanie się na nadchodzące doświadczenia. To właśnie uczynki i idące w parze z nimi doświadczenia są tym, co kształtują i wypracowują nasz charakter. Dlatego Bóg wymaga od nas zaangażowania i oddania: „Gdy przynosicie na ofiarę to, co ślepe, czy nie ma w tym nic złego? Gdy ofiarujecie to, co kulawe i chore, czy nie ma w tym nic złego? Spróbuj złożyć to swojemu namiestnikowi, a zobaczysz, czy przyjmie to łaskawie albo czy okaże ci przychylność? – mówi Pan Zastępów.” (Mal. 1:8) Mając świadomość wszystkich swoich ograniczeń, słabości i problemów, można podejść ze zrozumieniem, że nie zawsze wszystko zrobimy, jak należy. Ale czy zawsze zrobimy to z należytym zaangażowaniem? I tak jak Izraelici mieli składać ofiary z serca, a nie z rytuałów, tak i my – jako praktycy – nie powinniśmy skupiać się tylko na teorii i wiedzy, ale wprowadzać Słowo w czyn: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza.” (Rzym 12:1)